sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 4


            Darcy czuła się jak w jakimś chorym śnie. Z dnia na dzień jej, być może niezbyt idealne, lecz na pewno poukładane życie, dało radę niespodziewanie obrócić się  o sto osiemdziesiąt stopni. A to wszystko było zasługą niejakiego Zayna Malika. Dla blondynki to było wręcz niewiarygodne, że jeden egoistyczny bufon, potrafił wprawić w ruch tyle chaosu wokół niej. A gdyby tego było mało, to dziewczyna za nic w świecie, nie potrafiła rozwikłać zagadki, jaką był sam jej brat. Co tak ważnego przed nią ukrywał, że musiało się to skończyć w tak tragiczny sposób? Czemu się jej nie zwierzył, nie zaufał jej? Myślała że byli wspaniale dopełniającym się rodzeństwem - jak widać była w wielkim błędzie. 
             Blondynka syknęła cicho z frustracją, gdy poznany przed kilkoma minutami Louis, ponownie zaciągnął ją do niewielkiego pokoiku, z którego udało jej się samodzielnie wydostać. Z każdym kolejnym krokiem odczuwała niebywały zawód - sądziła, że jednak uda jej się jakoś uciec. Jak widać, dane jest jej zginąć marnie w tym cholernym gronie zapyziałych idiotów, dla których pojęcie "uczucia ludzkiego" jest zupełnie obce. 
- Jesteś naprawdę zabawna Darcy - zachichotał jej napastnik, popychając ją lekko w głąb pomieszczenia, mocnym kopnięciem zamykając cicho skrzypiące drzwi.  Gdy dziewczyna tylko poczuła się wolna, odsunęła się na sam koniec pokoju, przylegając ściśle do ściany, jakby miała złudną nadzieję na to, że uda jej się wtopić w kremową farbę, jaką pokryta była zimna nawierzchnia. Przydałoby im się tutaj lepsze ogrzewanie - przemknęło jej przez myśl, na co zaraz skarciła się myślach. Idiotka! Jesteś sam na sam z napalonym facetem, a myślisz o takich głupotach! Załamała ręce nad swoją postawą, zdając sobie sprawę czemu nie raz była nazywana tą "dziwną". W tej chwili rozumiała to bez dwóch zdań. 
- Ja nie widzę w tym nic zabawnego - wyszeptała cicho, wlepiając wzrok w rozweseloną twarz bruneta. Czemu sami przystojni faceci zawsze muszą okazać się dupkami, którzy mają na pieńku z prawem, bądź gejami?! - krzyknęła zirytowana w myślach, studiując  swoimi lekko zaszklonymi oczami jego twarz. Chłopak był naprawdę przystojny. Miał lekkie rysy twarzy, aczkolwiek szczęka była dość mocno uwydatniona, przez co wydawał się jeszcze bardziej męski. Głębokie, błękitne oczy z dodatkiem tajemniczej szarości zapewne oczarowałyby niejedną dziewczynę. A to wszystko doprawione naprawdę przyjemnym uśmiechem, który nie był tak arogancki, bądź przerażający jak Malika. 
- Wiesz, czasem naprawdę nie potrafię zrozumieć kobiet - zaczął Louis, powoli podchodzą w jej kierunku. - Mówią jedno, myślą drugie, a robią jeszcze zupełnie co innego - mruknął nieco zirytowany, zatrzymując się jedynie krok przed nią. Zmrużył nieco swoje powieki i dokładnie zlustrował twarz blondynki, zupełnie jakby chciał prześwietlić jej duszę. Darcy wzdrygnęła się na samą myśl, co nie umknęło uwadze jej towarzysza. Uśmiechnął się kącikiem ust, wsadzając dłonie do kieszeni swoich ciemnych spodni. - Jak to jest, że najpierw oczekujesz czegoś od Malika nie będąc  z nim do końca szczera, a kiedy trafia do ciebie wkońcu twoja gówniana sytuacja, dopiero wtedy zaczynasz być posłuszna? - zachichotał, zapewne nawet nie oczekując jakiejkolwiek reakcji z jej strony. - Powiedz mi to Darcy - wymruczał niskim głosem, przekraczając dzielącą ich odległość i opierając się dłonią o ścianę, pochylił się delikatnie na wysokość jej twarzy. Dziewczyna przełknęła nerwowo ślinę, jeszcze bardziej przyciskając boleśnie swoje plecy do przeszkody, jaka znajdowała się za nią. Kurwa. Kurwa. Kurwa. 
