sobota, 17 stycznia 2015

Nowy blog!


 Tak, tak... wiem. Co chwila zakładam nowym blog, podczas gdy pozostałe nie są nawet w połowie zrealizowane. Przepraszam Was za to, naprawdę, ale ostatnio naszedł mnie zupełnie nowy pomysł na opowiadanie i tak się na nie nakręciłam, że nie mogłam po prostu pozostawić go w swojej głowie.
Tematyka opowiadania jest zupełnie inna od pozostałych, gdyż głównym bohaterem nie jest żaden z chłopaków z 1D, ale.... Justin Bieber!
Tak, wiem, jestem kompletnie pokręcona. Tak jak było z 1D, tak i nie słucham Biebera, aczkolwiek lubię poczytać sobie fanfiction, w których on występuje.  A że do tej pory wszystkie moje blogi dotyczyły chłopaków z One Direction, postanowiłam zrobić teraz coś innego, tak dla odmiany. Mam nadzieję, że ktoś postanowi zajrzeć na mojego nowego bloga i go skomentować :)
Oczywiście nie zawieszam tego bloga, ale nie jestem w stanie Wam powiedzieć, jak często będę dodawać rozdziały.
Tak więc jeszcze raz przepraszam, że tak co chwilę zaczynam od początku i zainteresowanych zapraszam serdecznie tutaj:
 

sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 13



            Życie każdego z nas składa się z serii chwil. Są to momenty pełne szczęścia, radości, w których rozpierają nas pozytywne uczucia i ekscytacja, ale są i takie, które niosą za sobą masę cierpienia. Ból z dnia na dzień staje się coraz ostrzejszy, wydaje ci się, że nie dasz rady więcej znieść, chcesz pozbyć się ciężaru, jaki znajduje się na twoich obolałych plecach. Desperacko szukasz ucieczki. Pragniesz, aby ktoś wyciągną do ciebie pomocną dłoń, wziął w swoje objęcia i głaszcząc uspokajająco po plecach, wyszeptał "Nie bój się". Pewien człowiek powiedział kiedyś, że rozpacz leży w naturze człowieka. Że choćby nie wiem jak bardzo byśmy chcieli i się starali, to nie potrafimy być dostatecznie szczęśliwi i zadowoleni z życia.
            Darcy należała raczej do osób, które starają się patrzeć na świat w sposób, być może czasem aż nader, optymistyczny. W każdym spotkanym człowieku, choćby nie wiem jak zmieszał ją z błotem, dopatrywała się tych dobrych stron. Nigdy nie skupiała się na wadach drugiej osoby, a i podobnie miała, gdy znajdowała się w mało korzystnych dla siebie sytuacjach. Jednakże prawdą było, że odkąd została uprowadzona przez Malika, nie potrafiła dopatrzyć się niczego pozytywnego w swoim pobycie w tym pokręconym miejscu, aczkolwiek po szczerej rozmowie jaką odbyła z Tiffany, coś się zmieniło w jej podejściu. Sposób w jaki teraz patrzyła na Zayna... Było to takie odmienne od jej wcześniejszego podejścia do mulata. I tu wcale nie chodziło o żal i współczucie względem chłopaka. Ona po prostu nie potrafiła tego określić, ale wiedziała, że tamtego wieczora coś się zmieniło. To jak po raz pierwszy była w stanie spokojnie zasnąć i to do tego w jego silnych ramionach, w których poczuła się nienaturalnie bezpiecznie. Nawet chwilowo przeszło jej przez myśl, że mogłoby już tak pozostać.
           Kiedy patrzyła się na twarz śpiącego Malika, rozumiała, że nie uważa go już za bezdusznego kryminalistę, który liczy się tylko z własnym zdaniem i dba tylko o siebie. Ta jego okropna strona to była tylko maska, sposób na przetrwanie w tym okrutnym świecie, który tak szybko pokazał mu, że należy być silną i twardą osobą, jeśli chce się wytrwać.
Zasypiając, postanowiła sobie, że czas jaki jej tu pozostał, przeznaczy właśnie na poznanie Zayna. Chciała z nim rozmawiać, chciała aby to on jej się zwierzył, powiedział, że czuje się zagubiony, że nie wie co robić. Pragnęła całą sobą pomóc mu w staniu się lepszym człowiekiem, nawet jeśli miałoby to znaczyć, że będą musieli odbyć między sobą wiele nieprzyjemnych rozmów.
            - Przestań wreszcie - warknął rozdrażnionym głosem ciemnowłosy chłopak, będąc już kompletnie zirytowanym postawą Darcy. Jego szczęka na przemian to się zaciskała, to rozluźniała, kiedy swoim spojrzeniem przewiercał jej upartą osobę. Upierdliwość jaka od kilku dni biła od dziewczyny, zaczynała poważnie szarpać jego nerwy. Już sam nie wiedział jakich słów powinien używać, aby dać jej wyraźnie do zrozumienia, że jego zdanie nie ulegnie zmianie. Cóż to w ogóle był za pomysł z tym całym wyjściem?! Nagle, ni stąd ni zowąd, umaniła sobie w tej swojej ślicznej główce, że koniecznie chce stąd wyjść. Jakby jej tu źle było!
     - Przecież nie proszę o tak wiele - odparła ze stoickim spokojem, który tylko jeszcze bardziej zirytował Malika. Dziewczyna skrzyżowała ramiona na piersi z uwagą przyglądając się mężczyźnie, który siedząc na skórzanym krześle, tuż za swoim masywnym biurkiem, pocierał palcami nasadę nosa, zapewne zastanawiając się nad tym, jakby szybko i skutecznie się jej stąd pozbyć. - Możesz mnie nawet puścić w obstawie swoich wiernych kumpli - w ostatnie słowo wcisnęła wyraźną dawkę kpiny - ale błagam cię, pozwól mi chociaż na godzinę opuścić ten cholerny budynek - jęknęła swoim anielskim głosem, prześwietlając go swoim intensywnym spojrzeniem. Zayn poczuł się przez to nieco niekomfortowo, tym bardziej, że to on zazwyczaj był tym który przypierał przeciwnika do muru. Teraz miał wrażenie, że sytuacja uległa lekkiej zmianie i to on jest zmuszony wybronić się jakimiś istotnymi kwestiami. To było wyraźnie do bani.
     - Po kim ty jesteś taka kurewsko uparta? - warknął zmęczony, odchylając się na oparciu fotela, zakładając umięśnione ramiona na, nie gorzej wyglądającej, klatce piersiowej.
     - Wyraźnie ominąłeś wątek całej rozmowy - zauważyła spostrzegawczo dziewczyna, unosząc lekko swą brew ku górze. Ciemnowłosy przeklął w myślach fakt, że nastolatka musiała być na tyle mądra, aby nie dać się jego wiernym taktykom, które nie raz wyprowadziły go na prostą w niekomfortowych dla niego sytuacjach.
     - Czemu tak ci na tym zależy? Czemu akurat teraz? - zapytał zrezygnowany, nie mogąc doszukać się czegokolwiek lub kogokolwiek, co mogłoby spowodować jej nagłą chęć na opuszczenie budynku. Przeczesał włosy palcami, przyglądając się twarzy Darcy, która dzisiaj wyglądała zupełnie inaczej poprzez upięte wysoko włosy. Jedynie kilka kosmyków swobodnie okalało jej delikatną twarz, co dawało mu dodatek w postaci tego, że swobodnie mógł podziwiać jej łabędzią szyję, która aż prosiła się o porządne naznaczenie. Jej skóra wydawała się być taka gładka i nietknięta. Uwielbiał być dla kobiet tym pierwszym, który wprowadzał niewinne dziewice w świat erotycznych fantazji, zatem nie wincie go za to, że gdy ujrzał dzisiaj panienkę Fray, to zapragnął ją zaciągnąć do swojego pokoju i długo jej z niego nie wypuszczać. Och, już widział oczami wyobraźni jak jego zęby skubią słodycz jej ciała, kawałek po kawałku, by następnie ukoić podniecające pieczenie czubkiem swojego zwinnego języka. Tak, sam przed sobą musiał przyznać, że od jakiegoś czasu, miał coraz większą ochotę na Darcy, szczególnie wtedy, gdy przyglądał się jej ukradkiem, kiedy wykonywała najzwyklejsze, codzienne czynności. Lubił patrzeć jak przeczesuje swoje lśniące pasma włosów smukłymi palcami, jak zaspana z rana przeciera powieki i tradycyjnie kicha, gdy promienie słońca, łaskoczą jej zadarty ku górze nos. Przyłapał się nawet na tym, że od dwóch dni specjalnie budzi się wcześniej od niej, aby móc popatrzeć na jej śpiącą twarz.
Było to dla niego niezrozumiałe i chore. Nigdy się tak nie zachowywał, nie był typem faceta romantyka, który robi śniadania do łóżka i odgarnia kosmyki włosów z twarzy swojej śpiącej księżniczki, ale ostatnimi czasy, wydawało się, że właśnie tak postępował. Próbował to w sobie stłumić, nawet odwrócił się dzisiaj plecami do zaspanej dziewczyny, aby tylko nie wgapiać się w nią jak jakiś zauroczony wariat. Przecież blondynka irytowała go na milion różnych sposobów, pragnął jak najszybciej się jej pozbyć. Nie mógł zapomnieć czemu to robił. Jego głównym celem była Maya. Dlatego też nie mógł sobie wybaczyć tego, że pozwolił, aby w jakiś niewyjaśniony dla niego sposób, panna Fray zakorzeniła się w jego głowie.
            - Duszę się tutaj - odparła nastolatka zgodnie z prawdą. - Siedzę tu od cholernych dwóch tygodni. Jeśli przeciągnie się to o kilka godzin dłużej, to kompletnie zeświruję - westchnęła ciężko. Przez chwilę stała w bezruchu, wytrzymując natarczywe, zamyślone, a zarazem dziwnie błyszczące spojrzenie Malika, po czym powolnie podeszła do biurka, opierając dłonie na krawędziach mebla. - Proszę. Zależy mi na tym - dodała łagodnie, łapiąc z nim intensywny kontakt wzrokowy. Uczucie jakiego wtedy doznała... To było naprawdę dziwne. Prąd przeszywający jej całe ciało, nagły ucisk żołądka, który przez chwilę była skłonna pomylić z motylkami - to wszystko spadło na nią tak nagle, że musiała mocniej zacisnąć palce na drewnianej powierzchni, aby nogi się pod nią nie ugięły i nie sprowadziły jej do parteru. Walczyła o to, aby mężczyzna nie dostrzegł gęsiej skórki jaka pojawiła się na jej odkrytych ramionach.
     - Nie obchodzą mnie twoje pragnienia Fray - odparł cierpko Zayn, niszcząc tą dziwną atmosferę pomiędzy nimi. I tak, coś go tknęło tam głęboko w środku, gdy dostrzegł pieprzony zawód w jej oczach. Czemu czuł się źle z myślą, że najprawdopodobniej sprawił jej kurewską przykrość swoimi słowami? Szlag by to! Suka nic dla mnie nie znaczy.  - A teraz, kiedy wszystko sobie wyjaśniliśmy, wnoś się stąd, póki możesz zrobić to sama - warknął bezuczuciowo, wyciągając z jednej z szuflad plik papierów, skupiając na nim całą swoją uwagę. Nie chciał na nią patrzeć, nie mógł pozwolić na to, aby widok zasmuconej i zszokowanej Fray w jakikolwiek sposób na niego wpłynął.
     - Oczywiście panie Malik. Nie będę zabierać pieprzonemu egoiście, jego cennego czasu - rzuciła z wyraźnie załamanym głosem, po czym szybkimi krokami pokonała całe pomieszczenie i opuściła je, akcentując swoje wyjście mocnym trzaśnięciem drzwiami.
     - Kurwa mać! - wycedził przez zęby Malik, rzucając papierami przed siebie, patrząc jak kartki rozsypują się po całym pokoju. - Szlag by to - warknął do siebie, dodatkowo zrzucając całą zawartość biurka na ziemię. Następnie wstał na równe nogi, kilka razy pociągając nerwowo za swoje ciemne włosy, ostatecznie wywalając jeszcze obrotowe krzesło, wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i paczkę swoich ulubionych papierosów, po czym wyszedł na niewielki balkon, opierając się dłońmi o chłodną barierkę. Pieprzona Fray wpływa na niego w taki sposób, w jaki nie reagował na żadną inną kobietę poza Mayą. Pytanie, jak ma się tego wyzbyć?

