Zayn Malik był osobą, która uwielbiała dominację. Był skomplikowanym mężczyzną, sądził, że nikt nie jest w stanie go zrozumieć i rozgryźć. Zawsze utwierdzał się w przekonaniu, że został skazany na samotność, w której będzie musiał sobie radzić ze swoim wybuchowym temperamentem oraz złożonym charakterem, którego sam czasem nie potrafił okiełznać. Mógł przyznać się sam przed sobą, że znajomość z nim, wcale nie była taka prosta i zazwyczaj świadczyła jedynie o samych kłopotach. Już dawno zdał sobie sprawę z tego, że jest bezuczuciowym draniem, który rani wszystkich na każdym kroku. Ale czy nie tego chciał? Przecież odkąd pamięta, pracował na to, aby wszyscy czuli przed nim respekt. Mieli postrzegać go jako bezdusznego, zapatrzonego w siebie egoistę, który korzyści dla swej osoby stawia na pierwszym miejscu.
A jednak pojawiła się Ona. Tajemnicza dziewczyna o ciemnych, kręconych włosach, które wdzięcznie okalały jej słodką twarz w kształcie serca. Usta pomalowane brzoskwiniowym błyszczykiem zachęcały do posmakowania ich miękkiej faktury, zawsze układając się w delikatny, zalotny uśmiech. Jasnoniebieskie, wręcz stalowe tęczówki, błyszczały świetlistym blaskiem, który zawsze go intrygował. Och tak, nigdy nie potrafił od tak oderwać wzroku od tych pięknych oczu.
Szatyn doskonale pamiętał dzień, gdy pierwszy raz ją zobaczył. Znajdował się w tym samym barze co teraz, siedząc dokładnie na tym samym krześle, pijąc te same, pieprzone whisky, które przyjemnie paliło jego gardło przy każdym, większym łyku. Wtedy również zapijał swój podły nastrój i starał się dać upust złości, jaka gromadziła się w jego napiętym ciele. Swoim ciemnym, beznamiętnym spojrzeniem powolnie lustrował wszystkie zakamarki pomieszczenia, chcąc znaleźć chętną kobietę, która mogłaby go zadowolić szybkim, ostrym seksem. Potrzebował odskoczni.
I zapewne gdyby Ona nie pojawiła się wtedy w drzwiach baru, już dawno podszedłby do rudowłosej dziewczyny, która zadawała się wyczuwać jego potrzeby. Jednakże, gdy Ją dostrzegł taką pewną siebie, uśmiechniętą, promieniującą nieznanym mu do tej pory uczuciem, poczuł się więcej niż zaintrygowany. Ciemnowłosa zdecydowanie nie pasowała do tego typu miejsca. Wydawała się być taka czysta, nieskazitelna, zupełnie jak biały, niezapisany przez nikogo kawałek papieru. Była oryginałem wśród tego całego otoczenia; czymś nowym, czego zapragnął spróbować.
Do dziś przed oczami miał moment, gdy tajemnicza nieznajoma podeszła zgrabnym krokiem do baru, stając od niego w odstępie zaledwie kilku centymetrów. Swoje smukłe, opalone dłonie ułożyła na drewnianym blacie i zastukała z lekkim zniecierpliwieniem, rozglądając się za barmanem, który gdzieś tymczasowo zniknął. I właśnie wtedy, gdy jej tęczówki starały się wyłapać kelnera w charakterystycznej, czarnej koszuli, ich wzroki zetknęły się ze sobą, a po plecach mulata przesunął się powolny, przyjemny dreszcz. Pamięta jak na jej pełne policzki wkradł się idealny rumieniec, jednak ona wcale nie była zawstydzona. Och nie, wytrzymała jego ciężkie, świdrujące spojrzenie i obdarzyła go anielskim uśmiechem, odchylając lekko głowę na bok, w wyniku czego ramiączko jej czarnej sukienki powolnie przesunęło się po jej gładkim ramieniu. Zayn poczuł wtedy rosnące w nim podniecenie i już wtedy wiedział, że ciemnowłosa zdecydowanie nie będzie jedną z jego "Jednorazowych przygód".
- Jeszcze jeden?
Z amoku wspomnień wybudził go niski baryton barmana, który trzymał w prawej dłoni schłodzonego Jacka Daniell'sa. Mulat spojrzał się na swoją pustą, przeźroczystą szklankę, po której ściankach przesuwały się ostatnie krople upragnionego alkoholu. Jego ciężka głowa pokiwała się lekko w geście potwierdzenia, a spomiędzy warg wydobyło się jakieś ciche burknięcie, którego sam nie potrafił rozszyfrować. Był pijany jak skurwysyn, jednakże w tym momencie liczyło się jedynie to, że mógł przynajmniej na chwilę zapomnieć o wszystkich pieprzonych problemach i skupić się na przyjemnych wspomnieniach, w których gościła tylko i wyłącznie Ona.
