Darcy już od dłuższego czasu przyglądała się śpiącemu Louisowi, który uroczo pochrapywał, tuląc policzek do jej ramienia. Musiała przyznać, że taka odsłona bruneta, była nad wyraz nieprawdopodobna. Nie miała pojęcia czemu, ale gdy tak na niego patrzyła, to miała wrażenie, że ma do czynienia z niewinnym chłopakiem, który po prostu pogubił się w tym pokręconym świecie i potrzebuje kogoś, kto pomoże mu powrócić na odpowiednią drogę. Bądź, co bądź, Lou był najmilszą osobą jaką do tej pory poznała, oczywiście nie wliczając w to Tiffany i Funky. On jedyny przejmował się jej samopoczuciem i za każdym razem miała wrażenie - być może mylne - że chłopak stara się zachować w taki sposób, aby jej do siebie nie zrazić. Kto wie, być może, gdyby spotkali się w innych okolicznościach, ich znajomość mogłaby się mocno zaciślić? Brązowooka czuła się przy nim niezwykle swobodnie i choć pałała do niego sympatią, to wiedziała, że nie może pozwolić sobie na przywiązanie. Miała świadomość tego, że późniejsza rozłąka będzie cholernie boleć, a nie da się ukryć, że nadal nie miała zielonego pojęcia co się z nią stanie.
Blondynka wstrzymała chwilowo oddech, gdy Tomlinson poruszył się niespokojnie, napinając mięśnie swojej twarzy. Z jego gardła wydobyło się niskie westchnięcie, a głowa uniosła się ku górze. Jego dłoń przesunęła się po przymkniętych powiekach, które po chwili otworzył, z lekkim otumanieniem lustrując wzrokiem pomieszczenie, w którym się znajdował.
- Co do... ? - mruknął pod nosem, marszcząc mocno czoło. Kilka kosmyków jego włosów sterczało do góry, na co wargi Darcy zadrgały delikatnie w rozbawieniu.
- Nareszcie się obudziłeś - mruknęła spokojnie, tym samym zwracając na siebie uwagę. Louis spojrzał się na nią zaskoczony, drapiąc się po karku w nerwowym geście. Co on tutaj do cholery robił?!
- Taaa... - odparł ostrożnie, powoli podnosząc się do pozycji stojącej, co było niebywałym wyczynem, gdyż jego szlachetny tyłek pulsował niemiłosiernie, co mogło oznaczać tylko jedno - spędził noc na podłodze. Wykrzywił usta w geście niezadowolenia, przeczesując jednocześnie roztrzepane włosy, które za nic nie chciały mu ulec i nadal stały na baczność, zupełnie jakby chciały zrobić mu na złość. - Wiesz może czemu... ja... Co tutaj robiłem? - spytał nieskładnie, sam przed sobą klnąc za to, że nic nie pamięta. Miej go Boże w swojej opiece i powiedz, że nie zrobił nic niestosownego!
Dziewczyna poruszyła się niespokojnie, wygładzając palcami materiał pomiętej sukienki, w której zmuszona była spać. Wzięła płytki wdech, unosząc na niego swój wzrok.
- Zajrzałeś tu wczoraj - odparła krótko, mając nadzieję, że nie będzie musiała opowiadać mu całej wczorajszej nocy. Sama nawet nie pamięta ile czasu ze sobą rozmawiali, ale wie, że powiedziała mu o sobie zdecydowanie za dużo. Lou napomknął jej o sobie tylko kilka ciekawostek, ona natomiast nieustannie opowiadała mu o swojej rodzinie, dzieciństwie, a nawet wspomniała o swoim pierwszym, nieudanym pocałunku, który miała z niejakim Lukiem Orwellem, w jakże romantycznej scenerii śmietnika za budynkiem szkoły. Ale hej! Miała wtedy zaledwie piętnaście lat, skąd mogła widzieć, że aparat ortodontyczny, plus język Orwella w jej buzi, to nie jest najlepsze połączenie?