            Darcy była wściekła, a zarazem zawiedzona. Sądziła, że jednak w Maliku pozostało chociażby tyle człowieczeństwa, iż zrozumie jej ludzką potrzebę kontaktu z zewnętrznym światem, ale jak widać - cholerny ignorant ma gdzieś wszystko. Liczy się tylko on i te jego pierdolone, chore plany. Aż śmiać się chce, jak tylko się pomyśli, że jeszcze kilka minut temu Fray była w stanie potwierdzić, że przez ostatnie dwa dni Zayn miał z nią stosunkowo przyjacielski kontakt. Zero większych kłótni, zamykania w pokoju, wydzierania się... Nawet wczoraj zasypiali razem, w słodkiej ciszy, każde pogrążone w swoich własnych myślach -  a to się raczej nie zdarzało. Zazwyczaj Zayn przychodził do sypialni dopiero grubo po północy, kiedy sądził, że Darcy spokojnie śpi.
            - Wiedziałam, że to trwało zbyt długo - rzuciła rozbawiona Tiffany, kiedy tylko dostrzegła siedzącą z zabójczą miną blondynkę, która wyżywała się na Bogu ducha winnej butelce wody, która trzeszczała podczas zgniatania przez szczupłe palce dziewczyny. Zęby Darcy zgrzytnęły nieprzyjemnie, co szatynka skwitowała jedynie szybkim podniesieniem rąk ku górze. - Co tym razem spieprzył? - spytała z westchnieniem Ti, przysiadając się po przeciwnej stronie kuchennej wysepki, wlepiając intensywne spojrzenie w postać blondynki.
Dziewczyna musiała przyznać, że odkąd jej nowa znajoma, która coraz bardziej pięła się do miana przyjaciółki, wyznała jej prawdę o przeszłości Malika, jak i swojej własnej, dostrzegła wielką zmianę w jej osobie. I tu wcale nie chodziło o metamorfozę zewnętrzną, ale raczej duchową. Wydawała się być bardziej otwarta, zupełnie jakby pozbyła się tego brzemienia, które cały czas samotnie była zmuszona dźwigać na swoich plecach. Darcy w jakiś niewyjaśniony sposób czuła się częścią jej starego życia, chciała za wszelką cenę pomóc dziewczynie i pokazać jej, że nie pozostawi jej samej z tym wszystkim.
Dlatego też, gdy patrzyła na uśmiechniętą, pełną życia Tiffany, nie mogła wyjść z podziwu dla dziewczyny. Była pod wielkim wrażeniem tego, jak ciemnowłosa potrafi sobie poradzić z dawnymi koszmarami i że choć przez cały czas wspinała się po stromym szczycie, pełnym ruchomych punktów, to nieugięcie dążyła do celu, którym było zapewne spokojne, szczęśliwe życie, którego Fray życzyła jej z całego serca. Chciałaby, aby Ti również zostały wynagrodzone te wszystkie rany i okropne cierpienie. Pragnęła, by za kilka lat spotkać ją na ulicy, w towarzystwie przystojnego, opiekuńczego męża, który kochałby ją nad życie, a ona oświadczyłaby jej, że jest prawdziwie szczęśliwa oraz oczekują w niecierpliwości powiększenia się rodziny. Blondynka z całych sił wierzyła, że kiedyś do tego dojdzie, a ona z ręką na sercu, będzie mogła przyznać, że zrobiła co w jej mocy, aby Fany była bezpieczna.
            - Nie rozumiem - wyrzuciła z siebie Darcy, garbiąc niego swoje kruche ramiona. - Sądziłam, że nasze relacje się poprawiają i nie będziemy zmuszeni wracać do nieprzyjemnych stosunków pomiędzy nami - dodała nieco ciszej, wlepiając spojrzenie w niebieską zakrętkę od butelki, przesuwając po jej powierzchni opuszkami drżących od emocji palców. - Chyba po prostu nie potrafimy jednak inaczej - wyszeptała, tym razem przenosząc swój nieco zaszklony wzrok na postać zaskoczonej Tiffany. Widać było, że słowa blondynki mocno ją zdezorientowały, nie sądziła, że Darcy może zależeć na pozytywnych relacjach z Zaynem.
     - Wiesz, że mój brat jest skomplikowanym człowiekiem - zaczęła niepewnie szatynka, kładąc dłoń na chłodnej ręce Darcy. - Ale czemu ci tak na tym zależy Darc? Czemu tak się tym przejmujesz?
            Brwi blondynki zmarszczyły się minimalnie, a w gardle pojawiła się nieprzyjemna suchość. Przełknęła dwa razy ślinę, zwilżając suche, popękane wargi koniuszkiem języka, w głowie poszukując odpowiedzi na pytanie towarzyszki. Czemu tak nagle interesuje mnie to, co jest pomiędzy mną, a tym pomyleńcem? Przecież to bezsensowne!
Dziewczyna czuła się nieco zagubiona. Do tej pory nie zwróciła na to najmniejszej uwagi, ale faktycznie ostatnio coraz bardziej przejmowała się tym jak przebiegają jej rozmowy z Malikiem i jaki stosunek ma do niej ciemnowłosy. Dwa razy myślała nad tym co robi, bądź powie, nieświadomie nie chcąc go denerwować. Ale czy kryło się za tym coś więcej, niżeli tylko chęć pomocy mu i ominięcia nieprzyjemnych sporów? Och, chciałaby powiedzieć pieprzone nie. Chciałaby, ale nie może, gdyż sama dobrze wiedziała, że w głębi jej serca działo się coś dziwnego. Nie rozumiała jeszcze tego, ale obawiała się, iż może to wkroczyć na nieoczekiwany dla niej tor.
            - Wiesz co? Zapomnij o tym, gadam od rzeczy - zaśmiała się gorzko blondynka, wstając na równe nogi. - Chyba lepiej pójdę do pokoju. Nie chcę jeszcze bardziej denerwować twojego brata - wykręciła się od dalszej wymiany zdań, doskonale wiedząc jednak, że zapewne szatynka prześwietliła ją na wylot i dobrze wiedziała, że coś jest na rzeczy. Fray pozostawało jedynie modlić się o to, aby nie doszła do tego za szybko.
            Kiedy przechodziła pustym korytarzem, klęła na siebie za to, że sama skazała siebie na zamknięcie w tych pieprzonych czterech ścianach. Było to jednak pierwsze, co wpadło jej do głowy. Zastanawiała się tylko nad tym, co będzie robić w cholernym pokoju Malika, gdzie nie ma choćby jednej interesującej rzeczy, której mogłaby poświęcić swój wolny czas.

           - Czemu sądzisz, że narażę swoje stosunki z Malikiem, żeby ci pomóc? - spytał wyraźnie rozbawiony blondyn, prześwietlając swoim niewinnym, błękitnym spojrzeniem twarz niewzruszonego niczym Liama. Brunet z wyraźnym zainteresowaniem obracał w palcach srebrną zapalniczkę, nawet nie zaszczycając swojego towarzysza choćby krótkim zerknięciem.
            Payne postanowił spotkać się z Horanem sam na sam. Fray był dla niego jedynie zbędnym balastem, a i nie musiał wiedzieć, jakie jest drugie dno jego zaangażowania w odzyskanie Darcy. Naiwny Ashton myślał, że mężczyzna żywi jakieś prawdziwe uczucia względem jego młodszej siostrzyczki. Być może było tak kiedyś, jednakże teraz nie mógł sobie pozwolić na jakiekolwiek słabości. Z blondynką łączyła go jedynie jakaś niewidzialna więź i sam fakt, że jeszcze z niej nie zrezygnował. Była jego własnością i nie zamierzał stać bezczynnie i patrzeć, jak jakiś kutas bezwstydnie to wykorzystuje. Owszem - trzymał się z dala od Darcy, ale jego ludzie deptali jej po piętach. To oni pozbywali się wszystkich adoratorów nastolatki i zdawali pełny raport z dnia dziewczyny. Wiedział o niej każdy najmniejszy szczegół.
            - Może wystarczy to, że puszczę w niepamięć fakt, że przez ciebie straciłem połowę moich ludzi? - uśmiechnął się nieprzyjemnie mężczyzna, dostrzegając grymas rosnący na twarzy Nialla. Wiedział, że ta propozycja będzie dla niego nie do odrzucenia.
     - Oj daj spokój, chyba nie żywisz nadal do mnie urazy o ten mały incydent ze statkiem w Madrycie? - spytał wyraźnie rozbawiony, choć w jego oczach wyraźnie odmalowała się cicha ulga. Wiedział jakim typem człowieka jest Payne - nie odpuszczał on łatwo i zapewne nie spocząłby, dopóki jego ludzie nie przynieśliby mu jego odciętej głowy. - Wiesz, że wybuch nie był moim pomysłem?
Wargi Liama zadrżały minimalnie.
     - Malik również za to odpowie, nie martw się przyjacielu - odparł z powagą, wzdychając ciężko. Potarł swój kilkudniowy zarost na twarzy, pochylając się nieco nad blatem stołu, który jako jedyny oddzielał go od siedzącego Horana. - Pytanie, czy będziesz tak dobrym kumplem i czy będziesz za to współodpowiedzialny?
Z twarzy blondyna zniknął uśmiech, a zastąpiła go śmiertelna powaga. Jego powieki przymrużyły się lekko, a zmarszczone czoło świadczyło o tym, iż szybko podejmował słuszną decyzję w swojej głowie. Payne jednak już był rozeznany z  ostatecznym wyrokiem. Znał go zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć jak wielkim egoistą jest Niall. Troszczył się tylko o siebie i swoje interesy, a wplątywanie się z nim w jakiekolwiek układy, zazwyczaj kończyło się niekorzystnie dla tej drugiej osoby. Horan był typem człowieka, który niczym pasożyt żerował na innych, widząc w tym jedynie swój cel. Nie przejmował się tym, jaką taktykę nie raz był zmuszony podjąć, aby dopiąć swego. Irlandczyk i jego biznes były niczym zaraza - jeśli choć raz będziesz mieć z nią styczność, już się od niej nie uwolnisz.
     - Musimy działacz szybko - odparł ostatecznie Niall, prostując się na kanapie. - Styles będzie tu pod koniec przyszłego tygodnia.
     - Chcesz mi powiedzieć, że Malik...? - odparł w wyraźnym szoku Liam, zastygając w bezruchu, wpatrując się z niedowierzaniem w niezadowoloną twarz towarzysza. Usta blondyna wykrzywiły się w wielkim grymasie obrzydzenia, więc aby pozbyć się swojego sfrustrowania uniósł do góry swoją szklankę z whisky, której wcześniej nie tknął i wypił jej całą zawartość na jednym wdechu. Następnie spojrzał na rozdrażnionego Payne'a i przytaknął niechętnie głową, dostrzegając niebezpieczne ogniki w oczach bruneta. - Pieprzony sukinsyn.

            Darcy zmarszczyła z oburzeniem brwi, niechętnie przekręcając się z brzucha na plecy, spod przymrużonych powiek przyglądając się stojącej nad nią postaci Zayna. Jego mina wyrażała jedynie wielką niechęć i zrezygnowanie, jednakże nie była w stanie określić tego, co tym razem zrobiła znowu "nie tak". Przecież zamknęła się grzecznie w tym cholernym pokoju i od dwóch godzin nie wyściubiała z niego swego ciekawskiego nosa. A może właśnie chciał ją opieprzyć za to, że nie zrobiła niczego, za co mógłby się na nią wydrzeć? W końcu ten popapraniec jest zdolny do wszystkiego.
            Jej usta zacisnęły się w wąską linię, a zmarszczone czoło wyraźnie sugerowało, iż nie koniecznie cieszy ją jego nagłe towarzystwo. I owszem, wiedziała, że to piekielnie dziecinne z jej strony, ale hej! On wcale nie był lepszy, a poza tym to czemu ona zawsze miała świecić przykładem?
            - Spałam - odparła wyraźnie urażona, łapiąc z chłopakiem kontakt wzrokowy. Jego oczy błysnęły lekko, a z gardła wydobyło się kpiące prychnięcie.
     - Drzemałaś - to stanowcza różnica - rzucił z cynicznym uśmiechem, po czym  rzucił jej na brzuch jakieś ubrania, bez słowa odwracając się na pięcie. Kiedy był tuż przy drzwiach, zatrzymał się jeszcze na chwilę, zerkając na nią przez ramię. - Nie każ mi długo na siebie czekać - dodał już z wyraźną obojętnością, po czym ulotnił się, zostawiając ją z milionem myśli w głowie. Spojrzała się bezradnie wpierw na ubrania, potem na miejsce, w którym jeszcze kilka sekund temu znajdował się mulat.
            Jak to? To jednak wyjdzie z tego pieprzonego budynku?

 
 

Od autorki:
Rany, co tu dużo mówić?
Cholernie długo mnie tutaj nie było, za co przepraszam z całego serduszka. Muszę przyznać, że przez ostatni czas byłam tak bardzo skupiona na swoim życiu prywatnym, że kompletnie zapomniałam o moich blogach, co wiem, jest wręcz niewybaczalne! D;
Potem jak się zalogowałam i zobaczyłam ile mam codziennie wyświetleń, pomyślałam sobie : Ty egoistko! Trzymasz wszystkich w niepewności i napięciu, nie dając żadnego znaku życia, a niektórzy z czytelników nadal wiernie czekają na nowy rozdział. Tak nie można!
Dlatego też zdeterminowałam się i próbowałam coś z siebie wykrzesać, ale przyznaję, że przyszło mi to cholernie trudno ;( Ciężko było mi ponownie wczuć się w główną bohaterkę i jej historię, ale mam nadzieję, że moje kilkugodzinne starania i poprawki dały przynajmniej minimalne efekty.
Wiem również, że pewnie większość z Was ostro się na mnie wkurzyła i rzuciła wszystkie moje blogi w cholerę - całkowicie to rozumiem - ale mam nadzieję, że przynajmniej cząstka tych, którzy wiernie tu pozostali, będą w stanie mi wybaczyć i będą chcieli kontynuować ze mną tworzenie dalszej historii :)
Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział to pewnie nie "to co kiedyś", ale mam nadzieję, że przynajmniej da się przeczytać i będziecie na tyle miłe i kochane i pozostawicie po sobie jakiś ślad <3

 
 
нσρє♥

sobota, 20 września 2014

Rozdział 12

>Podkład muzyczny<

            Jej ciało zdawało się być niczym, zupełnie jakby przypominało swoją wagą piórko. Nogi rytmicznie kołysały jej się na boki z każdym postawionym przez niego krokiem, a głowa bez oporów przytulała się do czarnej, męskiej koszulki, przesiąkniętej charakterystycznym zapachem chłopaka. Zmysły zdawały jej się szaleć, gdy do nozdrzy dostawał jej się aromat cynamonu, mięty i nikotyny, który był niczym niezwykła mieszanka wybuchowa.
Kosmyk zbłąkanych włosów opadł jej na twarz, łaskocząc uporczywie w nos, jednakże uparcie starała się to ignorować, nie poruszając żadną częścią swojego wiotkiego ciała. Powieki miała lekko przymknięte, a jej serce biło miarowo, choć dolna partia brzucha zaciskała się w dość dziwny, ale znany jej sposób.
           Chciała się przed tym obronić. Wiedziała, że jakakolwiek bliskość ze strony mulata wpływa na nią nieoczekiwanie, czego zupełnie nie potrafiła kontrolować. Po prostu, gdy szatyn był w zasięgu jej wzroku, w jej wnętrzu pojawiał się istny wulkan uczuć. To jak nie raz działał na nią Zayn było nie tylko zaskakujące, ale i w pewnym sensie odświeżające. Już dawno nie czuła czegoś takiego. Nareszcie zaczynała czuć, że żyje, że jednak jakieś ostatki ludzkich, pozytywnych uczuć nadal gdzieś tam w niej są i aby pomóc im wyjść na wolność, musi się jedynie nieco bardziej postarać, przyłożyć. Nie wiedziała tylko, czy aby przypadkiem nie będzie to dla niej zgubne.
            Spomiędzy jej warg wydobyło się ciche westchnięcie, gdy Zayn delikatnie położył ją na miękkim materacu łóżka, który lekko zapadł się pod jej ciężarem. Chłodna pościel wywołała na jej nagich ramionach gęsią skórkę, więc wzdrygnęła się niewidocznie, mając dziwne wrażenie, że ciemnooki przez cały czas przygląda się jej leżącej w bezruchu sylwetce. Sama nie wiedziała czemu, ale przez tą myśl poczuła się tak jakby nieco lepiej. Czyżby cieszył ją fakt, że znalazła się w jego centrum uwagi?
            Blondynka cudem powstrzymała się przed cichym sapnięciem, kiedy poczuła pod plecami ciepłą rękę szatyna. Chłopak z nadzwyczajną precyzją przytrzymał jej w półleżące ciało jedną dłonią, zaś drugą bez najmniejszego problemu rozpiął guziki koszuli jaką pożyczyła jej Tiffany i chwilę później położył ją gdzieś na bok, pozostawiając dziewczynę w samym staniku. Darcy nie mogła powstrzymać dzikiego rumieńca jaki wpłynął na jej blade policzki, aczkolwiek dziękowała Bogu za to, że było już grubo po północy, a w pokoju panowały wręcz egipskie ciemności, co działało w tym momencie na jej wielką korzyść.
Musiała powstrzymać się przed uśmiechem jaki cisnął jej się na usta, gdy poczuła jak Zayn z niemalże delikatnością motyla kładzie ją z powrotem na łóżku. Następnie jego dłonie przesunęły się po jej biodrach, prosto na krańce czarnych legginsów, które zaraz dołączyły do koszuli. I choć już po raz któryś z kolei zmuszona była pokazywać mu się w samej bieliźnie, to tym razem nie czuła się tym jakoś szczególnie skrępowana. Owszem, robiło jej się gorąco, gdy czuła przeszywający wzrok chłopaka na swoim ciele, aczkolwiek ze zdziwieniem stwierdziła, że było to raczej pozytywne uczucie. Podniecające.
            Dyskretnie zgryzła wnętrze policzka, gdy pod głową poczuła miękką poduszkę, a jej ciało, chwilę później, zostało zakryte po samą szyję jedwabistą pościelą. Przez kilka sekund czuła jeszcze na policzku gorący, miętowy oddech Zayn'a, który się nad nią pochylał, lustrując wzrokiem jej "śpiącą" twarz. I kiedy Darcy już myślała, że mulat odsunie się, dając jej nieco więcej przestrzeni osobistej, stało się coś, co kompletnie ją zaskoczyło. Miękkie, pulchne usta Malika zetknęły się z jej czołem, składając na nim czuły pocałunek. Ten miły gest był jednak tak krótki, że musiała bić się z wewnętrznymi myślami, czy to aby na pewno miało przed chwilą miejsce. To było nie tylko nieprawdopodobne, ale i nadzwyczaj przyjemne. Czuła jak duża fala ciepła przepływa przez jej napięte ciało, a usta mimowolnie wykrzywiają się w delikatnym uśmiechu. Darcy zupełnie już nad tym nie panowała. Sam nie wiedziała, co sprawiło, że tak diametralnie zmieniła swoją postawę wobec chłopaka. Czyżby sama po prostu uznała, że nie warto z tym walczyć? A może stało się to za sprawą Ti, która odbyła z nią bardzo ważną rozmowę, niecałą godzinę temu?
            Powieki blondynki otworzyły się delikatnie, a jej karmelowe tęczówki utkwiły się w szarym suficie. Słyszała odgłos lecącej wody z łazienki, więc była przekonana, że właśnie w tym momencie Malik brał prysznic. Potarła palcami skronie, marszcząc delikatnie czoło, gdy przypomniała sobie słowa Tiffany.