~*~
Blondynka nie potrafiła odnaleźć się w swojej sytuacji. Chora podświadomość podpowiadała jej, że to wszystko to tylko głupi sen, z którego zaraz się wybudzi, natomiast rozum kazał przestać być cholerną marzycielką i zacząć myśleć trzeźwo. Została porwana. Zamknięto ją w domu pełnym przestępców i kryminalistów, którzy zapewne mają na dłoniach krew niejednego człowieka. Co więcej zaprzyjaźniła się z jednym z nich. Zaufała mu, zwierzyła mu się, pozwoliła sobie na zbliżenie się do niego. I w momencie kiedy najbardziej go potrzebowała on ją zawiódł. Pozostawił ją samej sobie, stwierdzając, że więź jaka powstała między nimi jest nic nie warta.
Do tego dochodzi jeszcze Ashton. Darcy tak cholernie za nim tęskniła. W każdej minucie swojego pobytu tutaj, miała nadzieję, że zaraz ujrzy twarz swojego brata, który przyjdzie jej na pomoc. Była cierpliwa. Wierzyła w niego. Jednakże nie potrafiła pozbyć się pewnej obawy, która siedziała gdzieś wewnątrz niej i co jakiś czas przedostawała się do jej głowy, gdy oczami wyobraźni widziała najczarniejsze scenariusze, w których to ona odgrywała główną rolę.
Młodsza Fray skuliła się mocno na łóżku Malika, zaciskając dłoń na śnieżnobiałej, jedwabistej pościeli, którą okryła się z każdej, możliwej strony. Mokrą od łez twarz dociskała mocno do puszystej poduszki, która tak cholernie dobrze musiała pachnieć Zaynem. Darcy nieświadomie co chwila zaciągała się przyjemnym zapachem mulata, który zdawał się kojąco wpływać na jej zszargane zmysły.
Tak bardzo go nienawidziła. Pragnęła się od niego uwolnić i nigdy więcej go już nie zobaczyć, a jednak dziwna świadomość tego, że jest już grubo po północy, a szatyna nadal nie ma, nie pozwalała jej na chociażby krótką drzemkę. Za każdym razem, gdy ktoś przechadzał się po korytarzu, ona niespodziewanie podrywała głowę do góry i wyczekiwała, że Malik lada moment pociągnie za srebrną klamkę, stając w progu pomieszczenia.
Nie rozumiała tego. Przecież się o niego nie martwiła - to by było niedorzeczne. Nie chciała go również widzieć, szczególnie po tym, jak uwięził ją w swoim pokoju na cały dzień, nie pozwalając nawet na to, aby ktoś dostarczył jej jedzenia. Żołądek niemiłosiernie skręcał jej się z głodu, a mimo to, zamiast myśleć o puszystych naleśnikach w pysznej, słodkiej polewie, ona wyobrażała sobie postawną postać Zayna, który pakuje się w kłopoty na milion różnych sposobów.
Zbliżała się trzecia godzina, gdy usłyszała za drzwiami czyjeś ciężkie kroki i daremne próby przekręcenia klucza w zamku. Kimkolwiek była owa osoba, musiała być mocno nieskoordynowana ruchowo, gdyż dopiero za czwartym razem udało jej się osiągnąć cel i otworzyć na oścież ciemną powierzchnię, która nie wydała z siebie chociażby najmniejszego dźwięku. W jej uszach rozniósł się cichy trzask zamykanych drzwi, gdy gwałtownie przymknęła powieki, udając, że już dawno pogrążyła się w słodkim śnie. Słyszała jak ktoś krząta się po pogrążonym w ciemności pokoju, w pewnym momencie potykając się o coś i przeklinając dość głośno pod nosem, na co chwilowo wstrzymała oddech. Zayn - przemknęło jej przez myśl. Mimo mocno bijącego serca i obawy, że chłopak może dostrzec jej marną grę aktorską, uchyliła delikatnie jedno oko, zgryzając z całej siły policzek, gdy patrzyła jak Malik niedbale zsuwa z nóg ciężkie buty i zostawia je na samym środku pomieszczenia. Po jego skrępowanych ruchach i przyćmionym wyrazie twarzy mogła trafnie stwierdzić, że był pijany.
Z lekkim zainteresowaniem przyglądała się, jak łapie palcami kant czarnej bluzki i szybkim ruchem pozbywa się jej, rzucając ją na chłodne panele, którymi wyłożona była podłoga. Blondynka westchnęła cichutko pod nosem, gdy jej tęczówki natarczywie chłonęły widok jego umięśnionego torsu oraz seksownego wcięcia w kształcie litery "V", tuż przy brzegu bokserek od Calvina Kleina, które lekko wystawały nad krańcami ciemnych dżinsów, luźno wiszących na jego wąskich biodrach. Mogła przysiąc, że w tymże momencie dostała nagłego ślinotoku, a jej podświadomość zaczęła pracę na pełnych obrotach. Żołądek skurczał jej się nieprzyjemnie, gdy patrzyła na jego pięknie wyrzeźbione ciało, oświetlone jedynie przez poświatę ulicznej latarni, jakie wpadało przez delikatnie uchylone okno.
Szatyn jednym, zwinnym ruchem pozbył się niewygodnych w tej chwili spodni, zupełnie jakby nie sprawiało mu to najmniejszego kłopotu, mimo iż był zdecydowanie pijany, po czym powolnie przeczesał swoje włosy palcami, wzdychając ciężko. Jego napięte mięśnie i nieco przygarbione ramiona, sugerowały o jego wielkim zmęczeniu i pewnego rodzaju niestabilności. Najwidoczniej nie tylko na nią tak negatywnie wpłynęła ich mała kłótnia.