- Nie łatwiej byłoby od razu się podporządkować? Przecież tak byłoby o wiele prościej - stwierdził z lekkim uśmieszkiem malującym się na ustach. Chwycił między palce pukiel jej włosów i zaczął mu się badawczo przyglądać, nadal jednak oczekując od niej szczerej odpowiedzi. Darcy wzięła głębszy wdech, po czym zaciskając dłonie w małe piąstki zdobyła się na odwagę, aby wkręcić się w tą, dość dziwną, konwersację. 
- Lubię komplikować sobie życie - stwierdziła z gorzkim uśmiechem. - Takie hobby - dodała sarkastycznie, wzruszając przy tym beztrosko ramionami. Brunet słysząc to zaśmiał się szczerze rozbawiony, wypuszczając jej włosy na wolność. Musiała przyznać, że dźwięk jego "rozweselenia" był naprawdę przyjemny dla uszu, przez co na moment jej kąciki ust również drgnęły do góry. 
- Ciekawe - stwierdził wesoło, na chwilę zatrzymując się w bez ruchu. Wyglądał jakby szybko analizował coś w swojej głowie, aż wkońcu dochodząc do, jak wyglądało, zadowalającego wniosku, spojrzał się na nią z dziwnym błyskiem w oczach, przekręcając minimalnie głowę w bok. - Wiesz, zastanawia mnie, czy lubisz tak samo problemy - wyszeptał z tajemniczą nutą, pochylając się nad jej uchem, w które dmuchnął ciepłym powietrzem. Gęsia skóra ozdobiła fakturę jej skóry, zaszczycając ją również nieprzyjemnymi dreszczami. Nie podoba mi się to -pomyślała gorączkowo, gdy brunet zaczął ewidentnie naginać jej przestrzeń osobistą. 
- Co jeśli powiem "nie"? - wydukała cicho, z mocno bijącym sercem oczekując odpowiedzi. Louis posłał jej swój czarujący uśmiech, gwałtownie łapiąc ją w talii i mocno przyciskając do swego ciała. Syknęła cicho z bólu jaki jej zadał. 
- Masz wtedy ogromny problem - zachichotał wesoło, zupełnie niezrażony zaistniałą sytuacją. - Jetem wręcz chodzącym kłopotem - oświadczył nieco mrukliwym tonem, jeszcze bardziej zaciskając swój żelazny uścisk. Darcy, słysząc to, napięła wszystkie swoje mięśnie, patrząc się ze strachem na jego twarz. Czyżby miała się doszukiwać jakiegoś drugiego dna w tej wypowiedzi?
- L-louis.... puść mnie - szepnęła niepewnie, gdy nos chłopaka przesunął się mozolnie po jej prawym ramieniu. Zadrżała poprzez tą bliskość, jednak nie było w tym nic przyjemnego. Odczuwała jedynie ogromną niechęć i obrzydzenie względem natarczywego mężczyzny.  - P-roszę prze-przestań - wysapała spanikowana, gdy jego dłonie zawędrowały pod materiał koszulki Zayna. Czuła jak jego gorące palce szkicują niewidzialne szlaczki na jej skórze, natomiast kolano nieproszenie zawitało między jej nogi, dobitnie rozsuwając jej uda, przez co otarła się swoim wrażliwym miejscem o materiał jego ciemnych dżinsów. Zacisnęła mocno palce na jego ramionach, próbując go od siebie odsunąć. - Wystarczy! - pisnęła zniesmaczona, czując jak do oczu napływają jej łzy. Louis słysząc jej słowa zaśmiał się jedynie pod nosem, ocierając swój kciuk o jej dolną wargę, która w tej chwili drgała w wyniku rozpaczy, jaka zaczynała ogarniać blondynkę. Chłopak patrzył się przez chwilę w jej przerażone tęczówki, po czym westchnął cichutko, uśmiechając się do niej ciepło, co zupełnie nie pasowało do zaistniałej sytuacji.
- Nie płacz - mruknął pocieszająco, ocierając jej wilgotne policzki. Zaskoczona jego słowami rozchyliła delikatnie usta, zupełnie nie wiedząc jak ma zareagować. Kpił sobie z niej? Najpierw próbuje dobrać się do jej majtek, a teraz każe jej nie płakać?! - Nie zrobię ci nic głupia - zachichotał cicho, przyciągając ją mocno do siebie i zamykając w niedźwiedzim uścisku. Blondynka spięła się, zupełnie nie oczekując takiego rozwoju wydarzeń. Czyżby coś szczególnego ją ominęło?  