            Darcy roześmiała się perliście, machając niedowierzająco głową, gdy przyglądała się minie Fany, która starała się naśladować wściekłego Malika. Musiała przyznać, że wychodziło to dziewczynie niezwykle precyzyjnie, a w jej głowie pojawiła się dziwna myśl, czy Ti przypadkiem nie ćwiczy czasem tego przed lustrem.
            - Nie rozumiem, czemu taki jest - westchnęła ciężko blondynka, chociaż na jej ustach nadal błąkał się leniwy uśmiech. - Czasami zachowuje się jak skończony cham i dupek. Wszystkich traktuje przedmiotowo. Mam wrażenie, że potrafi jedynie wydawać rozkazy i wymagać od innych, natomiast on sam nie oferuje nic w zamian - mruknęła już nieco poważniej, podkulając nogi, opierając na zgiętych kolanach brodę. Dziewczyna z uwagą przyglądała się twarzy szatynki, która nagle dziwnie posmutniała. W jej oczach wymalował się najprawdziwszy żal, a usta ułożyły się w coś na kształt cierpiętniczego grymasu. Tiffany zaczepiła za ucho kosmyk niesfornych włosów, po czym usiadła nieco wygodniej, zaciskając dłoń na kubku z parującą herbatą.
            - Wiesz, ludzie pokroju Malika, nie rodzą się Tacy - odparła monotonnym głosem. - Coś ich do takiego zachowania zmusza. Przeszłość, przed którą ciężko jest im uciec - powiedziała to już zdecydowanie ciszej, spuszczając wzrok na szary koc, którym nadal obie były przykryte. W brązowych oczach Fray pojawiły się ogniki zdezorientowania. Zmarszczyła delikatnie swoje czoło, a w jej głowie echem odbiły się słowa Louisa: "Malik nie jest aż taki zły na jakiego wygląda. Miał bardzo trudne dzieciństwo. Jeszcze rok temu nie był aż taki... agresywny i bezduszny, jednak to co mu się przydarzyło, odmieniło go. Przestał nad sobą panować. Przestał przejmować się uczuciami innych".
            - Co go spotkało? - wyszeptała cicho Darcy, czując dziwny kłucie w sercu. Sama nie wiedziała czemu tak bardzo się tym przejęła. Przecież nie interesowała ją przeszłość tego popaprańca... Prawda?
     - Stracił wszystko co było dla niego cenne w życiu - odparła ze smutnym uśmiechem. Po plecach blondynki przesunął się nieprzyjemny dreszcz. Z dziwnym napięciem wpatrywała się w twarz Tiffany, podświadomie wiedząc, że to dopiero początek wyznań. - Wiesz... Całe jego życie było popieprzone - zaśmiała się gorzko. - Ojciec tyran, który znęcał się nad całą rodziną. Matka, która nie potrafiła uwolnić się od tego cholernego pijaka i powiedzieć mu stanowcze "Nie" - wzrok Ti utkwiony był ślepo w białym kubku. - Ten skurwysyn nie liczył się z niczym. Nie obchodziła go jego własna rodzina, za którą powinien wziąć cholerną odpowiedzialność. Matka harowała jak głupia jako sprzątaczka i ekspedientka w spożywczaku. Wszystko co zarobiła jednak, zawsze szło na alkohol. Starała się odkładać pieniądze, chować je przed ojcem, ale ten dupek i tak zawsze je znajdował. A jak nie mógł, to skutecznie zmuszał ją do tego, aby mu powiedziała gdzie są - dolna warga Ti niekontrolowanie zadrżała, a ciało napięło się mocno. - Wiesz, że Zayn nie był jedynakiem? - spytała ze smutnym uśmiechem. - Miał młodszą siostrę. Jej ojciec również nie szczędził  - wycedziła przez zaciśnięte mocno zęby. - Zayn był mocno związany z nią i mamą. Nie potrafił znieść tego, jak ojciec je traktuje, ale również nie wiedział co zrobić, aby temu zapobiec... Na miłość boską, przecież on miał tylko dziewięć lat! Był bezbronnym dzieckiem, a już wtedy obarczał się winą za to, że nie potrafi ich ochronić przed tym skurwysynem - pomachała niedowierzająco głową. - Ojciec zazwyczaj karał go w najgorszy sposób. Znęcał się nad nim psychicznie. Często wieczorami robił mu widowiskowy pokaz. Na zmianę, okaleczał to matkę, to siostrę, a on musiał na to patrzeć. Był wtedy taki bezbronny. Przestraszony - szeptała z bólem w głosie. - Najgorsze było jedynak wtedy, gdy ojciec okładał siostrę stalową sprzączką od swojego skórzanego paska, po którym zostawały ślady na całe życie . Tak straszliwie wtedy krzyczał. Błagał go na kolanach, zalewał się łzami, mówił, żeby zostawił ją w spokoju, a wyżył się na nim. Żeby pozwolił jej i matce odejść, a on zostanie - po jej policzkach popłynęło kilka pojedynczych łez. - Pewnego dnia, wszystko w nim wybuchło. Kłótnia poszła wtedy o jakąś zwykłą głupotę, ale to wystarczyło, żeby matka oberwała w twarz. Siostra nie miała tyle szczęścia i dostała metalowym prętem, który połamał jej trzy żebra i zostawił okropną bliznę na prawym boku. To wtedy właśnie przestał się kontrolować. Zayn bez zastanowienia chwycił nóż leżący w pobliżu i... Kiedy ten skurwysyn miał zadać kolejny cios jego siostrze... Po prostu poderżnął mu gardło. Miał wtedy tylko czternaście lat - zachlipała głośno, a tusz z jej rzęs zaczął powoli pokrywać jej policzki. - To sprawiło, że coś w nim pękło. Złamał się na kilka części i nie potrafił ich już razem skleić - dodała ciszej, pociągając nosem. - Oczywiście stwierdzono zgon, a Zayn został oskarżony o morderstwo. Został jednak uniewinniony, gdyż uznano, że działał w obronie własnej, jak i innych członków rodziny - westchnęła ciężko, przymykając na moment powieki. - Kiedy go jednak wypuszczono to nie był już ten sam Malik. Oczywiście nadal troszczył się o matkę i siostrę, ale jego delikatna strona niemal całkowicie zniknęła.
           Drżące usta Darcy były całkowicie rozchylone, a ona nawet nie zorientowała się, że sama zaczęła płakać. Nie szlochała, ale łzy ciurkiem płynęły po jej bladych policzkach. Najprawdziwszy ból ściskał ją za serce, gdy wyobrażała sobie dziewięcioletniego, przerażonego Zayn'a. Zayn'a, który w dzieciństwie był zmuszony przechodzić przez takie piekło. Szczerze nienawidziła całą sobą ojca chłopaka, który będąc bezdusznym tyranem przyprawił Malika o taki okropny los. Jako czternastoletnie dziecko zmuszony był zabić człowieka. Człowieka, który krzywdził ukochane mu osoby, a jednocześnie był jego rodzicielem.
            I wtedy coś do niej trafiło. Wiecznie zakryte ręce Tiffany, blizna jaka widniała na jej obojczyku, którą zawsze pokrywała fluidem i dziwnie bladła, gdy tylko Darcy się o nią wypytywała...
           Blondynka gwałtownie przysunęła się do zrozpaczonej przyjaciółki i podciągnęła jej koszulkę ku górze, z przerażeniem w oczach przyglądając się okropnej bliźnie, jaka szpeciła niemal całą, prawą część jej ciała. Była to gruba, zmarszczona bruzda, która wiodła za sobą wiele bolesnych wspomnień.
           W oczach Darcy ponowie zagościły łzy bezradności. Spojrzała się z bólem na zapłakaną twarz szatynki, dopiero teraz dostrzegając te oczy, tak podobne do tych Malika. Do tego pulchne usta, kruczoczarne kosmyki włosów.... Jak mogła być taka głupia i wcześniej tego nie zauważyć?!
            - Och Tiffany - wyszeptała załamana, łapiąc dziewczynę mocno w swoje objęcia. Nie potrafiła przyswoić myśli, że dziewczyna była siostrą Malika i przechodziła dokładnie przez to samo piekło. Przecież była taka delikatna, krucha....
     - On ma teraz tylko mnie - wyjąkała przez płacz brązowooka, zaciskając swoje ramiona wokół szyi Fray. Tak dobrze czuła się przy niej. Po raz pierwszy się komuś z tego zwierzyła, po raz pierwszy miała przy sobie kogoś, kto przejmuje się jej losem. Miała prawdziwą przyjaciółkę, która była dla niej niczym cenny skarb.
            Palce blondynki monotonnie przesuwały się po włosach Fany, starając się ją jakoś uspokoić i dodać jej otuchy. Czuła jak łzy przyjaciółki skapują na jej ramię, jednakże nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Teraz liczyło się dla niej tylko to, aby pokazać dziewczynie, że nie jest sama i że zawsze jej pomoże.
             - Ale to nie wszystko - dodała już nieco spokojniej Tiffany, odsuwając się na niewielką odległość od zmartwionej Darcy. - Kiedy tylko Zayn uzyskał pełnoletność, nasza mama zmarła - spuściła zaszklony wzrok na swoje palce, którymi nerwowo się bawiła. - Źle to zniósł. Odciął się od każdego, nawet ode mnie. Bałam się, że go stracę, że nie będę mieć w nim już oparcia - wzięła głęboki wdech, przymykając powieki. - Zayn stał się wtedy strasznie nieznośny. Czasami mnie nawet przerażał swoją porywczością i gwałtownością. Zastanawiałam się, czy kiedyś i na mnie nie podniesie ręki, tak jak robił to ojciec - dodała cicho, zupełnie jakby się tego wstydziła. - Kiedy myślałam, że już nic nie pomoże, na jego drodze stanęła Maya - wargi dziewczyny wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu. - Kompletnie przewróciła jego światem. Pojawiła się znikąd i sam nie wiedział nawet czemu, ale miała na niego niesamowity wpływ. Większy ode mnie. Zawsze liczył się z jej zdaniem, była dla niego naprawdę cholernie ważna. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy zorientował się, że najnormalniej w świecie się w niej zakochał. Tak po prostu - zaśmiała się przez łzy, ocierając mokre policzki. - Stopniowo zaczynał się dla niej zmieniać. Widać było, że chciała, aby stał się lepszym człowiekiem. To co było pomiędzy nimi, było po prostu... Piękne. Prawdziwa, pierwsza miłość. Zayn nie wyobrażał sobie życia bez niej - jej uśmiech się poszerzył. - Oświadczył się jej. Uwierzysz? - parsknęła cichym śmiechem, a w jej oczach zawitały lekkie iskierki. - Wszystko układało się między nimi idealnie. W życiu nie widziałam, aby mój brat był taki szczęśliwy. Pomyślałam sobie wtedy, "To jest właśnie ten moment, kiedy Bóg wynagradza mu te wszystkie wyrządzone w dzieciństwie krzywdy". Naprawdę sądziłam, że będzie już tylko lepiej - jej uśmiech nagle znikł. - Ale pewnego dnia... Maya po prostu zniknęła. Tak bez słowa - smutek na twarzy Tiffany ponownie stał się widoczny. - Zayn wpadł wtedy w istny szał. W życiu go takiego nie widziałam. W furii przypominał mi ojca. Przeszukał cały cholerny Londyn, ale to się na nic nie zdało - uniosła wzrok na bladą twarz Darcy. - Już prawie pogodził się z jej odejściem, ale jakieś dwa miesiące temu, powiedział mi, że wie kto jest odpowiedzialny za jej zniknięcie. Wiesz czyje nazwisko wymienił?
            W oczach Fray pojawiły się kolejne łzy, a serce boleśnie zakołatało jej się w piersi. Żołądek miała zaciśnięty w ciasny supeł, a powietrze zdawało się zatrzymać gdzieś głęboko w jej płucach, tym samym przyduszając ją lekko.
     - Mojego brata - wyszeptała z niedowierzaniem, widząc jak Tiffany przytakuje delikatnie głową.