Malik wymruczał pod nosem kilka niezrozumiałych dla dziewczyny słów, a jego ciemne spojrzenie gwałtownie wystrzeliło w kierunku jej leżącej postaci. Momentalnie zacisnęła z całej siły powieki, czując jak jej serce chwilowo zatrzymuje się w miejscu. Nie zorientował się, nic nie widział - powtarzała sobie w myślach, gdy usłyszała jego ciężkie, zbliżające się kroki. Wstrzymała oddech, czując na sobie jego palący, zamglony wzrok.
- Śpisz Fray? - spytał zachrypniętym szeptem. Przez chwilę naszła ją myśl, że nie ma sensu przed nim udawać, bo i tak marny z niej kłamca, aczkolwiek jak tylko do jej nozdrzy dostała się wątła woń alkoholu, momentalnie zrezygnowała z tego pomysłu. Wolała nie mieć z nim żadnej konfrontacji, podczas gdy Zayn był w stanie nietrzeźwości. Był zdecydowanie niebezpieczny jako "normalny" Malik, więc wolała nie kusić losu.
Palce blondynki zacisnęły się mocno na krańcach śnieżnobiałej pościeli, gdy poczuła jak materac po drugiej stronie łóżka ugina się pod ciężarem mulata. Szatyn przekręcił się powolnie na prawy bok, niebezpiecznie przybliżając się do jej spiętego ciała. Czuła jego gorący oddech na swoim karku, a na ramionach zawitała widoczna gęsia skórka, gdy uniósł nagle pościel, chwilowo odkrywając ją i pozbawiając całego ciepła.
Chłopak chciał również okryć się jedwabną kołdrą, którą w całości zabrała mu blondynka, jednakże gdy dostrzegł jej skulone, półnagie ciało, przez chwilę zastygł w bezruchu, z uniesionymi brwiami przyglądając się jej osóbce. Kaskada złocistych loków rozsypana była na poduszce, końcówkami delikatnie drażniąc czubek jego nosa, przez co doskonale mógł wyczuć jej truskawkowy szampon. To, co go jednak bardzo zaskoczyło, to tatuaż, jaki znajdował się na jej odsłoniętym karku. Mrużył oczy, starając się odczytać napis, wykaligrafowany ciemnym tuszem, jednakże nie dało to żadnych efektów. Wypuszczają ze zirytowaniem powietrze z płuc, bez zastanowienia przysunął się bliżej, tak, że jego kolana zetknęły się z jej nagimi udami. Delikatnie odsunął opuszkami palców kilka pukli włosów i nie przerywając zadziwiająco przyjemnego kontaktu z jej skórą, przyjrzał się napisowi. "All you need is love" - wyczytał w myślach, wpatrując się intensywnie w zawiłą, elegancką czcionkę. I chociaż rozmiar tatuażu był nad wyraz mały, to musiał przyznać, że miał on w sobie pewnego rodzaju urok.
Darcy z całej siły zgryzała wargę, aby przez przypadek nie pisnąć głośno, gdy czuła palący dotyk Zayna. Był nienaturalnie blisko, ich nogi stykały się ze sobą, a koniuszki jego palców w przyjemny sposób przesuwały się po jej tatuażu, o którym zupełnie zapomniała. Powinna była go zakryć, teraz była niemal pewna, że jutrzejszego dnia nie obędzie się bez jego złośliwych docinek, bądź natarczywych pytań.
Poczuła jak ręka Malika niebezpiecznie zsuwa się z jej karku na ramię, przyprawiając o cholerne dreszcze, które była w stanie wyczuć nawet w kościach. Gdy ich skóry stykały się ze sobą, miała dziwne wrażenie, jakby miała kontakt fizyczny z ogniem, a nie człowiekiem. Miejsca po których przesuwały się palce mulata drętwiały jej dziwnie, a serce rwało się do dzikiego biegu. Krew znacznie buzowała w jej żyłach, a w uszach zaczęło szumieć od tej przerażająco ciężkiej ciszy, jaka panowała w pokoju.
Jej mięśnie napięły się mocno, gdy nagle jego duża, ciepła dłoń znalazła się na jej nagim udzie. Koniuszki jego palców w powolny sposób zaczęły sunąć lekko ku górze, jednocześnie podsuwając za dużą koszulkę, jaką miała na sobie, odkrywając tym samym jej półnagie ciało.
Darcy wiedziała, że złym pomysłem było zostawanie jedynie w bluzce Malika, jaką znalazła w jego szafie, jednakże wizja spania w ubraniach była zbyt niekomfortowa, żeby posłuchała głosu rozsądku. Tak więc leżała teraz jedynie w ogromnym T-shircie, a szatyn w niebezpieczny sposób ukazywał coraz większą część jej ciała.
W momencie, gdy podsunął ciemną koszulkę niemal aż po same żebra blondynki, na jej ciele zawitała widoczna gęsia skóra. Jej oczy otworzyły się gwałtownie, a w gardle nienaturalnie zaschło, gdy zdała sobie sprawę z tego, że po raz kolejny pozwoliła, aby Zayn podziwiał ją w bieliźnie. Mogła się założyć, że w tymże momencie chłonął tym swoim parszywym wzrokiem jej koronkowe figi, które widział w całej okazałości. Poczuła niesamowite ciepło na policzkach. Była tak cholernie zażenowana.