Tomlinson potarł szczękę w geście zamyślenia, analizując w głowie cały wczorajszy dzień. Faktycznie. Wieczorem, kiedy zobaczył na podjeździe samochód Malika, poszedł z nim pogadać, aby omówić kilka spraw związanych z ostatnim towarem, jednakże gdy tylko przekroczył próg jego biura, omal nie oberwał od mulata. Zayn był wyraźnie rozwścieczony i co chwila mruczał pod nosem "Cholerna Fray". To dlatego do niej poszedł. Chciał się dowiedzieć co takiego znów zrobiła blondynka, że Malik ciskał najróżniejszymi przekleństwami pod jej adresem.
- Pamiętam - westchnął w końcu, rozciągając ręce do tyłu, w wyniku czego z okolic jego kręgosłupa wydobył się cichy zgrzyt kości. Darcy skrzywiła się minimalnie pod nosem, wzdrygając się na znienawidzony odgłos. - I pamiętam twoje wczorajsze zwierzenia - uśmiechnął się głupkowato, puszczając jej perskie oczko. Dziewczyna momentalnie się zarumieniła, zaciskając mocno swoje malinowe wargi. A niech go szlag trafi!
- Chodź mała - wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą złapała niepewnie, czując jak brunet podciąga ją do góry. Z jej ust wydobył się głośny jęk zdegustowania. Pulsujący ból również jej nie ominął.
Lou słysząc to, zaśmiał się dźwięcznie, machając przy tym głową. Nawet w taki głupi sposób potrafiła sprawić, że cieszył się jak idiota. Ta dziewczyna naprawdę jest niesamowita.
Zmierzył ją uważnie swoimi niebieskimi tęczówkami, które w tym momencie miały niesamowity, żywy odcień. Blondynka stała boso na chłodnej podłodze, jakiś krok od niego, i namiętnie wpatrywała się w swoje dłonie, które wyłaniały się z przydługich rękawów bluzy. Jego bluzy. Musiał przyznać, że nie wiedział czemu, ale lekki uśmiech wkradał mu się na wargi, gdy widział Darcy, tonącą w ciemnym materiale. Wyglądała w tym nad wyraz uroczo i gdyby tylko tego chciała, to bez zawahania były w stanie jej ją oddać.
- Pewnie jesteś głodna - bardziej stwierdził, niżeli zapytał. - Chodź, zrobimy coś do jedzenia - skierował się w stronę drzwi, gotowy je otworzyć. I kiedy już jego dłoń znajdowała się na klamce, Fray szybko do niego podeszła, kładąc mu delikatnie dłoń na ramieniu.
- Poczekaj! - sapnęła, łapiąc z nim kontakt wzrokowy. - Wiesz... Chciałabym najpierw wziąć prysznic - wydukała nieco zawstydzona. - Oczywiście o ile to nie problem! - dodała szybko, zgryzając przy tym swoją dolną wargę. W głębi duszy miała jednak nadzieję, że brunet się zgodzi. Wczoraj nawet wolała się o to nie pytać tego bipolarnego dupka, gdyż dobrze wiedziała, że albo się nie zgodzi, albo zrobi coś co by jej nie odpowiadało - na przykład wlazłby do łazienki, podczas, gdy ona by w niej przebywała. Taka opcja zdecydowanie nie wchodziła w grę, dlatego też postanowiła wykorzystać sytuację, że w pobliżu był Louis. Miała chore , bezpodstawne przekonanie, że on w życiu nie byłby w stanie jej czegoś takiego zrobić.
- Pewnie, chodź zaprowadzę cię do mojej łazienki - obdarzył ją lekki uśmiechem, przepuszczając pierwszą w drzwiach.
Odświeżona i pełna nowej, nieznanej energii blondynka, po raz ostatni przeczesała palcami swoje wilgotne włosy, z ulgą stwierdzając, że gorący prysznic, kojąco wpłynął na jej napięte ciało. W ciągu tych dwóch dni nawet przez chwilę nie mogła poczuć się rozluźniona, tak więc była niezmiernie wdzięczna brunetowi za to, że użyczył jej swojej prywatnej łazienki, aby nie musiała się martwić i na spokojnie mogła odbyć poranną toaletę.
Szybko wcisnęła się w ubranie jakie przyniósł jej Louis i uśmiechnęła się nikle pod nosem. W tym stroju czuła się o wiele bardziej komfortowo, niż w niewygodnej sukience Tiffany.