             Darcy gwałtownie przymknęła powieki, gdy usłyszała jak Malik wraca do pokoju. Szatyn odłożył coś na szafkę nocną z cichym brzdękiem, po czym powolnymi krokami zbliżył się do łóżka. Chwilę później materac po drugiej stronie ugiął się lekko, a serce dziewczyny zatańczyło w szybszym tempie. Krew buzowała jej w żyłach, przez co nie mogła skupić się na swoim nierównym oddechu. Z dziwnym napięciem przyjęła fakt, że gorące ramię Zayn'a zaborczo przyciągnęło jej kruche ciało do jego nagrzanego torsu. Za wszelką cenę starała się rozluźnić swoje napięte mięśnie, aby nie dać po sobie poznać, że jednak nie śpi.
 Z lekkim ociąganiem przybliżyła się do niego, po czym schowała nos w jego obojczyku, zaciągając się świeżym zapachem żelu pod prysznic z firmy AXE. Rozciągnęła usta w leniwym uśmiechu, wzdychając lekko, gdy opuszki palców mulata pogładziły fakturę jej skóry na plecach. To było takie przyjemne. Jego bliskość była uzależniająca.
           
 "Ludzie pokroju Malika, nie rodzą się Tacy. Coś ich do takiego zachowania zmusza. Przeszłość, przed którą ciężko jest im uciec"
 
            W oczach blondynki pojawiły się łzy bólu. Nie potrafiła pojąć tego, przez co Zayn musiał przejść jako dziecko. Dziewięcioletnie, bezbronne dziecko, które krzywdzono na każdym kroku. Do tego jeszcze zabójstwo ojca, śmierć matki, zniknięcie ukochanej....
            Coś ścisnęło ją w środku, gdy przypomniała sobie o Mayi. To do niej należało serce Malika. To ją kochał, to ona mu pomogła w najgorszych chwilach. Sama myśl, że gdyby jednak Darcy poznała Zayna wcześniej, to niewykluczone, że i ona byłaby w stanie pomóc mu się zmienić, powodowała niekontrolowany skurcz żołądka. Chciała być tą pierwszą. Chciałaby cofnąć czas i pojawić się przed Mayą.
            - Tak bardzo mi przykro - wyszeptała w pierś chłopaka, mocząc jego gładką skórę łzami.



Od autorki:
Witam Was moje dziubki z nowym rozdziałem! <3
Wiem, że może nie jest on zadowalająco długi, a pikantnych sytuacji pomiędzy Darcy, a Zaynkiem brak, ale myślę, że chyba każda potwierdzi moje zdanie, że mimo tego, jest to bardzo dużo wnoszący rozdział. Dowiedziałyście się co nieco o przeszłości Malika, o tym że ma siostrę (WHAT?! 0.O) i dlaczego akurat blondynka jest "ofiarą" mulata. Do tego pojawia się wyjaśnienie kim jest postać Mayi, o której wspominałam już co nieco w poprzednich notkach.
Nie wiem jakie odczucie miałyście Wy podczas czytania, ale z ręką na sercu mogę powiedzieć, że ja sama się rozkleiłam, kiedy pisałam rozmowę pomiędzy Tiffany, a Darcy. Naprawdę, nie sądziłam, że aż tak może mnie to ruszyć, tym bardziej, że przecież wiedziałam co chcę napisać :o
Jeśli mam być z Wami szczera, to ten rozdział był już gotowy jakieś dwa dni temu, ale musiałam go na spokojnie posprawdzać, przeczytać kilka razy i upewnić się, że nic nie schrzaniłam i ze spokojnym sumieniem mogę go dodać (:
 
Chciałabym również wiedzieć, co sądzicie o dodawaniu podkładu muzycznego do rozdziałów? Czy któraś z Was skorzystała z linku jaki podałam na początku notki? Lepiej Wam się czytało? Uważacie, że to dobry pomysł i warto jest je zamieszczać, czy lepiej dać sobie spokój?
 
Z całego, szczerego serducha dziękuję Wam za wszystkie opinie i komentarze. Uśmiech nie znika mi z twarzy, gdy czytam od Was tyle pozytywów. To tak bardzo mnie motywuje do dalszego działa! <3
Dzięki Wam, w chwilach załamania, wiem, że nie mogę się poddać i że to co robię ma jednak sens i ktoś to docenia. To naprawdę piękne, że wszystkie mnie wspieracie w tak wspaniały sposób. Jestem niezmiernie wdzięczna za to, że jesteście ze mną :*
 
PS Myślę, że rozumiecie fakt, że razem z wrześniem mam jeszcze więcej spraw na głowie, a więc rozdziały mogą pojawiać się dość często, ale po prostu krótsze (:
 
 

нσρє♥

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 11


            Jej oddech zdawał się zatrzymać gdzieś głęboko w płucach, gdy szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w stróżki krwi, jakie zostawiła na beżowych kafelkach w łazience Louisa. Sama myśl, że szkarłatna ciecz należy właśnie do niej, wiązała jej nieprzyjemnie żołądek i powodowała silne mdłości, z którymi zacięcie walczyła. W głowie starała się spokojnie policzyć do dwudziestu, aczkolwiek nie bardzo mogła się skupić przez Zayna, który niekomfortowo podnosił jej nogę do góry, z zainteresowaniem przyglądając się bolącej ranie.
          - Ała! - wrzasnęła pośpiesznie Darcy, gdy mulat bez zbędnego - według niego - ostrzeżenia polał jej ranę wodą utlenioną, powodując nieopisane pieczenie. - Porąbało cię idioto?! Może by tak delikatniej! - warknęła, chcąc wyrwać stopę z jego uścisku, jednak ten szybko zareagował i złapał ją za kostkę, pociągając nieco do przodu w wyniku czego momentalnie złapała się kantów pralki, aby przypadkiem nie zaliczyć bolesnego upadku. Zgromiła swoim spojrzeniem Malika, który jedynie uśmiechnął się ironicznie.
- Nie ja kazałem ci rozbijać moje perfumy - odparł oskarżycielsko, ponownie dotykając wacikiem jej rany, na co wzdrygnęła się, chcąc zabrać nogę. - Przestań się wiercić! - warknął rozdrażniony brunet, zaciskając mocniej palce na jej skórze. Blondynka zacisnęła z całej siły zęby, marszcząc gniewnie czoło.
- Gdybyś był odrobinę delikatniejszy, siedziałabym spokojnie - fuknęła oburzona. Malik przewrócił oczami w geście irytacji.
- Ciesz się, że w ogóle to robię. Równie dobrze mogłem cię tam zostawić - podsunął, uśmiechając się do niej cynicznie, na co jej wargi wykrzywiły się w bliżej niezidentyfikowanym grymasie.
 - Och my hero - westchnęła teatralnie, zaraz sycząc głośno, gdy Zayn niby to przypadkiem wylał większą część płynu odkażającego na jej ranę. Dupek.
          Choć Darcy była piekielnie zła na mulata, to jednak gdzieś wewnątrz siebie była mu niezmiernie wdzięczna, że nie zostawił jej tam samej, totalnie rozhisteryzowanej. Wiedziała, że za nic nie dałaby sobie rady, a on w tamtym momencie był jak prawdziwe wybawienie.

*Flashback*

          Blondynka czuła jak gardło nieprzyjemnie zaciska jej się w ciasny supeł, gdy tylko zorientowała się, że drzwi od łazienki zostały bezczelnie otwarte. Powietrze zdawało jej się strasznie zgęstniałe, a atmosfera zrobiła się nader napięta. Nic nie widziała w tych przerażających fałdach ciemności, jednak była w stanie wyczuć obecność Malika. Chłopak był bardzo blisko, a jej zdecydowanie to się nie podobało.
          Zaczęła powolnie przesuwać się do tyłu, chcąc w jakiś niewyjaśniony sposób uciec przed mulatem, którego nawet nie potrafiła "namierzyć".  Świadomość, że zupełnie go nie widzi, a tym bardziej nie słyszy powodowała niesamowitą frustrację, która zaczęła rozsadzać ją od środka. Uczucie ciężkości pojawiło się w jej napiętych mięśniach, gdy chłodny strumień powietrza uderzył o jej nagi, odsłonięty kark. Włoski zjeżyły jej się na całym ciele, a usta rozwarły się w niemym krzyku, gdy coś ciepłego, a zarazem twardego przylgnęło do jej pleców.
          - Wybierasz się gdzieś, Księżniczko? - niski głos rozbrzmiał w jej prawym uchu, powodując gwałtowną palpitację serca. Jego ręka w zaborczy, a zarazem niechciany sposób pojawiła się w okolicach jej talii, mocno przyciskając ją do jego unoszącego się miarowo torsu, jednocześnie odcinając tym samym jakąkolwiek drogę ucieczki. Jego nagły dotyk sparaliżował ją od głowy aż po same czubki palców u stóp, co - była pewna - mógł wyczuć. Przymknęła mocno powieki, gdy jego nos zatopił się w jej wilgotnych włosach, zaciągając się mocno ich zapachem.
          - Pachniesz mną - wychrypiał niespodziewanie, sunąc palcem po jej nagiej skórze na szyi.  - Podoba mi się to - oznajmił mrukliwie, gwałtownie przygryzając zębami jej ramię, na co wzdrygnęła się, czując napięcie gromadzące się w dolnej partii jej brzucha.
- Nie... - wyjąkała zawstydzona, poruszając się niespokojnie w jego silnym uścisku. - Proszę, zostaw mnie - dodała błagalnie. Nie podobało jej się to wszystko. To że byli tak blisko, że mówił do niej w taki sposób, że jej się to podobało i  że była naga. Kompletnie pozbawiona ubrań, podczas, gdy ten napaleniec bez skrępowania trzymał ją przy sobie!
          - Ciii kochanie  - wyszeptał, zaciskając palce na jej nagim biodrze, badając opuszkami wystającą kość. - Mogę ci pomóc.
Jego usta zaczęły znaczyć mokrą ścieżkę na jej kręgosłupie, co jakiś czas zahaczając o zgrabne, ładnie zarysowane pod skórą łopatki. Faktura jej skóry była miękka i delikatna, niesamowicie przyjemna w dotyku.
- Za-ayn ja.. uh-um... Nie-e - głos jej drżał, gdy starała się nie wyginać pleców w łuk i odsunąć się od chłopaka najdalej jak tylko mogła. - Nie chcę! Przestań - warknęła rozpaczliwie. I choć brzmiało to jakby naprawdę robił jej krzywdę, to oboje wiedzieli, że było zupełnie inaczej - to sprawiało jej przyjemność. Dlatego też, chciała się przed tym bronić, dopóki miała jeszcze na to siły. Wiedziała, że lada chwila, a może ulec pokusie i poddać się hipnotyzującemu dotykowi Malika.
          - Oczywiście, że chcesz - prychnął kpiąco, przesuwając językiem po całej długości jej odsłoniętej szyi. - Podoba ci się to i nie potrafisz się do tego przyznać sama przed sobą - wymruczał niskim głosem, palcami prawej ręki przesuwając po jej kruchych, delikatnie odstających żebrach. Zayn nadal nie mógł wyjść z podziwu jaką ta dziewczyna posiadała figurę. Była nader kusząca i aż prosiła się o pieszczoty z jego strony.
          Jego ciepły oddech trącił jej policzek, gdy gwałtownie odwróciła głowę w bok, aby uniemożliwić mu zrobienie malinki w zgięciu pomiędzy jej szyją, a ramieniem. Oddech miała ciężki i niespokojny i choć zdecydowanie tego nie chciała, to czuła rosnące w niej podniecenie, które było widoczne nie tylko na jej twarzy, ale i chociażby w powoli twardniejących sutkach, które zaczęły się domagać uwagi Malika. Blondynka zgryzła z całej siły dolną wargę, energicznie wyginając głowę do tyłu i opierając ją na silnym ramieniu mulata, gdy ten naparł na jej nagie pośladki swoim przyjacielem, który najwidoczniej zdążył pobudzić się do życia. Słyszała cichy syk ze strony chłopaka, gdy nieświadomie przysunęła się do niego bliżej, zwiększając nacisk na jego stwardniałe przyrodzenie.
          To co działo się później, było jak w zwolnionym tempie. Ręka Zayn'a nie wiadomo kiedy zawitała na wewnętrznej stronie jej nagiego uda tak, że prawie czuła jego palce na swojej pobudzonej kobiecości. I kiedy tylko delikatnie przesunął opuszkami po jej gorącej łechtaczce, Darcy jęknęła przeciągle, automatycznie rozumiejąc powagę sytuacji.

*End Flashback*

          Jak przez mgłę pamięta, gdy nagle wyrwała się z - lekkiego już - uścisku zdezorientowanego Malika i chcąc odsunąć się najdalej od jego osoby, zaczęła szybko przemieszczać się na drugi koniec łazienki, w połowie drogi słysząc cichy chrzęst, a chwilę później krzycząc z bólu, opadając na kolana. W uszach szumiał jej zdenerwowany, ale i chyba nieco zaniepokojony głos Zayn'a, który nie wiedział co się stało. Dopiero chwilę później, gdy zapaliło się światło, chłopak dostrzegł siedzącą na ziemi blondynkę, ze łzami w oczach, trzymającą się kurczowo za krwawiącą stopę. Do tej chwili ma przed oczami wyraz jego poważnej twarzy, a serce nadal bije jej w szaleńczym tempie, gdy przypominała sobie, jak bez słowa założył jej na ramiona biały szlafrok i zawiązał go dokładnie, zupełnie nie przejmując się tym, że znajduje się przed nim kompletnie naga i bezbronna.
          - Skończone - odparł swym tradycyjnym, znienawidzonym przez Darcy, głosem, prostując się i wyrzucając do kosza zużyte waciki i papierki po bandażu. Blondynka ze zgryzioną wargą zerknęła na swoją obandażowaną stopę, niespokojnie zaciskając palce na kancie pralki, na której nadal siedziała, kątem oka dostrzegając jak Malik szykuje się do wyjścia.
- Boli - wypaliła nagle, zupełnie nad tym nie panując. Och, no co? Takimi rzeczami zawsze zajmował się Ashton! Upewniał się, czy wszystko jest w porządku i czy jest w stanie sama sobie poradzić. A zdecydowanie wiedziała, że tym razem pomoc była jej potrzebna. Sama myśl, że musiałaby stanąć na tej poranionej stopie powodowała u niej nieprzyjemne mdłości i ciarki na całym ciele.
          Gdy do mulata dotarły słowa dziewczyny zatrzymał się gwałtownie w miejscu, a jego mięśnie napięły się widocznie. Darcy nawet przez chwilę pomyślała, że musiała go tym zdenerwować i zapewne zaraz jej się oberwie za to, że nawet nie podziękowała, jednakże, gdy Zayn powolnie odwrócił się na pięcie i była w stanie dostrzec jego twarz, zrozumiała, że jest o wiele gorzej. Był poważny i spokojny. A te dwa słowa nie powinny się łączyć. Nie jeśli chodzi o mulata.
          W jego kawowych oczach tańczyły jakieś tajemnicze iskierki, których za nic nie potrafiła rozszyfrować. Wzdrygnęła się niespodziewanie, gdy chłopak zaczął się powolnie do niej zbliżać, aż wreszcie zatrzymał się tuż przed nią tak, że jej kolana stykały się jego paskiem od spodni. Poruszyła się niespokojnie, z uwagą śledząc poczynania Malika, gdy stał tak bez ruchu, wpatrując się świdrująco w jej zdezorientowane tęczówki.
          Och, jak on uwielbiał kiedy ona była taka bezsilna!
          Spomiędzy jej warg wydobył się cichy okrzyk zaskoczenia, gdy nagle złapał ją za nogę, pochylając się i ustami dotykając jej nagiego kolana. Zadrżała pod tą pieszczotą, zupełnie zdezorientowana jego poczynaniami. Następnie zszedł pocałunkami do piszczela, sunąc coraz niżej, aż wreszcie dotarł do kostki, którą musnął niemal niewyczuwalnie, podnosząc wzrok na jej zaczerwienioną twarz.
- N-nie o to mi chodziło - wybąkała speszona, spuszczając głowę, tym samym pozwalając, aby wilgotne włosy zakryły jej zarumienione policzki. Słyszała kpiące prychnięcie mulata, gdy ten wyprostował się, wciskając ręce do kieszeni swoich spodni, tym samym napinając mięśnie swoich ramion.
- W takim razie musisz nauczyć się wyrażać jaśniej - warknął, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił łazienkę Louisa, trzaskając przy tym drzwiami. Blondynka podskoczyła zaskoczona w miejscu, marszcząc z niezadowoleniem czoło. Czyżby zrobiła coś nie tak?
          - Słodki Jezu! - pisnęła przerażona Tiffany, energicznie podbiegając do kulejącej Fray, która ledwo stała, przytrzymując się ściany. Twarz blondynki wyraźnie wykrzywiała się w mocnym grymasie bólu, a w kącikach oczu kołysały się lekkie łzy bezradności. Przez tą pieprzoną nogę, nie potrafiła nawet pokonać odcinka dzielącego pokój Louisa od salonu. - Co ten neandertalczyk ci zrobił?! - histeryzowała nadal dziewczyna, przytrzymując Darcy za ramię, ze zmartwieniem lustrując jej postać wzrokiem. Poszkodowana westchnęła jedynie ciężko, zaczesując za ucho wilgotne włosy.
- Nic - mruknęła mało przekonująco, nawet nie siląc się na uśmiech. - Mogłabyś mi pomóc dotrzeć do jego pieprzonej sypialni? - spytała z nikłą nadzieją w głosie, unosząc ledwo widocznie kącik ust ku górze. Ti przytaknęła ochoczo głową, pozwalając aby blondynka przerzuciła swoje ramię przez jej szyję, po czym obie, powolnymi, malutkimi krokami zaczęły kierować się do właściwego pokoju.