Gdy ręka chłopaka powolnie przesunęła się po jej nagim biodrze, koniuszkami palców zaczepiając o krańce bielizny, wstrzymała gwałtownie oddech, mocno wgryzając się w dolną wargę. Wiedziała, że jeśli chłopak posunie się o jeden krok dalej, to zdecydowanie zareaguje. I wiedziała, że owa opcja nie będzie miała zbyt kolorowego zakończenia - szczególnie biorąc pod uwagę stan Malika.
Mimo jednak jej obaw i "okoliczności", które zdecydowanie wskazywały na jeden, jedyny scenariusz, to po chwili mulat zabrał swoją ciepłą dłoń z jej skóry, powodując nieprzyjemny chłód, jaki rozprzestrzenił się po jej nagrzanym ciele. Okrył ją miękką kołdrą, sam również owijając się szczelnie jedwabistą pościelą. Przysunął się do niej, a jego naga klatka piersiowa zetknęła się z jej plecami. Udolnie wplątał swoje nogi między jej i zanurzył nos w fali jej włosów, z lubością zaciągając się ich zapachem. Truskawkowe. Szczerze zaczynał wielbić jej słodki szampon.
- Dobranoc Darcy - wymruczał swoim zachrypniętym głosem, przymykając ociężałe powieki. W jej oczach z niewiadomego powodu pojawiły się łzy, a zęby zacisnęły się na dolnej wardze, aby powstrzymać głośne chlipnięcie, jakie gromadziło się w jej gardle.
Nie chciała tego czuć, nie powinna, ale mimo to, gdy te dwa słowa opuściły jego usta, jej serce zabiło szybciej, a w dolnej partii brzucha pojawiło się dziwne uczucie.
Uczucie nazywane motylkami.
Kilka dni później
- Przestań być takim palantem Tomlinson! - warknęła wściekła Tiffany, zakładając swoje chude ramiona na klatce piersiowej. Jej rozdrażniony wzrok niemal wypalał dziurę w obojętnej twarzy Louisa, który siedział rozwalony na kanapie w salonie i ze zirytowaniem przeskakiwał z kanału na kanał, starając się jakoś ominąć wzrokiem jej postać i móc spojrzeć na ekran telewizora, przed którym ustała dziewczyna.
Brunet już od dwóch dni pokazywał swoje nieznośne humorki, przez co szatynka zaczęła się mocno zastanawiać nad tym, kto z ich dwójki jest tutaj kapryśną kobietą spodziewającą się okresu. Lou cały czas uciekał od towarzystwa; przesiadywał godzinami w swoim pokoju i wychodził jedynie w ostateczności. Swoje wieczne żarty i szeroki uśmiech zamienił na mordercze spojrzenie i pełną obojętności twarz, która aż prosiła się o mocny nokaut. Zachowywał się gorzej od Malika, przez co Fany zaczynała się o niego solidnie martwić. Pierwszy raz widziała go w takim "niezidentyfikowanym" stanie. I choć miała swoje małe podejrzenia, to wolała się wpierw upewnić w swoich przekonaniach, aby przypadkiem nie doprowadzić chłopaka do bardziej nieznośnej racji bytu.
- Mogłabyś łaskawie przesunąć swój kościsty tyłek na bok, zanim sam ci w tym pomogę? - syknął nieprzyjemnie. Z ust Ti wydobyło się kpiące parsknięcie, a jej brwi zmarszczyły się mocno, tworząc na jej czole pojedynczą zmarszczkę.
- A ty mógłbyś łaskawie przestać zachowywać się jak rozpieszczona małolata i mnie wysłuchać?
- Nie - mruknął stanowczo, posyłając jej przy tym drażniący uśmiech. Krew w jej żyłach zagotowała się znacznie, a zęby niemal zgrzytnęły od siły, z jaką zacisnęła swoją szczękę. Zmrużyła kocio swoje oczy, po czym wyszła bez słowa, w akompaniamencie stukotu swoich czerwonych szpilek.
Na twarzy Tomlinsona uformował się pełen zwycięstwa uśmieszek, którego nie zamierzał ukryć. Cisnął pilot na fotel obok, po czym zakładając nogi na szklany stoliczek, rozłożył się wygodnie, krzyżując dłonie za głową i z uwagą zaczął śledzić wczorajszy mecz.
W momencie, gdy dwóch zawodników FC Barcelony zaczęło zbliżać się do bramki przeciwników i piłka została podana do wolnego Messi'ego, na ekranie telewizora zawitała głęboka czerń. Zgasły również wszystkie lampy oraz wyłączeniu uległ mikser, którego używał obecnie Gabe - jeden z pracowników Malika od brudnej roboty - znajdujący się w kuchni.