Gdy wyszła, w pokoju nie było bruneta, tak więc musiał udać już się do kuchni. Niezmiernie kusiło ją żeby nieco się rozejrzeć po pomieszczeniu, a może nawet i poszperać w jego rzeczach, jednakże zdawała sobie sprawę z tego, że to będzie piekielnie nietaktowne, tak więc chwyciła tylko do ręki jego bluzę i opuściła pokój. Zamknęła za sobą drzwi z cichym brzdękiem klamki, po czym odwróciła się, momentalnie na kogoś wpadając. Uniosła energicznie głowę ku górze, a z jej twarzy momentalnie zniknął szeroki uśmiech. O. Rzesz. W. DUPĘ.
- Mogę wiedzieć, co ty tam kurwa robiłaś? - warknął wściekle Malik, miażdżąc ją swoim ciemnym spojrzeniem. Każda komórka jej ciała zaalarmowała o kłopotach, jednakże była na tyle sparaliżowana jego obecnością, że nie była w stanie chociażby kiwnąć palcem. Przełknęła powoli ślinę, zaciskając w dłoniach ciemny materiał.
- Louis pozwolił mi skorzystać z prysznica - odparła cicho, nie bardzo wiedząc, czy dobrze zrobiła mówiąc mu prawdę. Z drugiej strony, nawet jeśliby skłamała, Zayn potrafiłby to odczytać z jej twarzy, a więc szczerość była w tym wypadku nieunikniona.
- Co kurwa?! - sapnął wściekle, marszcząc przy tym groźnie swoje czoło. Blondynka cofnęła się o krok do tyłu, jednakże jej nadgarstek momentalnie znalazł się w silnym potrzasku jego dłoni, na co wykrzywiła usta w grymasie niezadowolenia. Cholera! Czy on w końcu przestanie ją traktować jak jakąś szmacianą lalkę?! - A mogę wiedzieć, czemu nie przyszłaś z tym do mnie? - wycedził jadowicie. - Księżniczce nie chciało się ruszyć tyłeczka z pokoju? - zakpił, schylając głowę na wysokość jej twarzy. Złapał z nią kontakt wzrokowy na co zadrżała, wstrzymując momentalnie oddech. - A więc od teraz, śpisz w mojej sypialni- zakomunikował oschle. Fray nawet nie zdążyła zaprzeczyć i już została pociągnięta na koniec korytarza, do pokoju, w którym znalazła się pierwszego dnia. Usłyszała trzask drzwi i chwilę później przekręcanie metalowego zamka. Z niedowierzaniem odwróciła się za siebie, pustym wzrokiem wpatrując się w drewnianą powierzchnię, za którą zniknęła postać mulata. Zacisnęła z wściekłości swoje dłonie w pięści i aby dać chociażby w minimalny sposób upust swoim emocjom, kopnęła nogą stojący w pobliżu fotel, który nawet nie drgnął. Zła usiadła na krańcu łóżka Zayna, wplątując palce w swoje włosy i mocno ciągnąc je ku dołowi, zaciskając przy tym swoje usta w jedną, cienką linię. Jak bardzo mogła go jeszcze znienawidzić?
Malik z dziką wściekłością wymalowaną na twarzy wkroczył do kuchni, gdzie jak się domyślił, znajdował się jego przyjaciel. Brunet aktualnie szukał czegoś w lodówce, nucąc pod nosem piosenkę lecącą z radia. Zayn widząc to, bez ostrzeżenia znalazł się tuż za nim i zatrzasnął z hukiem metalowe drzwiczki, słysząc dźwięk tłuczonego szkła. Złapał za koszulkę zdezorientowanego Louisa i przycisnął go agresywnie do ściany, na co z ust Tomlinsona, wydobyło się ciche warknięcie. Ruch ze strony Zayna spowodował jeszcze większy ból w dolnej partii jego pleców. Niebieskooki przeklął siarczyście, marszcząc czoło, przyglądając się z niezadowoleniem rozwścieczonej twarzy szatyna.
- O co ci do cholery chodzi, Malik?! - fuknął oburzony. Zayn jeszcze mocniej zacisnął pięści na materiale jego bluzki, dociskając kostkami przełyk bruneta, podduszając go tym lekko. Tommo uniósł brwi w geście niedowierzania, próbując się wyszarpać z uścisku przyjaciela.