          Zayn z zaciśniętymi pięściami siedział w swoim gabinecie, na pierdolonym, skórzanym krześle, które choć zawsze było niewyobrażalnie wygodne, to teraz zadawało się być zdecydowanym przeciwieństwem komfortu. Wiedział, że powinien się na czymś skupić, zająć swoje myśli, ale pieprzona Fray siedziała w jego wyobraźnia niemal przez cały czas. Zarys jej zgrabnej sylwetki w ciemności, ten bezradny, słodki głos i niesamowicie miękka skóra, domagająca się jego dotyku. Chciał ją tam wtedy mieć. Tylko dla siebie. I zapewne gdyby nagle coś jej nie odbiło, to sprawy zaszłyby na zadowalający dla niego tor.
Jego palce nadal pulsowały od dotykania jej ciepłego ciała i choć zdecydowanie tego nie chciał, to samo przypomnienie wydarzenia z łazienki sprawiało, że podniecenie opanowywało go, budząc jego przyjaciela do pełnej gotowości.
            Z niezadowoleniem na twarzy spojrzał się na swoje spodnie, gdzie widniało wyraźne wybrzuszenie, które zaczynało być nad wyraz uciążliwe.
- Zdrajca - mruknął, nadal wpatrując się w swoje rosnące przyrodzenie, po czym westchnął ciężko, przeczesując mocno włosy palcami. Co z tą dziewczyną było nie tak?! Dobra, rozumiał - miała prawo go nienawidzić i w ogóle, w końcu ją porwał i tu zamknął, ale starał się być miły. Na litość boską, ON chciał być dla NIEJ, dla tej denerwującej dziewuchy, MIŁY! Przecież to nie ma najmniejszego sensu! Co mu w ogóle strzeliło do głowy? Zamiast bawić się z nią w jakieś pieprzone podchody, powinien wziąć to co chciał i nawet nie pytać o pozwolenie - tak jak to zawsze robił. Ale nie! Jemu zachciało się być pierdolonym dżentelmenem.
- Mam za swoje - mruknął ponuro, wykrzywiając usta w grymasie, gdy bokserki zaczynały robić się niewygodnie ciasne. Bez zastanowienia wybrał numer do jednej ze swoich ulubionych "przyjaciółek", która odebrała jak zwykle - czyli zaskakująco szybko.
 - Za czterdzieści minut będę - mruknął jedynie, przed rozłączeniem się słysząc jej perlisty śmiech. Aż sam uniósł szyderczo kącik ust, wyobrażając sobie co dokładnie zrobi z seksowną Włoszką.
 
          Darcy uśmiechała się nieśmiało do Tiffany, która kilka minut temu przepędziła stado żywego testosteronu z miękkich kanap w salonie i teraz wygodnie rozsiadła się obok niej na obszernej, białej sofie, zawalonej masą miękkich poduszek. Jedną z nich blondynka trzymała kurczowo na kolanach, palcami skubiąc nitkę wystającą z połyskującej, srebrnej poszewki, która ładnie kontrastowała z białą skórą, jaką obity był mebel, na którym obie obecnie przesiadywały.
          - Jesteś pewna, że nie chcesz tego filmu? - spytała podejrzliwie Funy, unosząc swą idealnie wydepilowaną brew ku górze. Jej czarne, zakręcone na końcówkach włosy zostały upięte w widowiskowego kucyka na czubku głowy, przez co najmniejszy ruch z jej strony sprawiał, że jej ciemne kosmyki podskakiwały zabawnie ku górze niczym malutkie sprężynki.
Blondynka westchnęła ciężko, podsuwając szary koc pod samą brodę, czując się w ten sposób o wiele lepiej.
- Tak jestem pewna, że nie mam ochoty na setną powtórkę Pamiętnika - prychnęła, opierając głowę o oparcie kanapy. Tak się składa, że Jo również miała fioła na punkcie tegoż filmu i zawsze kiedy razem nocowały albo jej przyjaciółka miała podły nastrój, Darcy zmuszona była go oglądać, niezależnie od tego jak bardzo tego nie chciała.
- Ale to była dobra alternatywa! - oburzyła się Tiffany, krzyżując ramiona na piersi. Brwi blondynki poszybowały ku górze.
- Myślę, że zadowolę się jakąś denną komedią. Ewentualnie filmem akcji, gdzie poleje się dużo krwi, a aktorzy będę biegać z rozprutymi brzuchami i jelitami na wierzchu.
- Fuj! - wrzasnęła zniesmaczona szatynka, kopiąc w piszczel Fray pod kocem, którym również była przykryta. - Nie. Nie ma nawet takiej opcji - fuknęła jak do małego dziecka, po czym zaczęła przeskakiwać pilotem nagrania pod kategorią "Komedie romantyczne". No cóż, niezupełnie o to chodziło Darcy, ale już wolała przemilczeć tą kwestię.
- Więc powiesz mi co się wydarzyło pomiędzy tobą, a Malikiem? - zagadnęła Funy, odrzucając pilota na wolny fotel, uprzednio włączając film o tytule Inna Kobieta. Następnie sięgnęła do szklanego stolika, biorąc z niego dwa kubełki lodów, dla siebie biorąc malinowe, Darcy wyręczając pistacjowe, naturalnie razem ze srebrną łyżeczką.
- To jest.... skomplikowane  - westchnęła ciężko Fray, podważając paznokciami pokrywkę plastikowego opakowania, chwile później odkładając ją na bok. - Sama jeszcze do końca tego nie rozumiem - dodała z lekkim grymasem. Tiffany mlasnęła głośno, gdy skosztowała swoich lodów, po czym wycelowała łyżeczką w kierunku Darcy.
- Więc może ja spróbuję - uśmiechnęła się szeroko, zachęcając ją tym samym do zwierzenia się. Dziewczyna przewróciła oczami, wyjmując z ust łyżeczkę. Ależ ona dawno nie jadła tak dobrych lodów!
- No więc on mnie... tak jakby.... Dotykał? - wybąkała cicho zarumieniona aż po same uszy blondynka, szybko pakując sobie do buzi zdecydowanie za dużo deseru, czego zaraz pożałowała, odczuwając niemiłosierny ból zębów. Zimne - pomyślała zrozpaczona, łapiąc się prawą dłonią za policzek.
- ON CO?! - wrzasnęła zaskoczona Ti, podnosząc się do gwałtownego siadu, przysuwając się bliżej do zażenowanej tą sytuacją Fray. Blondynka schowała nos pod kocem, jednak zaraz została podciągnięta do góry przez ramiona towarzyszki. Skrzywiła się minimalnie. - Czy ty mi próbujesz powiedzieć, że pomiędzy tobą, a Zaynem doszło do stosu....
- Nie! - przerwała jej gwałtownie blondynka, otwierając szeroko oczy. - Zdecydowanie nie. Ani trochę - pomachała przecząco głową, zaczepiając włosy za ucho.
- Ale...? - podsunęła jej podekscytowana szatynka, trzymając między ustami srebrną łyżeczkę. Zawstydzona Darcy spuściła wzrok na kubełek swoich lodów, które powoli zaczynały się topić.
- Ale on mnie... Dotykał - wyrzuciła z siebie cicho, zgryzając mocno wnętrze policzka. - Po całym ciele - wyszeptała, zaciskając mocno powieki. Czuła się taka zażenowana!
- Nawet po twojej...?!
 - TAK! - przerwała jej gwałtownie osiemnastolatka, gromiąc swoim gniewnym spojrzeniem. Tiffany zachichotała, klaszcząc w swoje smukłe dłonie.
- Pieścił cię! - zawołała głośno, ciesząc się przy tym jak głupia. - Miałaś orgazm?
          O. Mój. Boże. Ona zdecydowanie była gorsza od Jo.
- Zamknij się! - skarciła ją, gdy usłyszała zbliżające się ku salonowi kroki. Ti zmarszczyła nico swój zadarty nos, przez co w oczy blondynki rzuciły się pojedyncze, ledwo widoczne piegi na jej twarzy.
- Nie bądź taka! - burknęła oburzona. - Zdradź mi kilka pikantnych szczegó... - wycelowała w nią swoją łyżeczką, jednak nie zdążyła dokończyć zdania, gdyż automatycznie zamilkła, gdy tylko ktoś wkroczył do salonu. Zayn Malik w swojej aroganckiej odsłonie, ustał na środku pomieszczenia, wpatrując się wpierw w Funy swoim zimnym spojrzeniem, później w Darcy, która zdawała się zupełnie nie oddychać. A do tego jej twarz była tak czerwona, że gdyby w tym domu znajdowały się czujniki przeciwpożarowe, to była pewna, że szybko zareagowałyby na jej wysoką temperaturę ciała.
           - Czemu siedzisz tutaj, zamiast w mojej sypialni? - warknął zły, marszcząc gniewnie czoło. - Pozwoliłem ci tutaj przyjść? - syknął jadowicie, unosząc brew ku górze.
- Ja jej pozwoliłam - wtrąciła się niewzruszona Ti, ponownie pakując sobie do buzi sporą ilość lodów. Zayn prychnął wściekle.
- Jeśli do mojego powrotu nie znajdę jej w swoim łóżku, odpowiesz za to - fuknął na nią, zarzucając na ramiona swoją czarną, skórzaną kurtkę.
- Tak, tak - przewróciła oczami szatynka, machając lekceważąco ręką.
Darcy nadal siedziała jak na szpilkach, sztywno, z mocno bijącym sercem. Zupełnie nie wiedziała jak ma się zachować, a do tego ta nagła zmiana nastroju Malika... Pieprzony, bipolarny dupek.
          Blondynka z zaciśniętymi mocno ustami obserwowała jak chłopak przesuwa palcami po swoich ciemnych włosach, wsuwa do kieszeni kurtki paczkę papierosów oraz telefon i mrucząc pod nosem coś zdecydowanie nieprzyjemnego w kierunku zadowolonej Tiffany, opuszcza pomieszczenie. Gdy tylko zniknął spoza zasięgu jej wzroku, spomiędzy warg Fray wydobyło się lekkie odetchnięcie ulgi, a na ustach Fany zatańczył szeroki, znaczący uśmiech.
- Ani mi się waż! - skarciła Darcy szatynkę, widząc jak jej towarzyszka już otwiera usta, aby zapewne rzucić komentarz nawiązujący do ich wcześniejszej rozmowy. Osiemnastolatka z widocznym grymasem podciągnęła wyżej koc i zaczęła nabierać na łyżkę lodów pistacjowych, kiedy za jej plecami rozeszły się ciężkie kroki. Kto tym razem?
          - Zapomniałbym - mruknął ze złowieszczym uśmieszkiem Malik, bez zastanowienia podchodząc do siedzącej Darcy, pochylając się nad nią i niespodziewanie zatapiając swoje usta w jej. Zaskoczona dziewczyna otworzyła szeroko oczy, chcąc odsunąć się od niego, jednakże brunet zręcznie złapał ją za tył karku, przysuwając mocno do siebie. Jego usta były ciepłe oraz miękkie, a sam pocałunek krótki i dość delikatny. Gdy się od siebie oderwali patrzyli na siebie przed dłuższą chwilę w ciszy, aż Zayn nie wysunął swojego języka i nie przesunął nim po ustach dziewczyny, na co ta sapnęła zaskoczona. - Lubię pistacjowe - wymruczał prosto w jej wargi, po czym prostując się z aroganckim uśmieszkiem na twarzy, wyszedł jak gdyby nigdy nic, zostawiając je same.
          - To było gorące - zachichotała wesoło Tiffany, wpatrując się w czerwoną twarz oniemiałej Fray.