- Co do cholery?! - warknął zirytowany Tomlinson, podnosząc się na równe nogi. Przeklął głośno pod nosem, przeczesując nerwowo swoje i tak nieuczesane włosy. Kopnął ze złością stojącą sofę i chociaż z perspektywy osoby trzeciej wyglądało to, jakby był zdenerwowany tym, iż nie dane mu było zobaczyć prawdopodobnej bramki, to sam wiedział, że nie to było stadium jego rozdrażnienia. On po prostu już sobie nie radził. Od momentu, kiedy powiedział Darcy te kilka, bolesnych słów, nie potrafił normalnie funkcjonować. Od środka zżerały go cholerne wyrzuty sumienia, a świadomość tego, że blondynka naprawdę go do siebie dopuściła denerwowała go jeszcze bardziej. Zaufała mu. Zwierzyła się. A on potraktował ją jak nic niewartego śmiecia.
- Kurwa mać! - wydarł się, opadając ciężko na kanapę i chowając twarz w dłoniach.
- A więc teraz mogę liczyć na chwilę uwagi? - spytała ze zirytowaniem Tiffany, która wyrosła przed nim niczym spod ziemi. Chłopak wiedział, że to byłoby zbyt proste, gdyby od tak odpuściła po chwilowej wymianie zdań. Przecież to była Ti - najbardziej uparta i nieznośna osoba jaką znał.
- Jesteś idiotką - stwierdził bez ani grama łagodności w głosie. Oparł łokcie na kolanach, unosząc głowę ku górze i patrząc się na nią swoim niezadowolonym spojrzeniem. - Musiałaś wyłączać prąd w całym domu? - prychnął. - Nie lepiej było odłączyć wtyczkę z gniazdka? - zakpił, patrząc jak ta zajmuje miejsce obok niego. Szatynka, zupełnie niewzruszona jego niemiłymi komentarzami, uśmiechnęła się do niego szeroko, wzruszając beztrosko swoimi ramionami.
- Wtedy nie dałoby to takich efektów - zachichotała wesoło, powodując jeszcze większe zirytowanie u swego towarzysza. Chłopak westchnął ciężko, pocierając palcami swoją szczękę.
- Jakich znowu efektów? - burknął, wyraźnie nie rozumiejąc co ma na myśli. Szatynka oblizała językiem swoje suche usta, zakładając nogę na nogę i zdecydowanie poważniejąc na twarzy, przez co w głowie Tommo zaświeciła się czerwona, ostrzegawcza lampka.
- O co chodzi Louis? - spytała spokojnie, aczkolwiek w jej oczach można było dostrzec najprawdziwszą troskę. Brunet poczuł jak robi mu się cieplej na sercu - w końcu dała mu wyraźny znak, że się nim przejmuje - aczkolwiek nie potrafił zdobyć się przynajmniej na cień sztucznego uśmiechu.
- O nic - westchnął krótko, wlepiając pusty wzrok przed siebie. Tommo zdawał sobie sprawę z tego, że ból i rozdarcie były bardzo wyraźnie widoczne w jego oczach. Wiedział również, że prędzej, czy później przyjdzie mu się komuś zwierzyć ze swojego okropnego samopoczucia, aczkolwiek nie był do końca przekonany, czy to był aby na pewno ten moment. I odpowiednia osoba.
- Louis - zaczęła spokojnym, opanowanym głosem. - Wiem, że nie jesteśmy ze sobą jakoś szczególnie blisko, mimo że znamy się już od dobrych pięciu lat. Nie można nas nawet nazwać dobrymi znajomymi, my po prostu żyjemy obok siebie - stwierdziła z nieco gorzkim uśmiechem, zupełnie jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z wagi jej słów. - I nie liczę, że kiedyś może się to zmienić. Ale... Pomimo tego, że nie jestem jednym z tych twoich wyrośniętych kumpli, to widzę, że coś się dzieje. Nie jesteś sobą Lou i zupełnie nie rozumiem, czemu ci twoi "przyjaciele" - poruszyła sugestywnie palcami tworząc w powietrzu cudzysłów - wydają się tego nie zauważać.
- Bo może nie ma czego zauważać? - burknął, ostatkami sił starając się bronić przed rozwojem tejże konwersacji. Na wargi Tiffany wpłynął ironiczny uśmiech.
- A może po prostu nie chcą?
Jego twarz automatycznie zwróciła się w kierunku dziewczyny. Kiedy tylko ich spojrzenia się ze sobą spotkały, zobaczył jak w tęczówkach szatynki maluje się lekkie zakłopotanie, ale i zrozumienie. Po samym kontakcie wzrokowym potrafiła rozgryźć jego uczucia. Wiedział to. Wyczuwał.
Pytanie tylko, czy to on był na tyle prosty do odgadnięcia, czy to może Fany była na tyle spostrzegawcza?