- O co? - zakpił mulat, parskając jadowitym śmiechem prosto w, wykrzywioną z bólu, twarz Louisa. - Czy ja się wyrażam niejasno Tomlinson? - syknął zły. Jego oczy znacznie pociemniały, a krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach. Chęć przywalenia brunetowi prosto w jego twarz stawała się dla niego coraz bardziej kusząca, jednakże ostatkiem sił powstrzymywał się przed tym, starając się powtarzać w myślach, że nie krzywdzi swoich przyjaciół. - Dałem wam kurwa wyraźnie do zrozumienia, że Fray nie jest tutaj do towarzystwa. To nasza karta przetargowa, nasz pierdolony więzień, a waszym zasranym obowiązkiem jest dopilnować, aby nie czuła się tutaj zbyt pewnie! - wycedził wściekle, mrużąc przy tym oczy. - Powiedziałem dokładnie czego od was wymagam. Macie trzymać ją jak psa na pierdolonej smyczy! - warknął, waląc pięścią ścianę, tuż przy głowie Louisa. - Jeśli jeszcze raz zobaczę, że robisz za jej pieprzonego przyjaciela od serca, to osobiście się tobą zajmę Tomlinson - dokończył jadowicie, odsuwając się o kilka kroków do tyłu. Tommo momentalnie zaczął łapać gwałtowne wdechy, mierząc mulata zdenerwowanym wzrokiem. Nie mógł uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Jego najlepszy przyjaciel, cholerny Zayn, który był dla niego jak rodzony brat, rzucił się na niego z pięściami, ledwo hamując w sobie agresję, jaka nim obecnie kierowała. Widział w jego chłodnych, pozbawionych jakichkolwiek uczuć, oczach, niebywałą furię, która niezwykle go zmartwiła.
- Nie wiem kurwa, co jest powodem twojego złego humoru Malik - zaczął spokojnie Tommo, mimo iż na jego twarzy malował się istny obłęd. - Jednakże dobrze ci radzę - ogarnij swoją dupę, bo zaczynasz się zachowywać jak pieprzony psychol - fuknął ozięble, poprawiając swoją pomiętą koszulkę. Mężczyźni mierzyli się przez dłuższą chwilę swoimi wzrokami, każdy zastanawiając się nad tym, czy przypadkiem nie powinien ustawić do pionu swojego przeciwnika. I choć mogłoby się wydawać z perspektywy osoby trzeciej, że Malik zaraz rzuci się na przyjaciela, rozszarpując mu gardło swoimi białymi zębami, to on jako pierwszy odpuścił. Fuknął jedynie pod nosem wiązankę niecenzuralnych słów, których on sam mógłby się powstydzić, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił Louisa, który zdążył jedynie dosłyszeć trzask frontowych drzwi.
- Darcy?! - na korytarzu rozniósł się niepewny głos Tomlinsona, który najwyraźniej jej szukał. Jego kroki były doskonale słyszalne za zamkniętymi drzwiami, przez co serce dziewczyny zabiło kilka razy szybciej. Bała się, że zostanie tutaj kompletnie sama.
- Jestem tutaj! - krzyknęła histerycznie, wstając na równe nogi. W mgnieniu oka znalazła się przy ciemnej, drewnianej powierzchni, szarpiąc palcami za metalową klamkę.
- Darcy.... - powtórzył zza drzwi, zupełnie jakby chciał się upewnić, że to na pewno ona. Poczuła jak po jej ciele przechodzi przyjemne ciepło, a uczucie ukojenia i ulgi rozlewa się po każdym, napiętym mięśniu jej ciała. Wiedziała, że chłopak jej nie zostawi. I choć zabrzmi to teraz nad wyraz absurdalnie - ufała mu. Jak cholera.
Sama nie była pewna, czy przyczyniło się ku temu postępowanie bruneta, czy może też po prostu był tego typu osobą, która wzbudzała u innych pozytywne emocje i empatię. Mimo to, nie czuła przerażenia - w końcu ledwo go znała i już obdarzyła go tak ważną cechą. Nie, ona była po prostu... szczęśliwa. Tak. I czuła się bezpiecznie wiedząc, że w pobliżu znajduje się Lou z tym swoim szerokim uśmieszkiem i ciepłymi, niesamowicie niebieskimi oczami.