          Ashton ze zirytowaniem wpatrywał się w obojętną twarz Liama, który jak gdyby nigdy nic siedział sobie swobodnie na kanapie w jednej z loży dla VIP-ów, popijając ze szklanki ognistą whisky. W przyciemnionym pomieszczeniu unosił się stęchły zapach tytoniu, potu oraz alkoholu, co - choć kiedyś było codziennością blondyna - zaczynało mu niemile przeszkadzać.
          - Co to za koleś, który spóźnia się pieprzone, czterdzieści minut?! - warknął wściekle Fray, rzucając na stół zapalniczkę, którą do tej pory obracał między palcami. Na jego zaciśniętej szczęce widniał kilkudniowy, lekki zarost, którego nie miał nawet kiedy zgolić. Zwilżył językiem suche usta, prychając kopiąco, gdy jedna z towarzyszących im striptizerek usiadła na kolanach Payne'a i zaczęła zajmować się jego szyją. Rudowłosa dziewczyna wyraźnie jęknęła z bólu, gdy nagle dłoń Liama zatopiła się w jej włosach i pociągnęła za nie gwałtownie, powodując, że jej głowa odchyliła się pod mocnym kątem.
          - Żadnych, pierdolonych malinek, rozumiesz mnie skarbie? - warknął swoim ochrypłym głosem, marszcząc gniewnie czoło. Przerażona przedstawicielka płci pięknej przytaknęła lekko, a w jej oczach pojawiło się widoczne zmieszanie. Kąciki ust bruneta zadrgały lekko ku górze w zwycięskim geście.
- Czyżbyś nie lubił być naznaczany? - zakpił arogancko Ashton, odpychając od siebie niską szatynkę, która kurczowo próbowała uczepić się jego muskularnego ramienia. Ciemne oczy Liama wystrzeliły w kierunku blondyna, świdrując nieustannie jego ponurą twarz.
- Zależy przez kogo - mruknął spokojnie, a jego głowa przechyliła się delikatnie na bok. W jego mrocznych tęczówkach zaświeciły się niebezpieczne iskierki. - Z twoją siostrą nie miałem problemu - odparł szyderczo, dobrze wiedząc, że słowa zadziałają na chłopaka niczym czerwona płachta na byka. Fray poderwał się gwałtownie do góry, z zaciśniętymi pięściami, planując rzucić się na Payne'a, jednak dobitnie przeszkodził mu w tym gość, który w końcu postanowił ich zaszczycić swoją obecnością.
          - Czyżbym się spóźnił? - mężczyzna spytał z mocnym, irlandzkim akcentem, błyszcząc w kierunku dwóch pozostałych swoim szerokim uśmiechem. Wargi Liama zadrgały złowieszczo.
- W samą porę - oznajmił zadowolony, zrzucając ze swoich kolan rudowłosą panienkę. - Panowie się chyba jeszcze nie znają- mruknął nieco rozbawiony Payne, kątem oka patrząc na nadal rozwścieczonego blondyna. - Ashtonie Fray, poznaj Niall'a Horana, mojego dobrego przyjaciela.


 
Od autorki:
Tam dam daaam!
I macie Wy tu tą swoją długo oczekiwaną "Sytuację w łazience" ^.^'
Wiem, że od ostatniego rozdziału minęła masa czasu i większości z Was wysiadała już cierpliwość, ale mam nadzieję, że zawartość dzisiejszej notki Was satysfakcjonuje i nie jesteście już tak bardzo zUe na mnie, jak wcześniej :D
Co sądzicie o zachowaniu Malika? Chce coś konkretnego, dlatego jest taki... milusi czasami?
A Niall? Zaskoczyłam Was? Horanek pojawił się w tym opowiadaniu dopiero drugi raz, ale myślę, że po dzisiejszym rozdziale nie trudno się domyślić, że odegra ważną rolę, hyh? ;3
 
Dziękuję z całego, dużego serduszka za Wasze ostatnie komentarze, bo nie dość, że było ich dużo, to do tego były takie milutkie! <3<3
Naprawdę nie sądziłam, że ten poprzedni rozdział aż tak bardzo może Wam się spodobać o.O
Niemniej jednak napawa mnie to dumą i radością (:
Dziękuję również jednej z czytelniczek, która słusznie zwróciła mi uwagę odnośnie używania słowa "szatyn" - jestem bardzo wdzięczna :*
Liczę, że pod tym rozdziałem pojawi się taka sama ilość komentarzy jak pod poprzednim - no ewentualnie więcej :D
Pozdrawiam i jeszcze raz ogromnie przepraszam za tak długie odwlekanie <3



нσρє♥

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 10

            Zayn Malik był osobą, która uwielbiała dominację. Był skomplikowanym mężczyzną, sądził, że nikt nie jest w stanie go zrozumieć i rozgryźć. Zawsze utwierdzał się w przekonaniu, że został skazany na samotność, w której będzie musiał sobie radzić ze swoim wybuchowym temperamentem oraz złożonym charakterem, którego sam czasem nie potrafił okiełznać. Mógł przyznać się sam przed sobą, że znajomość z nim, wcale nie była taka prosta i zazwyczaj świadczyła jedynie o samych kłopotach. Już dawno zdał sobie sprawę z tego, że jest bezuczuciowym draniem, który rani wszystkich na każdym kroku. Ale czy nie tego chciał? Przecież odkąd pamięta, pracował na to, aby wszyscy czuli przed nim respekt. Mieli postrzegać go jako bezdusznego, zapatrzonego w siebie egoistę, który korzyści dla swej osoby stawia na pierwszym miejscu.
A jednak pojawiła się Ona. Tajemnicza dziewczyna o ciemnych, kręconych włosach, które wdzięcznie okalały jej słodką twarz w kształcie serca. Usta pomalowane brzoskwiniowym błyszczykiem zachęcały do posmakowania ich miękkiej faktury, zawsze układając się w delikatny, zalotny uśmiech. Jasnoniebieskie, wręcz stalowe tęczówki, błyszczały świetlistym blaskiem, który zawsze go intrygował. Och tak, nigdy nie potrafił od tak oderwać wzroku od tych pięknych oczu.
           Szatyn doskonale pamiętał dzień, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Znajdował się w tym samym barze co teraz, siedząc dokładnie na tym samym krześle, pijąc te same, pieprzone whisky, które przyjemnie paliło jego gardło przy każdym, większym łyku. Wtedy również zapijał swój podły nastrój i starał się dać upust złości, jaka gromadziła się w jego napiętym ciele. Swoim ciemnym, beznamiętnym spojrzeniem powolnie lustrował wszystkie zakamarki pomieszczenia, chcąc znaleźć chętną kobietę, która mogłaby go zadowolić szybkim, ostrym seksem. Potrzebował odskoczni.
I zapewne gdyby Ona nie pojawiła się wtedy w drzwiach baru, już dawno podszedłby do rudowłosej dziewczyny, która zadawała się wyczuwać jego potrzeby. Jednakże, gdy Ją dostrzegł taką pewną siebie, uśmiechniętą, promieniującą nieznanym mu do tej pory uczuciem, poczuł się więcej niż zaintrygowany. Ciemnowłosa zdecydowanie nie pasowała do tego typu miejsca. Wydawała się być taka czysta, nieskazitelna, zupełnie jak biały, niezapisany przez nikogo kawałek papieru. Była oryginałem wśród tego całego otoczenia; czymś nowym, czego zapragnął spróbować.
            Do dziś przed oczami miał moment, gdy tajemnicza nieznajoma podeszła zgrabnym krokiem do baru, stając od niego w odstępie zaledwie kilku centymetrów. Swoje smukłe, opalone dłonie ułożyła na drewnianym blacie i zastukała z lekkim zniecierpliwieniem, rozglądając się za barmanem, który gdzieś tymczasowo zniknął. I właśnie wtedy, gdy jej tęczówki starały się wyłapać kelnera w charakterystycznej, czarnej koszuli, ich wzroki zetknęły się ze sobą, a po plecach mulata przesunął się powolny, przyjemny dreszcz. Pamięta jak na jej pełne policzki wkradł się idealny rumieniec, jednak ona wcale nie była zawstydzona. Och nie, wytrzymała jego ciężkie, świdrujące spojrzenie i obdarzyła go anielskim uśmiechem, odchylając lekko głowę na bok, w wyniku czego ramiączko jej czarnej sukienki powolnie przesunęło się po jej gładkim ramieniu. Zayn poczuł wtedy rosnące w nim podniecenie i już wtedy wiedział, że ciemnowłosa zdecydowanie nie będzie jedną z jego "Jednorazowych przygód".
            - Jeszcze jeden?
Z amoku wspomnień wybudził go niski baryton barmana, który trzymał w prawej dłoni schłodzonego Jacka Daniell'sa. Mulat spojrzał się na swoją pustą, przeźroczystą szklankę, po której ściankach przesuwały się ostatnie krople upragnionego alkoholu. Jego ciężka głowa pokiwała się lekko w geście potwierdzenia, a spomiędzy warg wydobyło się jakieś ciche burknięcie, którego sam nie potrafił rozszyfrować. Był pijany jak skurwysyn, jednakże w tym momencie liczyło się jedynie to, że mógł przynajmniej na chwilę zapomnieć o wszystkich pieprzonych problemach i skupić się na przyjemnych wspomnieniach, w których gościła tylko i wyłącznie Ona.

~*~
 
            Blondynka nie potrafiła odnaleźć się w swojej sytuacji. Chora podświadomość podpowiadała jej, że to wszystko to tylko głupi sen, z którego zaraz się wybudzi, natomiast rozum kazał przestać być cholerną marzycielką i zacząć myśleć trzeźwo. Została porwana. Zamknięto ją w domu pełnym przestępców i kryminalistów, którzy zapewne mają na dłoniach krew niejednego człowieka. Co więcej zaprzyjaźniła się z jednym z nich. Zaufała mu, zwierzyła mu się, pozwoliła sobie na zbliżenie się do niego. I w momencie kiedy najbardziej go potrzebowała on ją zawiódł. Pozostawił ją samej sobie, stwierdzając, że więź jaka powstała między nimi jest nic nie warta.
           Do tego dochodzi jeszcze Ashton. Darcy tak cholernie za nim tęskniła. W każdej minucie swojego pobytu tutaj, miała nadzieję, że zaraz ujrzy twarz swojego brata, który przyjdzie jej na pomoc. Była cierpliwa. Wierzyła w niego. Jednakże nie potrafiła pozbyć się pewnej obawy, która siedziała gdzieś wewnątrz niej i co jakiś czas przedostawała się do jej głowy, gdy oczami wyobraźni widziała najczarniejsze scenariusze, w których to ona odgrywała główną rolę.
            Młodsza Fray skuliła się mocno na łóżku Malika, zaciskając dłoń na śnieżnobiałej, jedwabistej pościeli, którą okryła się z każdej, możliwej strony. Mokrą od łez twarz dociskała mocno do puszystej poduszki, która tak cholernie dobrze musiała pachnieć Zaynem. Darcy nieświadomie co chwila zaciągała się przyjemnym zapachem mulata, który zdawał się kojąco wpływać na jej zszargane zmysły.
Tak bardzo go nienawidziła. Pragnęła się od niego uwolnić i nigdy więcej go już nie zobaczyć, a jednak dziwna świadomość tego, że jest już grubo po północy, a szatyna nadal nie ma, nie pozwalała jej na chociażby krótką drzemkę. Za każdym razem, gdy ktoś przechadzał się po korytarzu, ona niespodziewanie podrywała głowę do góry i wyczekiwała, że Malik lada moment pociągnie za srebrną klamkę, stając w progu pomieszczenia.
            Nie rozumiała tego. Przecież się o niego nie martwiła - to by było niedorzeczne. Nie chciała go również widzieć, szczególnie po tym, jak uwięził ją w swoim pokoju na cały dzień, nie pozwalając nawet na to, aby ktoś dostarczył jej jedzenia. Żołądek niemiłosiernie skręcał jej się z głodu, a mimo to, zamiast myśleć o puszystych naleśnikach w pysznej, słodkiej polewie, ona wyobrażała sobie postawną postać Zayna, który pakuje się w kłopoty na milion różnych sposobów.
          