Brunet przymknął na chwilę powieki, ze zdenerwowaniem wbijając łokcie w swoje kolana. Przed oczami momentalnie wymalowała mu się twarz zapłakanej Darcy, którą nie raz sobie wyobrażał od momentu, kiedy ją od siebie odsunął. Jej poskręcane włosy o odcieniu ciemnego blondu, okalające szczupłą, zalaną słonymi łzami twarz. Porcelanową skórę, która w porównaniu z jego opaloną, wyglądała jak najprawdziwszy płatek śniegu. Zawsze wydawała mu się taka delikatna, już od pierwszego dnia ich nieco niefortunnie zaczętej znajomości. Z początku chciał ignorować tą dziwną sympatię względem młodej Fray. Przecież była tu wbrew swojej woli, a jego pracą było dopilnowanie, aby nie uciekła i nie poczuła się tutaj zbyt pewnie. I choć jeszcze nigdy nie zawiódł swego przyjaciela, to przez blondynkę po raz pierwszy poczuł, że chciałby być kimś innym, byleby tylko nie Louisem Tomlinsonem - przyjacielem kryminalisty Zayna Malika i członkiem jego cholernego gangu. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się jakby to było żyć inaczej. Mieć rodzinę, dom, prawdziwych przyjaciół. Gdy patrzył na Darcy, to zdawało mu się, że naprawdę zaczynał żyć. Przy niej mógł się szczerze uśmiechnąć, poczuć się swobodnie i po prostu być sobą, jednocześnie pozbywając się wszelkich myśli o całym syfie w jakim się znajdował. Zdecydowanie zaczynał mieć dosyć seksu z przypadkowymi laskami, obskurnych barów, w których nie raz upijał się z Malikiem do nieprzytomności, handlu tymi pieprzonymi prochami i bronią, co dzień musząc być ostrożnym i unikać policji szerokim łukiem. Czuł, że taki sposób życia zaczyna go wypalać i sam nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma, zanim obudzi się w nim prawdziwa bomba zegarowa. A zdawał sobie sprawę, że jest to tylko kwestią czasu.
- Czuję się okropnie Fany - wyszeptał zachrypniętym głosem, chowając twarz w dłoniach. - Zrobiłem coś, czego nie chciałem. Wiedziałem, że nie przyniesie to nic dobrego.
- I nie pomyliłeś się? - spytała równie cicho. Z jego gardła wydobył się żałosny śmiech. Pomachał głową, ostrożnie podnosząc wzrok na jej zatroskaną twarz.
- Boli jak skurwysyn.
Blondynka odchyliła do tyłu swoją głowę, przymykając rozkosznie powieki, niemal uśmiechając się pod nosem, gdy strumień ciepłej wody rozkosznie otulił jej zmęczoną twarz. Czuła jak gorąca ciecz przyjemnie odpręża jej napięte mięśnie, a po kręgosłupie przesuwa się pojedynczy dreszcz. Jednym ruchem dłoni odgarnęła z twarzy krystaliczne krople, otwierając oczy i wpatrując się w beżowe kafelki, jakimi wyłożonymi był od środka prysznic, zupełnie jak i reszta pomieszczenia.
Łazienka Zayna zdecydowanie różniła się od tej Louisa. Nie tylko była większa i nieco lepiej wyposażona, ale i wyglądała jak typowe pomieszczenie używane głównie przez faceta. Na wierzchu wszędzie znajdowały się męskie kosmetyki typu: perfumy, pianka do golenia, czy chociażby dezodorant. Większość ubrań zamiast wylądować w koszu na brudy, walała się po kątach, przez co Darcy omal nie zaliczyła pięknego orła, gdy poślizgnęła się na bokserkach mulata.
Dziewczyna z ciężkim westchnieniem sięgnęła po żel pod prysznic z firmy Axe, jakiego zapewne używał Malik, po czym wycisnęła na dłonie nieco niebieskiego płynu i zwinnie zaczęła masować nim swoje ciało, powodując że jej skórę zaczęła pokrywać biała piana. Do jej nozdrzy automatycznie dostał się przyjemny zapach, który zawsze mogła wyczuć od Zayna. Pachnę nim - przemknęło jej przez myśl i nie wiedząc czemu, zarumieniła się mocno, zupełnie jakby właśnie wyobraziła sobie coś grzesznego. Skarciła się pieczołowicie w duchu, po czym wmasowała jeszcze w włosy nieco żelu, na sam koniec dokładnie się opłukując ciepłą wodą. Stanęła delikatnie na palcach, aby zakręcić wodę i kiedy tylko strumień płynącej wody został zatrzymany, w łazience zapanowały egipskie ciemności. Zdezorientowana Darcy odwróciła się gwałtownie za siebie, przełykając powolnie ślinę. Nie dość, że bała się ciemności, to do tego nie miała zielonego pojęcia gdzie co się znajduje. Nie mogła dostrzec nawet własnej dłoni, którą trzymała tuż przed swoją twarzą!
Po omacku odszukała wyjście z prysznica i powoli postawiła bose stopy na chłodnej podłodze. Zmarszczyła delikatnie czoło, mocno obejmując się swoimi kruchymi ramionami.
- Jeśli to twoja sprawka Malik, to wiedz, że to ani trochę nie jest zabawne! - warknęła rozdrażniona, gdy usłyszała kroki za drzwiami. Szybko starała się przemieścić do pralki, na której zostawiła swój ręcznik, jednakże ponownie stanęła na którąś z części odzieży szatyna i pisnęła głośno, gdy prawa noga rozjechała jej się do przodu, a ona w ostatnim momencie się czegoś przytrzymała, cudem ratując się przed wielce bolesnym szpagatem.
- Fray, żyjesz tam? - doszło ją zza drzwi nawoływanie samego zainteresowanego. Przeklęła pod nosem, ledwo stając do pionu.
- Bardzo głupie pytanie, Malik - syknęła zła. - Nie mógłbyś łaskawie zbierać swoich gaci z podłogi? Taka rada na przyszłość.