- J-jak to? - wyszeptała cicho, pociągając nosem. Brunet przewrócił oczami, głaszcząc ją uspokajająco po włosach. 
- To dość skomplikowane - stwierdził nieco zmieszany. - Być może i Zayn kazał mi się tobą "zająć", i doskonale zdaję sobie sprawę jak to brzmiało, jednak jego wzrok był dość wymowny i kategorycznie zabraniał mi ciebie tknąć - oświadczył, starając się jak najlepiej jej to wyjaśnić. Zdziwiona Darcy uniosła do góry głowę, patrząc się na uśmiechniętą twarz bruneta. 
- Czyli mam rozumieć, że ten dupek chciał mnie w ten sposób ukarać? - burknęła wzburzona, na co chłopak zachichotał, przytakując głową. To po prostu wykracza poza granice wyobraźni! - krzyknęła sfrustrowana w myślach, niemal tupiąc nogą z oburzeniem. 
- Ale jak widać i tak mi się dostanie - odparł, na co blondynka spojrzała się na niego pytająco. - Miałem cię nie tknąć, pamiętasz? - przypomniał z głupawym samozadowoleniem, jednocześnie mocniej ją do siebie przyciskając. Dziewczyna nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu, jaki namalował się na jej ustach. 
- Cholerny egoista - mruknęła żartobliwie, na co chłopak przewrócił oczami, szczerząc swe białe zęby w szerokim uśmiechu.
- Nie zapominaj jednak, że nadal jestem mężczyzną, który ma swoje potrzeby - mruknął niewinnie, oblizując lubieżnie  swoją dolną wargę. Blondynka momentalnie od niego odskoczyła co skwitował głośnym parsknięciem. - Naprawdę jesteś zabawna.
- Ha. Ha. Ha. Pieprz się - burknęła nieco zła. Ona naprawdę nie wiedziała komu może tutaj ufać, a komu nie, a Louis kategorycznie jej to utrudnia. Miesza jej w głowie i nie daje doprowadzić do ładu żadnego faktu. To było strasznie irytujące, zważając na jej obecne położenie w tej chorej sytuacji. 
Darcy westchnęła ciężko, po czym usiadła na skraju łóżka, czując na sobie cały czas badawczy wzrok bruneta. Przeczesała palcami włosy, jednocześnie odrzucając je na plecy, po czym utkwiła swoje spojrzenie w postaci swego towarzysza, który nadal stał w tym samym miejscu, jakby nie wiedział co ma ze sobą zrobić. Dziewczyna zgryzła nerwowo wargę, postanawiając dowiedzieć się czegoś więcej o planach Malika. 
- Co się ze mną stanie? - spytała cicho, na co chłopak podskoczył lekko w miejscu, jakby wyrwany z jakiegoś transu. Podrapał się po karku, chcąc chyba ukryć zmieszanie jej pytaniem. 
- Nie wiem - rzucił krótko, wypuszczając gwałtownie powietrze z płuc. Darcy zmarszczyła delikatnie czoło, odczuwając jeszcze większą ciekawość. Zastanawiała się czy Lou mówił jej prawdę, czy może najzwyczajniej w świecie kłamał, nie chcąc jej niczego wyjawić. 
- Co Zayn ma zamiar ze mną zrobić? - ponowiła próbę, jednak w odpowiedzi uzyskała jedynie ciszę. Napięcie na twarzy chłopaka było zbyt widoczne, aby wierzyć, że nie wiedział chociażby cząstki z tego, co miało się niedługo wydarzyć. - Louis, proszę - szepnęła błagalnie. Zero reakcji. Zacisnęła mocno palce na czerwonej pościeli, czując jak jej serce zaczyna bić szybciej. W jej głowie pojawiło się milion czarnych scenariuszy, gdzie prawdopodobnie choć jeden z nich, przygotował dla niej Zayn. Spuściła gwałtownie głowę, nie chcąc pokazać chłopakowi emocji, jakie malowały się w tym momencie na jej twarzy. Czemu musiała się czuć tak bezsilnie? Czemu nie mogła pozostać niewzruszona i twardo przyjąć to, co zgotował dla niej los? 