            Zbliżała się trzecia godzina, gdy usłyszała za drzwiami czyjeś ciężkie kroki i daremne próby przekręcenia klucza w zamku. Kimkolwiek była owa osoba, musiała być mocno nieskoordynowana ruchowo, gdyż dopiero za czwartym razem udało jej się osiągnąć cel i otworzyć na oścież ciemną powierzchnię, która nie wydała z siebie chociażby najmniejszego dźwięku. W jej uszach rozniósł się cichy trzask zamykanych drzwi, gdy gwałtownie przymknęła powieki, udając, że już dawno pogrążyła się w słodkim śnie. Słyszała jak ktoś krząta się po pogrążonym w ciemności pokoju, w pewnym momencie potykając się o coś i przeklinając dość głośno pod nosem, na co chwilowo wstrzymała oddech. Zayn - przemknęło jej przez myśl. Mimo mocno bijącego serca i obawy, że chłopak może dostrzec jej marną grę aktorską, uchyliła delikatnie jedno oko, zgryzając  z całej siły policzek, gdy patrzyła jak Malik niedbale zsuwa z nóg ciężkie buty i zostawia je na samym środku pomieszczenia. Po jego skrępowanych ruchach i przyćmionym wyrazie twarzy mogła trafnie stwierdzić, że był pijany.
            Z lekkim zainteresowaniem przyglądała się, jak łapie palcami kant czarnej  bluzki i szybkim ruchem pozbywa się jej, rzucając ją na chłodne panele, którymi wyłożona była podłoga. Blondynka westchnęła cichutko pod nosem, gdy jej tęczówki natarczywie chłonęły widok jego umięśnionego torsu oraz seksownego wcięcia w kształcie litery "V", tuż przy brzegu bokserek od Calvina Kleina, które lekko wystawały nad krańcami ciemnych dżinsów, luźno wiszących na jego wąskich biodrach. Mogła przysiąc, że w tymże momencie dostała nagłego ślinotoku, a jej podświadomość zaczęła pracę na pełnych obrotach. Żołądek skurczał jej się nieprzyjemnie, gdy patrzyła na jego pięknie wyrzeźbione ciało, oświetlone jedynie przez poświatę ulicznej latarni, jakie wpadało przez delikatnie uchylone okno. 
            Szatyn jednym, zwinnym ruchem pozbył się niewygodnych w tej chwili spodni, zupełnie jakby nie sprawiało mu to najmniejszego kłopotu, mimo iż był zdecydowanie pijany, po czym powolnie przeczesał swoje włosy palcami, wzdychając ciężko. Jego napięte mięśnie i nieco przygarbione ramiona, sugerowały o jego wielkim zmęczeniu i pewnego rodzaju niestabilności. Najwidoczniej nie tylko na nią tak negatywnie wpłynęła ich mała kłótnia.
            Malik wymruczał pod nosem kilka niezrozumiałych dla dziewczyny słów, a jego ciemne spojrzenie gwałtownie wystrzeliło w kierunku jej leżącej postaci. Momentalnie zacisnęła z całej siły powieki, czując jak jej serce chwilowo zatrzymuje się w miejscu. Nie zorientował się, nic nie widział - powtarzała sobie w myślach, gdy usłyszała jego ciężkie, zbliżające się kroki. Wstrzymała oddech, czując na sobie jego palący, zamglony wzrok.
            - Śpisz Fray? - spytał zachrypniętym szeptem. Przez chwilę naszła ją myśl, że nie ma sensu przed nim udawać, bo i tak marny z niej kłamca, aczkolwiek jak tylko do jej nozdrzy dostała się wątła woń alkoholu, momentalnie zrezygnowała z tego pomysłu. Wolała nie mieć z nim żadnej konfrontacji, podczas gdy Zayn był w stanie nietrzeźwości. Był zdecydowanie niebezpieczny jako "normalny" Malik, więc wolała nie kusić losu
             Palce blondynki zacisnęły się mocno na krańcach śnieżnobiałej pościeli, gdy poczuła jak materac po drugiej stronie łóżka ugina się pod ciężarem mulata. Szatyn przekręcił się powolnie na prawy bok, niebezpiecznie przybliżając się do jej spiętego ciała. Czuła jego gorący oddech na swoim karku, a na ramionach zawitała widoczna gęsia skórka, gdy uniósł nagle pościel, chwilowo odkrywając ją i pozbawiając całego ciepła.
            Chłopak chciał również okryć się jedwabną kołdrą, którą w całości zabrała mu blondynka, jednakże gdy dostrzegł jej skulone, półnagie ciało, przez chwilę zastygł w bezruchu, z uniesionymi brwiami przyglądając się jej osóbce. Kaskada złocistych loków rozsypana była na poduszce, końcówkami delikatnie drażniąc czubek jego nosa, przez co doskonale mógł wyczuć jej truskawkowy szampon. To, co go jednak bardzo zaskoczyło, to tatuaż, jaki znajdował się na jej odsłoniętym karku. Mrużył oczy, starając się odczytać napis, wykaligrafowany ciemnym tuszem, jednakże nie dało to żadnych efektów. Wypuszczają ze zirytowaniem powietrze z płuc, bez zastanowienia przysunął się bliżej, tak, że jego kolana zetknęły się z jej nagimi udami. Delikatnie odsunął opuszkami palców kilka pukli włosów i nie przerywając zadziwiająco przyjemnego kontaktu z jej skórą, przyjrzał się napisowi. "All you need is love" - wyczytał w myślach, wpatrując się intensywnie w zawiłą, elegancką czcionkę. I chociaż rozmiar tatuażu był nad wyraz mały, to musiał przyznać, że miał on w sobie pewnego rodzaju urok.
            Darcy z całej siły zgryzała wargę, aby przez przypadek nie pisnąć głośno, gdy czuła palący dotyk Zayna. Był nienaturalnie blisko, ich nogi stykały się ze sobą, a koniuszki jego palców w przyjemny sposób przesuwały się po jej tatuażu, o którym zupełnie zapomniała. Powinna była go zakryć, teraz była niemal pewna, że jutrzejszego dnia nie obędzie się bez jego złośliwych docinek, bądź natarczywych pytań.
            Poczuła jak ręka Malika niebezpiecznie zsuwa się z jej karku na ramię, przyprawiając o cholerne dreszcze, które była w stanie wyczuć nawet w kościach. Gdy ich skóry stykały się ze sobą, miała dziwne wrażenie, jakby miała kontakt fizyczny z ogniem, a nie człowiekiem. Miejsca po których przesuwały się palce mulata drętwiały jej dziwnie, a serce rwało się do dzikiego biegu. Krew znacznie buzowała w jej żyłach, a w uszach zaczęło szumieć od tej przerażająco ciężkiej ciszy, jaka panowała w pokoju.
            Jej mięśnie napięły się mocno, gdy nagle jego duża, ciepła dłoń znalazła się na jej nagim udzie. Koniuszki jego palców w powolny sposób zaczęły sunąć lekko ku górze, jednocześnie podsuwając za dużą koszulkę, jaką miała na sobie, odkrywając tym samym jej półnagie ciało.
Darcy wiedziała, że złym pomysłem było zostawanie jedynie w bluzce Malika, jaką znalazła w jego szafie, jednakże wizja spania w ubraniach była zbyt niekomfortowa, żeby posłuchała głosu rozsądku. Tak więc leżała teraz jedynie w ogromnym T-shircie, a szatyn w niebezpieczny sposób ukazywał coraz większą część jej ciała.
            W momencie, gdy podsunął ciemną koszulkę niemal aż po same żebra blondynki, na jej ciele zawitała widoczna gęsia skóra. Jej oczy otworzyły się gwałtownie, a w gardle nienaturalnie zaschło, gdy zdała sobie sprawę z tego, że po raz kolejny pozwoliła, aby Zayn podziwiał ją w bieliźnie. Mogła się założyć, że w tymże momencie chłonął tym swoim parszywym wzrokiem jej koronkowe figi, które widział w całej okazałości. Poczuła niesamowite ciepło na policzkach. Była tak cholernie zażenowana.
            Gdy ręka chłopaka powolnie przesunęła się po jej nagim biodrze, koniuszkami palców zaczepiając o  krańce bielizny, wstrzymała gwałtownie oddech, mocno wgryzając się w dolną wargę. Wiedziała, że jeśli chłopak posunie się o jeden krok dalej, to zdecydowanie zareaguje. I wiedziała, że owa opcja nie będzie miała zbyt kolorowego zakończenia - szczególnie biorąc pod uwagę stan Malika.
            Mimo jednak jej obaw i "okoliczności", które zdecydowanie wskazywały na jeden, jedyny scenariusz, to po chwili mulat zabrał swoją ciepłą dłoń z jej skóry, powodując nieprzyjemny chłód, jaki rozprzestrzenił się po jej nagrzanym ciele. Okrył ją miękką kołdrą, sam również owijając się szczelnie jedwabistą pościelą. Przysunął się do niej, a jego naga klatka piersiowa zetknęła się z jej plecami. Udolnie wplątał swoje nogi między jej i zanurzył nos w fali jej włosów, z lubością zaciągając się ich zapachem. Truskawkowe. Szczerze zaczynał wielbić jej słodki szampon.
            - Dobranoc Darcy - wymruczał swoim zachrypniętym głosem, przymykając ociężałe powieki. W jej oczach z niewiadomego powodu pojawiły się łzy, a zęby zacisnęły się na dolnej wardze, aby powstrzymać głośne chlipnięcie, jakie gromadziło się w jej gardle.
Nie chciała tego czuć, nie powinna, ale mimo to, gdy te dwa słowa opuściły jego usta, jej serce zabiło szybciej, a w dolnej partii brzucha pojawiło się dziwne uczucie.
  Uczucie nazywane motylkami.

Kilka dni później

            - Przestań być takim palantem Tomlinson! - warknęła wściekła Tiffany, zakładając swoje chude ramiona na klatce piersiowej. Jej rozdrażniony wzrok niemal wypalał dziurę w obojętnej twarzy Louisa, który siedział rozwalony na kanapie w salonie i ze zirytowaniem przeskakiwał z kanału na kanał, starając się jakoś ominąć wzrokiem jej postać i móc spojrzeć na ekran telewizora, przed którym ustała dziewczyna.
             Brunet już od dwóch dni pokazywał swoje nieznośne humorki, przez co szatynka zaczęła się mocno zastanawiać nad tym, kto z ich dwójki jest tutaj kapryśną kobietą spodziewającą się okresu. Lou cały czas uciekał od towarzystwa; przesiadywał godzinami w swoim pokoju i wychodził jedynie w ostateczności. Swoje wieczne żarty i szeroki uśmiech zamienił na mordercze spojrzenie i pełną obojętności twarz, która aż prosiła się o mocny nokaut. Zachowywał się gorzej od Malika, przez co Fany zaczynała się o niego solidnie martwić. Pierwszy raz widziała go w takim "niezidentyfikowanym" stanie. I choć miała swoje małe podejrzenia, to wolała się wpierw upewnić w swoich przekonaniach, aby przypadkiem nie doprowadzić chłopaka do bardziej nieznośnej racji bytu.
            - Mogłabyś łaskawie przesunąć swój kościsty tyłek na bok, zanim sam ci w tym pomogę? - syknął nieprzyjemnie. Z ust Ti wydobyło się kpiące parsknięcie, a jej brwi zmarszczyły się mocno, tworząc na jej czole pojedynczą zmarszczkę.
- A ty mógłbyś łaskawie przestać zachowywać się jak rozpieszczona małolata i mnie wysłuchać?
- Nie - mruknął stanowczo, posyłając jej przy tym drażniący uśmiech. Krew w jej żyłach zagotowała się znacznie, a zęby niemal zgrzytnęły od siły, z jaką zacisnęła swoją szczękę. Zmrużyła kocio swoje oczy, po czym wyszła bez słowa, w akompaniamencie stukotu swoich czerwonych szpilek.
Na twarzy Tomlinsona uformował się pełen zwycięstwa uśmieszek, którego nie zamierzał ukryć. Cisnął pilot na fotel obok, po czym zakładając nogi na szklany stoliczek, rozłożył się wygodnie, krzyżując dłonie za głową i z uwagą zaczął śledzić wczorajszy mecz.
            W momencie, gdy dwóch zawodników FC Barcelony zaczęło zbliżać się do bramki przeciwników i piłka została podana do wolnego Messi'ego, na ekranie telewizora zawitała głęboka czerń. Zgasły również wszystkie lampy oraz wyłączeniu uległ mikser, którego używał obecnie Gabe - jeden z pracowników Malika od brudnej roboty - znajdujący się w kuchni.
- Co do cholery?! - warknął zirytowany Tomlinson, podnosząc się na równe nogi. Przeklął głośno pod nosem, przeczesując nerwowo swoje i tak nieuczesane włosy. Kopnął ze złością stojącą sofę i chociaż z perspektywy osoby trzeciej wyglądało to, jakby był zdenerwowany tym, iż nie dane mu było zobaczyć prawdopodobnej bramki, to sam wiedział, że nie to było stadium jego rozdrażnienia. On po prostu już sobie nie radził. Od momentu, kiedy powiedział Darcy te kilka, bolesnych słów, nie potrafił normalnie funkcjonować. Od środka zżerały go cholerne wyrzuty sumienia, a świadomość tego, że blondynka naprawdę go do siebie dopuściła denerwowała go jeszcze bardziej. Zaufała mu. Zwierzyła się. A on potraktował ją jak nic niewartego śmiecia.
            - Kurwa mać!  - wydarł się, opadając ciężko na kanapę i chowając twarz w dłoniach.
- A więc teraz mogę liczyć na chwilę uwagi? - spytała ze zirytowaniem Tiffany, która wyrosła przed nim niczym spod ziemi. Chłopak wiedział, że to byłoby zbyt proste, gdyby od tak odpuściła po chwilowej wymianie zdań. Przecież to była Ti - najbardziej uparta i nieznośna osoba jaką znał.
- Jesteś idiotką - stwierdził bez ani grama łagodności w głosie. Oparł łokcie na kolanach, unosząc głowę ku górze i patrząc się na nią swoim niezadowolonym spojrzeniem. - Musiałaś wyłączać prąd w całym domu? - prychnął. - Nie lepiej było odłączyć wtyczkę z gniazdka? - zakpił, patrząc jak ta zajmuje miejsce obok niego. Szatynka, zupełnie niewzruszona jego niemiłymi komentarzami, uśmiechnęła się do niego szeroko, wzruszając beztrosko swoimi ramionami.
 - Wtedy nie dałoby to takich efektów - zachichotała wesoło, powodując jeszcze większe zirytowanie u swego towarzysza. Chłopak westchnął ciężko, pocierając palcami swoją szczękę.
- Jakich znowu efektów? - burknął, wyraźnie nie rozumiejąc co ma na myśli. Szatynka oblizała językiem swoje suche usta, zakładając nogę na nogę i zdecydowanie poważniejąc na twarzy, przez co w głowie Tommo zaświeciła się czerwona, ostrzegawcza lampka.
- O co chodzi Louis? - spytała spokojnie, aczkolwiek w jej oczach można było dostrzec najprawdziwszą troskę. Brunet poczuł jak robi mu się cieplej na sercu - w końcu dała mu wyraźny znak, że się nim przejmuje - aczkolwiek nie potrafił zdobyć się przynajmniej na cień sztucznego uśmiechu.
- O nic - westchnął krótko, wlepiając pusty wzrok przed siebie. Tommo zdawał sobie sprawę z tego, że ból i rozdarcie były bardzo wyraźnie widoczne w jego oczach. Wiedział również, że prędzej, czy później przyjdzie mu się komuś zwierzyć ze swojego okropnego samopoczucia, aczkolwiek nie był do końca przekonany, czy to był aby na pewno ten moment. I odpowiednia osoba.
- Louis - zaczęła spokojnym, opanowanym głosem. - Wiem, że nie jesteśmy ze sobą jakoś szczególnie blisko, mimo że znamy się już od dobrych pięciu lat. Nie można nas nawet nazwać dobrymi znajomymi, my po prostu żyjemy obok siebie - stwierdziła z nieco gorzkim uśmiechem, zupełnie jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z wagi jej słów. - I nie liczę, że kiedyś może się to zmienić. Ale... Pomimo tego, że nie jestem jednym z tych twoich wyrośniętych kumpli, to widzę, że coś się dzieje. Nie jesteś sobą Lou i zupełnie nie rozumiem, czemu ci twoi "przyjaciele" - poruszyła sugestywnie palcami tworząc w powietrzu cudzysłów - wydają się tego nie zauważać.
- Bo może nie ma czego zauważać? - burknął, ostatkami sił starając się bronić przed rozwojem tejże konwersacji. Na wargi Tiffany wpłynął ironiczny uśmiech.
- A może po prostu nie chcą?
Jego twarz automatycznie zwróciła się w kierunku dziewczyny. Kiedy tylko ich spojrzenia się ze sobą spotkały, zobaczył jak w tęczówkach szatynki maluje się lekkie zakłopotanie, ale i zrozumienie. Po samym kontakcie wzrokowym potrafiła rozgryźć jego uczucia. Wiedział to. Wyczuwał.
Pytanie tylko, czy to on był na tyle prosty do odgadnięcia, czy to może Fany była na tyle spostrzegawcza?
            Brunet przymknął na chwilę powieki, ze zdenerwowaniem wbijając łokcie w swoje kolana. Przed oczami momentalnie wymalowała mu się twarz zapłakanej Darcy, którą nie raz sobie wyobrażał od momentu, kiedy ją od siebie odsunął. Jej poskręcane włosy o odcieniu ciemnego blondu, okalające szczupłą, zalaną słonymi łzami twarz. Porcelanową skórę, która w porównaniu z jego opaloną, wyglądała jak najprawdziwszy płatek śniegu. Zawsze wydawała mu się taka delikatna, już od pierwszego dnia ich nieco niefortunnie zaczętej znajomości. Z początku chciał ignorować tą dziwną sympatię względem młodej Fray. Przecież była tu wbrew swojej woli, a jego pracą było dopilnowanie, aby nie uciekła i nie poczuła się tutaj zbyt pewnie. I choć jeszcze nigdy nie zawiódł swego przyjaciela, to przez blondynkę po raz pierwszy poczuł, że chciałby być kimś innym, byleby tylko nie Louisem Tomlinsonem - przyjacielem kryminalisty Zayna Malika i członkiem jego cholernego gangu. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się jakby to było żyć inaczej. Mieć rodzinę, dom, prawdziwych przyjaciół. Gdy patrzył na Darcy, to zdawało mu się, że naprawdę zaczynał żyć. Przy niej mógł się szczerze uśmiechnąć, poczuć się swobodnie i po prostu być sobą, jednocześnie pozbywając się wszelkich myśli o całym syfie w jakim się znajdował. Zdecydowanie zaczynał mieć dosyć seksu z przypadkowymi laskami, obskurnych barów, w których nie raz upijał się z Malikiem do nieprzytomności, handlu tymi pieprzonymi prochami i bronią, co dzień musząc być ostrożnym i unikać policji szerokim łukiem. Czuł, że taki sposób życia zaczyna go wypalać i sam nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma, zanim obudzi się w nim prawdziwa bomba zegarowa. A zdawał sobie sprawę, że jest to tylko kwestią czasu.
            - Czuję się okropnie Fany - wyszeptał zachrypniętym głosem, chowając twarz w dłoniach. - Zrobiłem coś, czego nie chciałem. Wiedziałem, że nie przyniesie to nic dobrego.
- I nie pomyliłeś się? - spytała równie cicho. Z jego gardła wydobył się żałosny śmiech. Pomachał głową, ostrożnie podnosząc wzrok na jej zatroskaną twarz.
- Boli jak skurwysyn.