Zayn zaśmiał się krótko, machając przy tym głową. Co za irytująca dziewucha.
- Nic ci nie jest? - zapytał od niechcenia, a w jego głosie można było wyczuć mocną kpinę. Blondynka prychnęła, dotykając ręką ściany i powolnie przesuwając się do przodu. Czuła się jak na jakiś cholernych podchodach.
- Jak miło z twojej strony, że się o mnie martwisz - zironizowała. - Nie posądzałabym cię o takie ludzkie odruchy - dodała z niesmakiem. O słodki Jezu. Ależ ona była dzisiaj złośliwa! To było zupełnie do niej niepodobne, aczkolwiek nie da się ukryć, że mulat sam się prosił o takie traktowanie. Darcy zdecydowanie nie miała żadnych wyrzutów sumienia w związku ze swoim postępowaniem.
- Słodka jak zawsze - mruknął cynicznie. Blondynka przewróciła jedynie oczami, korzystając z faktu, że szatyn jej nie widzi. Machnęła ręką, gdy poczuła coś miękkiego przy łokciu, jednakże szybko tego pożałowała, gdy chwilę po tym, do jej uszu doszedł głośny hałas trzaskanego szkła. Jasna cholera. Chyba właśnie zbiła drogie perfumy Malika - zgadywała po przyjemnej woni, jaka nagle zaczęła podrażniać jej nozdrza.
- Co to było Fray? - warknął nieco podenerwowany Zayn, waląc dłonią w drzwi. Dziewczyna westchnęła desperacko, przylegając plecami do ściany, aby przypadkiem nie pokaleczyć sobie stóp. Powolnie przesunęła się w bok i kiedy stwierdziła, że znajduje się zupełnie poza zasięgiem drobinek szkła rozluźniła się nieco.
- Odpowiedz mi do jasnej cholery!
- Zamknij się - wymamrotała pod nosem, mrużąc oczy, starając się bezowocnie coś wypatrzeć w tej mgle ciemności.
- Coś mówiłaś?
- Nie, nic - zaświergotała niewinnie. Odrzuciła na plecy swoje mokre włosy i wzdrygnęła się lekko, gdy z jej kosmyków skapnęły zimne krople, prosto na jej nagą skórę. Zdecydowanie czuła się niekomfortowo z myślą, że siedziała w ciemnej łazience zupełnie pozbawiona jakichkolwiek ubrań, czy chociażby materiału, którym mogłaby się w ostateczności zakryć. Przez chwilę nawet przemknęła jej szalona myśl, że może postarałby się odszukać jakąś rzecz Malika, które porozwalane były niemal po całej podłodze w pomieszczeniu i jakoś ją wykorzystać, jednak szybko wyzbyła się tego idiotycznego pomysłu, stwierdzając, że chyba kompletnie jej odbiło. A co jeśli natknęłaby się na jego bokserki? Fuj. Zdecydowanie nie zamierzała dotykać jego bielizny.
- Co się właściwie stało? - spytała po chwili ciszy, chcąc jakoś upewnić się, że nie została sama. Cóż, nie da się ukryć, że raczej nie przepadała za egipskimi ciemnościami, tak więc świadomość tego, że ten dupek znajduje się tuż za drzwiami, mimo iż w pewnym stopniu ją przerażała, to również i dodawała pewnego rodzaju otuchy.
- Nie jestem do końca pewny - westchnął ciężko, a Darcy mogłaby przysiąc, że w tymże momencie jego duża dłoń intensywnie przeczesała jego ciemne, miękkie włosy. Zauważyła, że dość często używał tego gestu. - Zrobiło się ciemno w całym domu - mruknął po chwili. Dziewczyna przytaknęła krótkim ruchem głowy, zaraz jednak karcąc się za to w myślach. Przecież on cię nie widzi kretynko! - zaśpiewał jakiś ironiczny głosik jej podświadomości.
- Nie powinieneś może tego sprawdzić? Czy coś... - bąknęła sfrustrowana blondynka, gdy jej bezowocne poszukiwania ręcznika spełzały na niczym. Przecież nie mógł się rozpłynąć w powietrzu do jasnej cholery!
- Nash już się tym zajął - syknął Zayn, najwyraźniej zirytowany jej słowami. Cóż, mógł to po części odebrać jako polecenie... A wiadome jest, że dumny Malik słucha się jedynie swojego przerośniętego ego.
Z jej ust wydobyło się ciężkie westchnięcie. Oparła dłonie na swoich szerokich biodrach, w skupieniu marszcząc czoło, starając się jakoś w myślach odtworzyć łazienkę. Dokładnie zapamiętała rozmieszczenie mebli w pomieszczeniu, jednakże na niewiele jej się to zdało, gdy nie była w stanie określić, w której części się teraz znajdowała. Ręką starała się wymacać kanty umywalki, bądź białej, połyskującej szafki, jednak jej ruchy były powolne i skrępowane, gdyż na podłodze nadal znajdowało się niebezpieczeństwo w postaci świeżych odłamków szkła. Wychodziło na to, że jedynym rozwiązaniem sytuacji było czekanie, aż rzekomy Nash łaskawie przywróci światło w całym domu. Fantastycznie.