- Darcy... - zaczął z dziwną delikatnością, jednak zaraz zamilkł, nie bardzo wiedząc co powinien powiedzieć. Nie miał doświadczenia w tego typu sytuacjach. Zawsze musiał być twardy i bezlitosny, jednak teraz, gdy widział przed sobą załamaną Fray, nie potrafił nic zrobić. Wydawała mu się taka nienaturalnie delikatna i krucha. Zupełnie jakby była zrobiona z najwyższej klasy porcelany. Bał się, że jedno choć źle wypowiedziane przez niego słowo, może złamać ją na milion drobnych kawałeczków. To było dla niego takie niedorzeczne, że pragnął ochronić kogoś, kogo znał ledwie kilka godzin. A jednak, Darcy miała w sobie coś, co ujmowało go za serce. Coś czego nie rozumiał i pragnął się tego jak najszybciej pozbyć. 
- Malik nie jest aż taki zły na jakiego wygląda - wyrzucił z siebie wreszcie, sam do końca nie wiedząc czemu to powiedział. Czy powinien jej to mówić? Bądź co bądź nadal była ich więźniem i raczej Zayn zdecydowanie nie byłby zachwycony, gdyby się o tym dowiedział. Brunet przeklął siarczyście swoją głupotę, wiedząc , że nie ma już odwrotu. Musi wziąć teraz odpowiedzialność za swoje słowa i przygotować się na najgorsze. - Miał bardzo trudne dzieciństwo. Jeszcze rok temu nie był aż taki... agresywny i bezduszny, jednak to co mu się przydarzyło, odmieniło go. Przestał nad sobą panować. Przestał przejmować się uczuciami innych. 
Blondynka w skupieniu słuchała jego słów, jednak ani na chwilę nie podniosła głowy. Cały czas analizowała w myślach słowa Louisa, zastanawiając się czemu jej to mówił. Czemu ją pocieszał? Czemu stawał w obronie Malika, choć dobrze wiedział, że zachowuje się jak skończony dupek? Owszem, nie trudno było się domyślić, że mężczyźni są bardzo bliskimi przyjaciółmi, jednak jej zmysły nie mogły przyswoić faktu, że usprawiedliwiał go w tak banalny sposób. 
- Ja też mam dużo problemów Louis - szepnęła cicho, powoli podnosząc wzrok na twarz chłopaka. - Moje życie również nie było usłane różami i też nie raz traciłam wiarę, że cokolwiek się zmieni - dziewczyna umilkła na chwilę, wpatrując się prosto w zamyślone oczy bruneta. Wzięła głęboki wdech. - Ale nie zachowuję się tak jak Zayn. Nie porywam ludzi, nie prowadzę lewych interesów, nie zastraszam i nie zachowuję się jak skończona egoistka - stwierdziła cierpko, przypominając sobie liczne zaczerwienienia na nadgarstkach od jego silnych, żelaznych dłoni. - Żyje tak jak każdy inny człowiek. A stwierdzenie "mam problemy" to tylko głupia wymówka, aby uciec od odpowiedzialności - oświadczyła cicho, zaczepiając za ucho niesforny kosmyk włosów. Widziała, że dała Louisowi dużo do myślenia. Pewnie wcześniej nie patrzył na to z tej perspektywy, po prostu starał się być lojalnym przyjacielem, przez co był ślepy na otaczającą ich prawdę. Rozumiała to. Wkońcu sama pewnie by tak postąpiła, gdyby chodziło o Jocelyn. 
- Muszę już iść - mruknął Lou, nieco zagubionym głosem. Blondynka uśmiechnęła się do niego delikatnie i skinęła głową na znak, że go rozumie. Brunet ledwo zauważalnie odwzajemnił jej gest, po czym wyszedł, zatrzaskując za sobą cicho drzwi. Usłyszała jeszcze tylko jego ciężkie kroki, które z każdą sekundą zaczynały słabnąć, aż wkońcu ostatecznie umilkły. Dziewczyna szybko wgrzebała się pod ciepłą kołdrę, po czym chowając się w niej aż po sam nos, przymknęła powieki, starając się przynajmniej na trochę usnąć.


           - Jak długo nie śpisz kwiatuszku? - spytał z ciekawością Lou, którego roztrzepana głowa zawitała w niewielkiej szczelinie pomiędzy uchylonymi drzwiami, a futryną. Darcy niczym poparzona spojrzała się na nieproszonego gościa, z lekkim zmieszaniem odsuwając się od okna, przez które wyglądała już od dobrej godziny. Odkąd się obudziła nie potrafiła niczym zająć swoich chaotycznych myśli. Cały czas gorączkowo zastanawiała się nad tym co ją czeka i co też w tym momencie robi jej brat. Czy jej szuka? A może dał sobie spokój? 