- Wszystko w porządku? Nic ci nie zrobił? - spytał dość oschle jak na niego, jednakże nie za bardzo zwróciła na to uwagę. Domyślała się, nie, ona była wręcz pewna, że w tym momencie na jego twarzy maluje się ta urocza troska, którą pokazał jej wczorajszego wieczora, gdy tylko wrócili z Zaynem do domu.
- Nie, jest okej - odpowiedziała dość spokojnie, zerkając na swoje zaczerwienione nadgarstki. Skłamała. I czuła się z tym piekielnie źle, jednakże nie chciała martwić bruneta. Wiedziała, że i tak ma sporo zmartwień ze swoim popieprzonym przyjacielem, nie chciała, aby zaczął sobie zaprzątać głowę również nią.
Przez dłuższą chwilę pomiędzy nimi panowała głucha cisza. I mimo iż nie byli w stanie spojrzeć sobie w oczy, gdyż przeszkodą były zamknięte na klucz drzwi, to oboje czuli, że jest to jedna z tych niezręcznych sytuacji, kiedy nie wiadomo jak się zachować i co powiedzieć. Darcy z niepokojem oparła czoło o drewnianą powierzchnię, palce nadal kurczowo zaciskając na chłodnej klamce. Jej oddech był dość nierówny i miała dziwne wrażenie, że Louis był w stanie to usłyszeć.
- Powiedz coś - zażądała w końcu, doprowadzona do szału przez tą gęstą, pełną napięcia atmosferę. Słyszała jak chłopak wzdycha ciężko, zapewne pocierając palcami swoje zmarszczone czoło - zdążyła dostrzec, że dość często wykonywał ten gest. Zgryzła mocno dolną wargę, chwilowo wstrzymując oddech.
- To wszystko jest, kurwa, popierdolone - wydusił z siebie Tomlinson, a ona sama nie wiedzieć czemu, poczuła jak żołądek ściska jej się w ciasny supeł. Jeszcze kilka godzin temu zapewne zaczęłaby się śmiać z uwagi bruneta, a ten pewnie również odwzajemniłby ten gest, jednakże obecna sytuacja ani trochę ich nie bawiła. Wiedzieli, że oboje stąpają po kruchym lodzie. Blondynka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Lou nie do końca mógł sobie pozwolić na tak bliskie relacje, jakie zaczęli między sobą dzielić. Bądź co bądź, nadal w pewien sposób podlegał Malikowi, który dzisiaj dobitnie dał jej do zrozumienia, co sądzi o ich "zbliżeniu". Czuła, że ta sztywna wymiana zdań zmierza w kierunku cienkiej granicy, której za nic nie chciała przekroczyć. Bała się tego, co może zaraz usłyszeć od niebieskookiego.
- To moja wina Darcy - dodał niskim tonem, a w jej głowie pojawił się obraz wykrzywionej w bólu i złości twarzy bruneta. Pomachała desperacko głową, jakby miała nadzieję, że chłopak dostrzeże ten gest.
- Nie prawda - odparła cicho, wiedząc, że nie stać ją na nic dłuższego. Już czuła zbierające się pod powiekami łzy, które zaczęły niebezpiecznie piec. - Nie mów tak.
- Cholera jasna, czy do ciebie nic nie dociera?! - wybuchnął nagle, waląc pięścią w drzwi, na co podskoczyła przestraszona, odsuwając się o krok do tyłu. Kosmyk blond włosów opadł na jej policzek, po którym zaraz przesunęła się pojedyncza, słona kropla. - Nie jestem facetem, z którym mogłabyś się przyjaźnić. Jestem taki sam jak pieprzony Malik.
- Nie jesteś - zaprzeczyła uparcie, choć głos jej się łamał. Brunet przez chwilę milczał, zupełnie jakby wsłuchiwał się w jej nieme łkanie. Czuła się w tym momencie taka bezradna. Jedyna osoba, z którą się dogadywała, której zaufała i w pewnym sensie podarowała cząstkę siebie, opowiadając mu o swojej przeszłości, właśnie wmawiała jej, że ich relacja jest nie więcej niż gówno warta. Nie chciała w to wierzyć. Nie potrafiła.