- Długo jeszcze zamierzasz tam siedzieć? - warknął zniecierpliwiony mulat, waląc pięścią w powierzchnię drzwi. Policzki dziewczyny pokryły się żywym rumieńcem złości, a do ust napłynęła masa nieprzyjemnych słów, które cudem w sobie zdławiła.
- Nie prosiłam cię o to, żebyś na mnie czekał - fuknęła oburzona, na co w odpowiedzi dostała jego denerwujący, cyniczny śmiech. Dupek.
- Uwierz mi, że gdybyś to zrobiła, to z pewnością bym nie wysłuchał twojej prośby.
- Więc czego sterczysz pod tymi drzwiami?! Idź sobie!- syknęła zła, obejmując się szczelnie ramionami, gdyż zaczynało jej się robić nieco zimno.
- I dać ci taką piękną szansę do ucieczki? Wybacz kochanie, ale nie - zironizował, najwyraźniej niezadowolony z jej powolnego toku myślenia.
W tym momencie Darcy miała wielką ochotę wyjść stąd i strzelić temu kolesi swego prawego sierpowego.
- Naprawdę sądzisz, że nie mam nic lepszego do roboty, tylko uciekać z tego pieprzonego więzienia, po ciemku, gdzie roi się od twoich pół mózgów, podczas gdy ja jestem kompletnie naga?! - wykrzyczała sfrustrowana, wyrzucając swoje ręce ku górze.
Jeden.
Dwa.
Trzy.
O słodki Jezu! Czy ona to właśnie powiedziała!? Czy te słowa aby na pewno opuściły jej usta?
- Naga? - usłyszała mrukliwy głos Malika, który słyszała już wiele razy i znała bardzo dobrze. Mogła dać sobie rękę uciąć, że na tych cholernie dobrze wykrojonych ustach, już zdążył się wymalować szeroki, łobuzerski uśmiech, a w tych ciemnych, przenikających tęczówkach zaświeciły się figlarne iskierki. Krótko mówiąc - miała przerąbane, przez wielkie "p". - Taka jaką Bóg cię stworzył? - zaczął się z nią droczyć, a chore rozbawienie w jego głosie jedynie rosło.
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
Jak ona mogła być na tyle bezmyślna, żeby powiedzieć przy nim coś takiego?! Co ją w ogóle podkusiło, żeby z nim w jakikolwiek sposób konwersować? Było siedzieć cicho i czekać aż pojawi się te pieprzone światło, a tak nie minie nawet kilka minut, a zapewne w głowie tego bipolarnego palanta pojawi się jakiś idiotyczny pomysł, który bezsprzecznie jej się nie spodoba.
- W takim razie co powiesz na małą pomoc z mojej strony? - podsunął niskim głosem, gdy klamka od drzwi nagle zapadła się w dół. Jasny gwint!
- Nie! - krzyknęła zdesperowana, kurczowo odskakując do tyłu, przyklejając się plecami do chłodnej ściany. Ciarki na jej kręgosłupie przyprawiły ją o gęsią skórkę na całym ciele, jednak przyśpieszone tętno nie pozwoliło jej tego odczuć. - Zostań tam gdzie jesteś, rozumiesz?! - fuknęła nieco drżącym głosem, przełykając powolnie ślinę. Za drzwiami rozniósł się perlisty śmiech Zayna, który mimo iż był przyjemny dla uszu, spowodował u niej niemałe mdłości.
- Nawina, mała Darcy - zamruczał Malik, gdy usłyszała cichy skrzyp. Odgłos kroków rozniósł się w jej uszach, a ciężki oddech mulata zmieszał się w powietrzu, docierając do niej i owiewając jej twarz miętą wymieszaną z tytoniem.
Kochany Boże. Czy on właśnie wszedł do tej przeklętej łazienki?!
Od autora:
Om ja zUa i okrutna! Czemuż mnie tu tyle nie było? xD
No więc tak... prawda jest taka, że ten rozdział miał się pojawić o wiele, wiele wcześniej, jednakże za cholerę nie mogłam go dokończyć. Miewałam chwile kiedy siedziałam na łóżku, gapiłam się w ten przeklęty ekran i nie potrafiłam nic wymyśleć. NIC. I to wcale nie był brak weny... Ja po prostu nie mogłam ubrać w słowa tego, co chciałam przekazać w tym rozdziale. Zupełnie jakby takie chwilowe upośledzenie o.O
Dzisiaj wkońcu zakończyłam swoje męki, jednakże nie mogę powiedzieć, że czuję satysfakcję. To zdecydowanie jeden z tych trudnych i mało zadowalających rozdziałów, który bezsprzecznie mi nie wyszedł. Wszystko jest nie tak jak chciałam, ale nie mam już siły, żeby to zmieniać, więc dzisiaj dodaję takie "nic".
Z góry przepraszam i obiecuję, że w następnym rozdziale się ogarnę i wszystko będzie trzymało się kupy (:
P.S Zapomniałam Was poinformować na tym blogu o moim wyjeździe na wakacje, który odbył się tydzień temu. Wczoraj wieczorem właśnie wróciłam do domciu, dlatego też rozdział dopiero dzisiaj się pojawił.
P.S2 Komentujcie i odwiedzajcie mojego drugiego bloga! :D
нσρє♥