- Niedawno wstałam - skłamała gładko, po czym przeciągnęła się teatralnie, ażeby utwierdzić bruneta w swoim przekonaniu. Ten zmierzył ją jedynie zaciekawionym spojrzeniem, po czym błysnął swoimi bielutkimi zębami, które idealnie współgrały z tym olśniewającym uśmieszkiem na jego ustach. - Bierz ze sobą ciuszki i schodź na śniadanko - rzucił wesoło chłopak, na co zdezorientowana blondynka uniosła ku górze obie brwi.
- Zaraz... co? - mruknęła nieco zagubiona. - Nie mam tutaj ubrań - dodała z lekką pretensją w głosie. Odkąd Malik na siłę wcisnął w nią swoje "łaszki" nie dane było jej zobaczyć swoich nieśmiertelnych dżinsów i ukochanej, cieplutkiej bluzy.  - Nigdzie nie idę, nie jestem głodna. Wolę zostać tutaj - oświadczyła z wyższością, dumnie unosząc głowę. To bunt, powiadam wam! Dziewczyna nie miała zamiaru pokazać Zaynowi, że ma nad nią jakąkolwiek władzę. Uświadomi go w tym, że potrafi być upartą i zaciętą osobą.
- To nie pieprzony koncert życzeń Fray - rzucił nieco zirytowany Louis. - Jeśli nie chcesz znosić porannych humorków Malika, to radzę grzecznie zejść na dół, póki sam się do ciebie nie pofatygował.
Darcy prychnęła urażona pod nosem, gdy Lou zniknął za dębowymi drzwiami. Czy oni wszyscy naprawdę muszą być aż tacy posłuszni wobec mulata?! Nie mógł skłamać, że dziewczyna źle się czuła, czy coś w ten deseń? Nie! Wierny Louis, niczym grzeczny labrador musi cały czas siedzieć u boku swego pana i ani ośmieli się mu przeciwstawić! 
- Głupi palant - burknęła pod nosem, niezadowolona opuszczając pomieszczenie, w  którym spała. Blondynka nie mogła wręcz opanować irytacji jaka widocznie wymalowana była na jej wzburzonej twarzy. 
Zaciskając z całej siły palce na kantach czarnej koszulki, niepewnie wkroczyła do kuchni, gdzie siedział Louis i jakiś dwóch blondynów, którzy byli do siebie niezwykle podobni. Czyżby bracia? -przemknęło jej przez myśl.
- Siadaj i jedz - usłyszała za sobą chłodny ton głosu. Podskoczyła zaskoczona i z mocno bijącym sercem spojrzała się na mulata stojącego w rogu pomieszczenia z założonymi dłońmi na klatce piersiowej. Chłopak podpierał prawym ramieniem jedną ze ścian, intensywnie wlepiając w nią swoje czekoladowe tęczówki, czego niezwykle nienawidziła. Ogarniało ją wtedy dziwne uczucie, zupełnie jakby była na jakimś cholernym przesłuchaniu, a każdy źle przemyślany ruch z jej strony mógł zwiastować kłopoty. 
- Nie jestem głodna - odparła spokojnie, jednak nie odważyła się spojrzeć w jego oczy. Zamiast tego, namiętnie wpatrywała się w swoje dłonie, którymi bawiła się od dobrej minuty. Usłyszała jak z ust Zayna wydobywa się głośne warknięcie.
- Nikt cię nie pyta o twoje pieprzone zdanie - wysyczał jadowicie, powoli do niej podchodząc. Blondynka widząc to, skuliła się, zupełnie jakby próbowała schować się w swoich własnych ramionach - żałosny widok. Chłopak zatrzymał się parę centymetrów przed nią, miażdżąc ją swoim wywyższającym spojrzeniem. - Siadaj i jedz - powtórzył chłodno. Widząc brak jakikolwiek rekacji z jej strony, zacisnął z całej siły szczękę, ledwo powstrzymując się od usadzenia jej na siłę. - Kurwa mać, Fray! Posadź to dupsko na krześle i zjedz te cholerne tosty, bo inaczej wepchnę ci je siłą do gardła! - wycedził, zupełnie przestając panować nad tym co mówi. Darcy słysząc jego słowa rozchyliła niedowierzająco usta, czując jak jej serce próbuje uciec jak najdalej stąd. Na jej ciele pojawiła się widoczna gęsia skórka, która zdecydowanie nie była wynikiem temperatury jaka panowała wokół. W jej oczach zaszkliły się łzy, natomiast w gardle powstała okropna gula utrudniająca jej oddychanie. Blondynka zaciskając drżące palce w malutkie piąstki, podeszła do stołu i usiadła na skraju krzesła tak, że wystarczył jeden gwałtowniejszy ruch z jej strony, a miałaby ciekawą pogawędkę z beżową glazurą, jaką wyłożona była podłoga. Lou w ciszy postawił przed nią talerz z dwoma tostami i posłał jej pokrzepiający uśmiech, który miał za zadanie podnieść ją nieco na duchu, co jednak nie przyniosło za dużych rezultatów. Dziewczyna był blada jak ściana, jej ciało było strasznie spięte natomiast twarz wyrażała jedynie przerażenie i chęć ucieczki. Nawet nie starała się ukryć faktu, że ten cholerny Malik przyprawiał ją o nieprzyjemne dreszcze i strach, jaki malował się w jej zaszklonych oczach.