            Blondynka odchyliła do tyłu swoją głowę, przymykając rozkosznie powieki, niemal uśmiechając się pod nosem, gdy strumień ciepłej wody rozkosznie otulił jej zmęczoną twarz. Czuła jak gorąca ciecz przyjemnie odpręża jej napięte mięśnie, a po kręgosłupie przesuwa się pojedynczy dreszcz. Jednym ruchem dłoni odgarnęła z twarzy krystaliczne krople, otwierając oczy i wpatrując się w beżowe kafelki, jakimi wyłożonymi był od środka prysznic, zupełnie jak i reszta pomieszczenia.
Łazienka Zayna zdecydowanie różniła się od tej Louisa. Nie tylko była większa i nieco lepiej wyposażona, ale i wyglądała jak typowe pomieszczenie używane głównie przez faceta. Na wierzchu wszędzie znajdowały się męskie kosmetyki typu: perfumy, pianka do golenia, czy chociażby dezodorant. Większość ubrań zamiast wylądować w koszu na brudy, walała się po kątach, przez co Darcy omal nie zaliczyła pięknego orła, gdy poślizgnęła się na bokserkach mulata.
            Dziewczyna z ciężkim westchnieniem sięgnęła po żel pod prysznic z firmy Axe, jakiego zapewne używał Malik, po czym wycisnęła na dłonie nieco niebieskiego płynu i zwinnie zaczęła masować nim swoje ciało, powodując że jej skórę zaczęła pokrywać biała piana. Do jej nozdrzy automatycznie dostał się przyjemny zapach, który zawsze mogła wyczuć od Zayna. Pachnę nim - przemknęło jej przez myśl i nie wiedząc czemu, zarumieniła się mocno, zupełnie jakby właśnie wyobraziła sobie coś grzesznego. Skarciła się pieczołowicie w duchu, po czym wmasowała jeszcze w włosy nieco żelu, na sam koniec dokładnie się opłukując ciepłą wodą. Stanęła delikatnie na palcach, aby zakręcić wodę i kiedy tylko strumień płynącej wody został zatrzymany, w łazience zapanowały egipskie ciemności. Zdezorientowana Darcy odwróciła się gwałtownie za siebie, przełykając powolnie ślinę. Nie dość, że bała się ciemności, to do tego nie miała zielonego pojęcia gdzie co się znajduje. Nie mogła dostrzec nawet własnej dłoni, którą trzymała tuż przed swoją twarzą!
            Po omacku odszukała wyjście z prysznica i powoli postawiła bose stopy na chłodnej podłodze. Zmarszczyła delikatnie czoło, mocno obejmując się swoimi kruchymi ramionami.
- Jeśli to twoja sprawka Malik, to wiedz, że to ani trochę nie jest zabawne! - warknęła rozdrażniona, gdy usłyszała kroki za drzwiami. Szybko starała się przemieścić do pralki, na której zostawiła swój ręcznik, jednakże ponownie stanęła na którąś z części odzieży szatyna i pisnęła głośno, gdy prawa noga rozjechała jej się do przodu, a ona w ostatnim momencie się czegoś przytrzymała, cudem ratując się przed wielce bolesnym szpagatem.
            - Fray, żyjesz tam? - doszło ją zza drzwi nawoływanie samego zainteresowanego. Przeklęła pod nosem, ledwo stając do pionu.
- Bardzo głupie pytanie, Malik - syknęła zła. - Nie mógłbyś łaskawie zbierać swoich gaci z podłogi? Taka rada na przyszłość.
Zayn zaśmiał się krótko, machając przy tym głową. Co za irytująca dziewucha.
- Nic ci nie jest? - zapytał od niechcenia, a w jego głosie można było wyczuć mocną kpinę. Blondynka prychnęła, dotykając ręką ściany i powolnie przesuwając się do przodu. Czuła się jak na jakiś cholernych podchodach.
- Jak miło z twojej strony, że się o mnie martwisz - zironizowała. - Nie posądzałabym cię o takie ludzkie odruchy - dodała z niesmakiem. O słodki Jezu. Ależ ona była dzisiaj złośliwa! To było zupełnie do niej niepodobne, aczkolwiek nie da się ukryć, że mulat sam się prosił o takie traktowanie. Darcy zdecydowanie nie miała żadnych wyrzutów sumienia w związku ze swoim postępowaniem.
            - Słodka jak zawsze - mruknął cynicznie. Blondynka przewróciła jedynie oczami, korzystając z faktu, że szatyn jej nie widzi. Machnęła ręką, gdy poczuła coś miękkiego przy łokciu, jednakże szybko tego pożałowała, gdy chwilę po tym, do jej uszu doszedł głośny hałas trzaskanego szkła. Jasna cholera. Chyba właśnie zbiła drogie perfumy Malika - zgadywała po przyjemnej woni, jaka nagle zaczęła podrażniać jej nozdrza.
            - Co to było Fray? - warknął nieco podenerwowany Zayn, waląc dłonią w drzwi. Dziewczyna westchnęła desperacko, przylegając plecami do ściany, aby przypadkiem nie pokaleczyć sobie stóp. Powolnie przesunęła się w bok i kiedy stwierdziła, że znajduje się zupełnie poza zasięgiem drobinek szkła rozluźniła się nieco.
- Odpowiedz mi do jasnej cholery!
- Zamknij się - wymamrotała pod nosem, mrużąc oczy, starając się bezowocnie coś wypatrzeć w tej mgle ciemności.
- Coś mówiłaś?
- Nie, nic - zaświergotała niewinnie. Odrzuciła na plecy swoje mokre włosy i wzdrygnęła się lekko, gdy z jej kosmyków skapnęły zimne krople, prosto na jej nagą skórę. Zdecydowanie czuła się niekomfortowo z myślą, że siedziała w ciemnej łazience zupełnie pozbawiona jakichkolwiek ubrań, czy chociażby materiału, którym mogłaby się w ostateczności zakryć. Przez chwilę nawet przemknęła jej szalona myśl, że może postarałby się odszukać jakąś rzecz Malika, które porozwalane były niemal po całej podłodze w pomieszczeniu i jakoś ją wykorzystać, jednak szybko wyzbyła się tego idiotycznego pomysłu, stwierdzając, że chyba kompletnie jej odbiło. A co jeśli natknęłaby się na jego bokserki? Fuj. Zdecydowanie nie zamierzała dotykać jego bielizny.
            - Co się właściwie stało? - spytała po chwili ciszy, chcąc jakoś upewnić się, że nie została sama. Cóż, nie da się ukryć, że raczej nie przepadała za egipskimi ciemnościami, tak więc świadomość tego, że ten dupek znajduje się tuż za drzwiami, mimo iż w pewnym stopniu ją przerażała, to również i dodawała pewnego rodzaju otuchy.
- Nie jestem do końca pewny - westchnął ciężko, a Darcy mogłaby przysiąc, że w tymże momencie jego duża dłoń intensywnie przeczesała jego ciemne, miękkie włosy. Zauważyła, że dość często używał tego gestu. - Zrobiło się ciemno w całym domu - mruknął po chwili. Dziewczyna przytaknęła krótkim ruchem głowy, zaraz jednak karcąc się za to w myślach. Przecież on cię nie widzi kretynko! - zaśpiewał jakiś ironiczny głosik jej podświadomości.
            - Nie powinieneś może tego sprawdzić? Czy coś... - bąknęła sfrustrowana blondynka, gdy jej bezowocne poszukiwania ręcznika spełzały na niczym. Przecież nie mógł się rozpłynąć w powietrzu do jasnej cholery!
- Nash już się tym zajął - syknął Zayn, najwyraźniej zirytowany jej słowami. Cóż, mógł to po części odebrać jako polecenie... A wiadome jest, że dumny Malik słucha się jedynie swojego przerośniętego ego.
Z jej ust wydobyło się ciężkie westchnięcie. Oparła dłonie na swoich szerokich biodrach, w skupieniu marszcząc czoło, starając się jakoś w myślach odtworzyć łazienkę. Dokładnie zapamiętała rozmieszczenie mebli w pomieszczeniu, jednakże na niewiele jej się to zdało, gdy nie była w stanie określić, w której części się teraz znajdowała. Ręką starała się wymacać kanty umywalki, bądź białej, połyskującej szafki, jednak jej ruchy były powolne i skrępowane, gdyż na podłodze nadal znajdowało się niebezpieczeństwo w postaci świeżych odłamków szkła. Wychodziło na to, że jedynym rozwiązaniem sytuacji było czekanie, aż rzekomy Nash łaskawie przywróci światło w całym domu. Fantastycznie.
            - Długo jeszcze zamierzasz tam siedzieć? - warknął zniecierpliwiony mulat, waląc pięścią w powierzchnię drzwi. Policzki dziewczyny pokryły się żywym rumieńcem złości, a do ust napłynęła masa nieprzyjemnych słów, które cudem w sobie zdławiła.
- Nie prosiłam cię o to, żebyś na mnie czekał - fuknęła oburzona, na co w odpowiedzi dostała jego denerwujący, cyniczny śmiech. Dupek.
- Uwierz mi, że gdybyś to zrobiła, to z pewnością bym nie wysłuchał twojej prośby.
- Więc czego sterczysz pod tymi drzwiami?! Idź sobie!- syknęła zła, obejmując się szczelnie ramionami, gdyż zaczynało jej się robić nieco zimno.
- I dać ci taką piękną szansę do ucieczki? Wybacz kochanie, ale nie - zironizował, najwyraźniej niezadowolony z jej powolnego toku myślenia.
W tym momencie Darcy miała wielką ochotę wyjść stąd i strzelić temu kolesi swego prawego sierpowego.
- Naprawdę sądzisz, że nie mam nic lepszego do roboty, tylko uciekać z tego pieprzonego więzienia, po ciemku, gdzie roi się od twoich pół mózgów, podczas gdy ja jestem kompletnie naga?! - wykrzyczała sfrustrowana, wyrzucając swoje ręce ku górze.
           Jeden.
           Dwa.
           Trzy.
            O słodki Jezu! Czy ona to właśnie powiedziała!? Czy te słowa aby na pewno opuściły jej usta?
- Naga? - usłyszała mrukliwy głos Malika, który słyszała już wiele razy i znała bardzo dobrze. Mogła dać sobie rękę uciąć, że na tych cholernie dobrze wykrojonych ustach, już zdążył się wymalować szeroki, łobuzerski uśmiech, a w tych ciemnych, przenikających tęczówkach zaświeciły się figlarne iskierki. Krótko mówiąc - miała przerąbane, przez wielkie "p". - Taka jaką Bóg cię stworzył? - zaczął się z nią droczyć, a chore rozbawienie w jego głosie jedynie rosło.
            Kurwa. Kurwa. Kurwa.
            Jak ona mogła być na tyle bezmyślna, żeby powiedzieć przy nim coś takiego?! Co ją w ogóle podkusiło, żeby z nim w jakikolwiek sposób konwersować? Było siedzieć cicho i czekać aż pojawi się te pieprzone światło, a tak nie minie nawet kilka minut, a zapewne w głowie tego bipolarnego palanta pojawi się jakiś idiotyczny pomysł, który bezsprzecznie jej się nie spodoba.
            - W takim razie co powiesz na małą pomoc z mojej strony? - podsunął niskim głosem, gdy klamka od drzwi nagle zapadła się w dół. Jasny gwint!
- Nie! - krzyknęła zdesperowana, kurczowo odskakując do tyłu, przyklejając się plecami do chłodnej ściany. Ciarki na jej kręgosłupie przyprawiły ją o gęsią skórkę na całym ciele, jednak przyśpieszone tętno nie pozwoliło jej tego odczuć. - Zostań tam gdzie jesteś, rozumiesz?! - fuknęła nieco drżącym głosem, przełykając powolnie ślinę. Za drzwiami rozniósł się perlisty śmiech Zayna, który mimo iż był przyjemny dla uszu, spowodował u niej niemałe mdłości.
            - Nawina, mała Darcy - zamruczał Malik, gdy usłyszała cichy skrzyp. Odgłos kroków rozniósł się w jej uszach, a ciężki oddech mulata zmieszał się w powietrzu, docierając do niej i owiewając jej twarz miętą wymieszaną z tytoniem.
            Kochany Boże. Czy on właśnie wszedł do tej przeklętej łazienki?!

 

    
Od autora:

Om ja zUa i okrutna! Czemuż mnie tu tyle nie było? xD
No więc tak... prawda jest taka, że ten rozdział miał się pojawić o wiele, wiele wcześniej, jednakże za cholerę nie mogłam go dokończyć. Miewałam chwile kiedy siedziałam na łóżku, gapiłam się w ten przeklęty ekran i nie potrafiłam nic wymyśleć. NIC. I to wcale nie był brak weny... Ja po prostu nie mogłam ubrać w słowa tego, co chciałam przekazać w tym rozdziale. Zupełnie jakby takie chwilowe upośledzenie o.O
Dzisiaj wkońcu zakończyłam swoje męki, jednakże nie mogę powiedzieć, że czuję satysfakcję. To zdecydowanie jeden z tych trudnych i mało zadowalających rozdziałów, który bezsprzecznie mi nie wyszedł. Wszystko jest nie tak jak chciałam, ale nie mam już siły, żeby to zmieniać, więc dzisiaj dodaję takie "nic".
Z góry przepraszam i obiecuję, że w następnym rozdziale się ogarnę i wszystko będzie trzymało się kupy (:
 
P.S Zapomniałam Was poinformować na tym blogu o moim wyjeździe na wakacje, który odbył się tydzień temu. Wczoraj wieczorem właśnie wróciłam do domciu, dlatego też rozdział dopiero dzisiaj się pojawił.
 
P.S2 Komentujcie i odwiedzajcie mojego drugiego bloga! :D
 
нσρє♥