- Oczekujesz jakiegoś specjalnego zaproszenia? - warknął nadal wyprowadzony z równowagi Zayn, który właśnie zapalał papierosa. Zwinnym ruchem odrzucił zapalniczkę na kuchenny blat, po czym zaciągnął się rozkoszną nikotyną i powoli wypuścił spomiędzy pełnych warg szary dym, który uniósł się do góry i rozniósł po całym pomieszczeniu.
Darcy drgnęła w miejscu, niechybnie spoglądając na talerz stojący przed nią. Miała wrażenie, że jeśli tylko ugryzie choćby mały kawałeczek, jej żołądek odmówi posłuszeństwa i wywijając pokaźne koziołki, wypuści wszystko ponownie na światło dzienne. Skrzywiła się nieznacznie na tę wizję, czując jak ręce zaczynają jej lekko drżeć. 
- Dobra dziewczynka - mruknął ozięble Zayn, gdy blondynka przemogła się i wzięła pierwszy kęs. Nigdy w życiu nie sądziła, że jedzenie może być dla niej aż taką katorgą. Czuła się w tym momencie jakby została za coś ukarana, co było zdecydowanie absurdalne. 
           W kuchni panowała napięta atmosfera. Cisza jaka roznosiła się dokoła nienaturalnie raniła uszy. Każdy patrzył się w swoją stronę, każdy zajmował się swoimi myślami. Tylko co jakiś czas blondynka zdobywała się na odwagę, aby spojrzeć na jednego z towarzyszy siedzących przy stole. Jedynie Malik wydawał się być nieprzejęty całą sytuacją i spokojnie wypalał drugiego peta, wpatrując się intensywnie w bliżej nieokreślony punkt. Darcy poruszyła się niezgrabnie na drewnianym krześle, czując jak jego kanty niewygodnie wżynają się w jej nagie uda. Mogła się założyć, że gdy wstanie jej skóra pokryta zostanie czerwonymi odciśnięciami. 
- Mogłabym...? - zaczęła cicho, jednak zaraz zamilkła, widząc surowy wzrok Malika. Zgryzła wnętrze policzka, chcąc w jakiś sposób ukryć swoją frustrację i zdegustowanie jego zachowaniem. Przecież nawet nie wiedział o co chce spytać! Cholerny, arogancki dupek z wybujałym ego.  - A może...? - ponowiła próbę.
- Nie - warknął chłodno, nie dając jej tym samym ponownie dokończyć. Nos blondynki zmarszczył się delikatnie, co zwiastowało o jej zirytowaniu obecną sytuacją. 
- Ale może jednak....
- Nie.
- Ale przecież...
- Nie.
- Ale ja tylko...
- Nie.
- Ja...
- Nie! - wycedził wściekle, waląc pięścią w blat stołu. - Czego w jednym, pieprzonym słowie "nie", nie zrozumiałaś? - sarknął, marszcząc groźnie brwi. Blondynka skrzyżowała ramiona na piersi, opadając plecami na oparcie krzesła, z widocznym grymasem na twarzy.  Jak oni wszyscy z nim do cholery wytrzymują? Jeżeli tak dalej pójdzie to zabroni jej nawet oddychać!
- Wszystkiego - burknęła pod nosem, choć dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że  pytanie, które przed kilkoma sekundami opuściło usta Malika, było jak najbardziej retoryczne. Nie mogła się jednak przed tym powstrzymać. Złość niemal rozsadzała ją od środka i czuła, że jeśli nie powie choć małej, kąśliwej uwagi, to nie skończy się to dobrze. I dla niej i dla niego. 
- Coś mówiłaś? - warknął, mrużąc przy tym drapieżnie swoje oczy. Wyglądał teraz jak jakiś dziki kot, szykujący się do skoku na swoją ofiarę. I ku wielkiej ironii losu, Darcy odczuwała, iż to ona będzie w tym starciu "poszkodowaną owieczką". 
- Nie. Nic. - wycedziła przez zęby, na co chłopak mruknął pod nosem jakieś przekleństwo, gasząc papierosa na pustym talerzyku. Skrzywiła się nieznacznie, gdy to zobaczyła. Przecież oni później z tego jedli! I nie, wcale nie usprawiedliwia tego fakt, że zostanie to wymyte. Tak czy siak wydawało jej się to najnormalniej w świecie odpychające i niehigieniczne, jednak jak widać tylko jej to przeszkadzało. Reszta zgromadzonych wydawała się wogóle nie zwrócić na to uwagi.
- Tak myślałem - skwitował, posyłając jej krzywy uśmiech, na co prychnęła jedynie niczym wzruszone kocię. Ten facet miał zdecydowanie zbyt przerośniętą pewność siebie i brak jakiejkolwiek samokrytyki.  - Zostawcie nas samych - warknął w kierunku ich towarzyszy, którzy słysząc jego słowa, posłusznie wstali i opuścili pomieszczenie, bez najmniejszego grama sprzeciwu. Blondynka patrzyła się na to z wysoko uniesionymi brwiami. Jedno było pewne - oni zdecydowanie zbyt poważnie traktują cechę lojalności i posłuszeństwa. Zachowywali się zupełnie jak jakieś zaprogramowane roboty. Dziewczyna aż wzdrygnęła się na samą tę myśl, po czym przeniosła swój zdezorientowany wzrok  na tajemniczą twarz mulata, który mierzył ją nieodgadnionym spojrzeniem swoich tęczówek w odcieniu...
- Czekolady - szepnęła cicho, zupełnie nie zdając sobie sprawy z tego, że powiedziała to na głos. Darcy dopiero teraz dostrzegła ten dość ujmujący fakt. Kiedy Zayn był spokojny i opanowany, czyli taki jakim go lubiła, jego oczy były brązowe. Takie głębokie, nieprzeniknione, wręcz fascynujące, aż miało się wrażenie, że się w nich rozpływa. Kiedy natomiast był rozdrażniony i przemawiała przez niego agresja, stawały się automatycznie czarne zupełnie jak dwie studnie bez dna. Ciemne i przerażające. Tak, zdecydowanie się ich bała.
- Słucham? - spytał najwyraźniej zdekonspirowany jej wpadką. Blondynka oblała się szkarłatnym rumieńcem, zgryzając nerwowo dolną wargę. Co ty wyprawiasz idiotko?! Przestań się przy nim pogrążać! Opanujże się, dziewczyno! 
- Nie, ja... nic takiego - wydukała, bawiąc się z zażenowaniem swoimi drobnymi palcami, w których utkwiła speszone spojrzenie. Nie trwało to jednak długo, gdyż kilka sekund później szatyn chwycił swoją dłonią jej brodę i uniósł powoli ku górze tak, że stykali się niemal nosami. Zdezorientowana Fray, przełknęła nerwowo ślinę, dalej znęcając się nad swoimi popękanymi ustami. Intrygowała ją ta bliskość. Malik cały czas zdawał się trzymać od wszystkich z daleka, jakby nie chciał nikogo do siebie dopuścić, jednak miał czasem dziwne przebłyski, które nie raz zdążyły zaskoczyć dziewczynę. Jak chciał, to potrafił być taki.... delikatny. Aż dziw, że mówimy cały czas o tym samym Zaynie Maliku. 
- Nie rób tego - mruknął ochryple w momencie, gdy jego ciepły kciuk dotknął jej dolnej wargi i uwolnił ją spomiędzy uścisku białych zębów. Blondynka zadrżała zaskoczona jego posunięciem. Czuła dziwne mrowienie w miejscu, gdzie jego palce delikatnie drażniły skórę wokół prawego kącika jej ust. Westchnęła cichutko pod nosem, gdy do jej nozdrzy dostał się ten zniewalający zapach męskich perfum. Był to taki sam, jakim przesiąknięta była koszulka, jaką obecnie miała na sobie Darcy. Chyba przez większość nocy wdychała przyjemną woń, która koiła jej nadszarpnięte zmysły. 
- Tylko się nie zakochaj - zakpił, na co cała ta "magiczna" atmosfera poszła się kochać. Dziewczyna momentalnie zamrugała powiekami, po czym z oburzeniem wymalowanym na twarzy odepchnęła jego dłoń, odsuwając się w głąb krzesła, jak tylko to było możliwe. Szatyn zaśmiał się gardłowo na jej poczynania, machając ze zrezygnowaniem głową. - Porozmawiajmy teraz o tobie słoneczko - zaczął już nieco chłodniejszym tonem, aczkolwiek na jego ustach nadal błąkał się ten figlarny uśmiech.  A niech cię szlag Malik! - krzyknęła w myślach, tupiąc niemalże nogą pod stołem. 







Od autorki:
No i skończyłam! :D Po kilku brutalnych dniach spędzonych przed ekranem laptopa, nareszcie udało mi się skończyć ten rozdział. Muszę powiedzieć, że nie miałam na niego jakiegoś szczególnego pomysłu. Dużo głowiłam się nad tym, jakież to też relacje mają być pomiędzy Darcy, a Louisem. Stwierdziłam, że to co napisałam, było najlepszym wyjściem ;3
Nie chcę również jakoś szczególnie szybko rozwijać całej akcji, bo nie dacie rady wczuć się w ten cały klimat i uczucia bohaterów. Nie chcę również ciągnąć tego w jakimś ślimaczym tempie, tak więc czasem mam naprawdę wiele niepewności co do niektórych notek. Ta jednak, muszę Wam powiedzieć, że nawet mnie satysfakcjonuje. Nie ma w niej może nie wiadomo czego, jednak skupiłam się tutaj przede wszystkim na przeżyciach i relacjach postaci.
Gorąco dziękuję Wam za Wasze wszystkie komentarze, mam nadzieję, że ilość czytelników jeszcze wzrośnie ;) Proszę również o to, aby w miarę możliwości WSZYSCY czytający, zostawili coś po sobie. Naprawdę chcę znać Wasze zdania na temat tej historii. Może macie jakieś zastrzeżenia, albo proponujecie jakieś zmiany? Piszcie również co Wam się podoba i czego chcielibyście o wiele, wiele więcej :*
Pozdrawiam i całuję, Wasza Hope.


нσρє♥


10 komentarzy:

  1. Okay, po pierwsze: jaki dłuuugi ♥ po drugie czytam, czytam i ta sprawa z Louisem coraz mniej mi sie podoba. To musiałam zjechać trochę na dół i upewnić się, ze Darcy nic nie będzie, a Lou okaże się moim kochanym chłopcem. Poza tym wszyscy kochamy Zayna; niech on się zajmuje dziewczyną a nie ktoś inny! Dobra, czasami go kochamy, bo ogólnie to straszny z niego dupek.
    Ogólnie co do historii to jak dla mnie tempo jest idealne. Nie znoszę kiedy wszystko dzieje się już w pierwszych czterech rozdziałach, albo kiedy główny bohater przez kolejne dwa rozdziały zastanawia się czy zjeść tę kanapkę czy jednak nie.
    Znowu bosko♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny!Tylko brakuje mi troche Zayna w nim. Ubie te akcje pimiedzy nimi ! :))

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się że dodałaś, rozdział świetny czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co powiedziec.. a raczej napisac... <33333 kocham twoje opowiadania.. Są Z.A.J.E.B.I.S.T.E ! no i wgl , że wgl xd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Kiedy nn? Uwielbiam to opowiadaniee

    OdpowiedzUsuń
  6. Codziennie wchodze i patrze czy dodany jest rozdzial:D kocham to opowiadanie i cb :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiedziałam! Wiedziałam, że się nie dodał. Mój komentarz, który napisałam przez telefon. Głupi telefon, głupi! Malik jest wariatem, noo. Ale zdecydowanie na plus spisał się Louis. :) Czekam na kolejny i życzę Szczęśliwego Nowego Roku:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba i czekam na kolejny rozdział ;) Zapraszam do mnie http://mojeopowiadanie-o-onedirection.blogspot.com/ ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetne opowiadanie :) Oczekuje na nowy rozdział :) Zapraszam na mojego bloga http://moje-opowiadanie-o-1d-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Parę rad ort. , jeśli mogę... W OGÓLE piszę się osobno. :) Rozdział ciekawy, jak każdy naprawdę strasznie długi...
    FallenDreamerForever

    OdpowiedzUsuń