- Nie możemy - odparł poważnie, choć w jego głosie słyszała coś na kształt bólu. - To cię zniszczy Darcy. Ja cię zniszczę. To nie jest twój świat mała; w ogóle nie powinnaś się tutaj znaleźć.
- Ale....
- Skończyłem! - warknął dzikim, rozdrażnionym tonem. Po jej plecach przelał się zimny pot, a nieprzyjemne drżenie rozeszło się aż po kruchych kościach. Słysząc oddalające się kroki Tomlinsona upadła na kolana, wpatrując się pustym wzrokiem w zamknięte drzwi.
- Nie zostawiaj mnie - wyszeptała pod nosem, jednak było za późno. Louis zdążył odejść.
~*~
Ashton nerwowym gestem przeczesywał swoje zmierzwione, lekko poplątane włosy, pociągając mocno za końcówki, aby bólem zminimalizować czarne myśli, jakie nachodziły jego chorą głowę. Czuł się jak jakiś pieprzony psychol wypuszczony na wolność. Był w kompletnej dupie. Nie wiedział co miał ze sobą zrobić, od czego zacząć... Zniknięcie Darcy doprowadziło go do niewyobrażalnego stanu, w którym był po prostu bezradny. Nie potrafił skupić się na jakimś konkretnym planie, furia i rozdrażnienie przysłaniały mu logiczne myślenie, a troska o jedyną, najbliższą mu osobą, powodowała silne wykręcanie się żołądka. To była jego pieprzona wina. Powinien był jej pilnować, powinien był czekać przed tą cholerną kawiarnią. Ale nie! On musiał się kurwa spóźnić i pozwolić, żeby ten psychol zabrał mu to, co było dla niego najcenniejsze.
- Wyglądasz jak gówno, Fray - doszedł go niski, doskonale zapamiętany głos, który zawsze wywoływał u niego szczerą niechęć. Tak. Zdecydowanie nienawidził tego dupka, jednakże był jedyną osobą, która potrafiła mu w tym momencie pomóc. Dlatego też musiał się przełamać i zdusić w sobie chęć znokautowania nowoprzybyłego.
- Za to ty wręcz kwitnąco - prychnął, mierząc wściekłym spojrzeniem ciemną postać mężczyzny, który nonszalancko opierał się o zimny mur kamienicy. Policzki chłopaka zapadły się lekko, gdy brał głęboki wdech nikotyny, następnie wypuszczając spomiędzy spierzchłych warg kółeczka szarego dymu. Na jego ustach wymalował się ironiczny uśmiech, którym obdarzył rozjuszonego Ashtona.
- Musiałeś wpaść w naprawę niezły burdel, skoro osobiście się ze mną skontaktowałeś - zakpił, a na twarzy blondyna pojawiły się czerwone wypieki, świadczące o rozdrażnieniu, jakie zaczęło buzować w jego żyłach. Skurwysyn miał pieprzoną rację.
- Po części - wycedził przez zęby, podnosząc się do pionu z betonowych schodów, na których do tej pory siedział.
- Konkrety blondasku - zironizował brunet, mrużąc przy tym swoje ciemne oczy. W cieniu budynku, gdzie światło ulicznej latarni nie sięgało, widać było żarzącą się końcówkę jego papierosa, który nadal miał między ustami.
- Cholera, Payne! - warknął wyprowadzony z równowagi, zaciskając kurczowo swoje dłonie w pięści. - Tak trudno się domyślić, że chodzi o pieprzone brudy z przeszłości?!
Liam zaśmiał się ponuro, wręcz przerażająco, machając przy tym swoją głową.
- Nie - odparł najwyraźniej rozbawiony. - Ale chciałem to usłyszeć od ciebie - wzruszył bezwiednie ramionami, upuszczając na ziemię peta i gniotąc go swoim masywnym butem. Schował ręce do kieszeni swojej skórzanej kurtki. - Czyli kto ci skopał tyłek?
Ashton posłał brunetowi ostrzegawcze spojrzenie, co Payne umiejętnie zignorował.
- Malik - wycedził przez zęby, napinając mocno swoją szczękę. - Ale to nie wszystko.
Brwi Liama uniosły się lekko ku górze, dając mu wyraźnie do zrozumienia "Mów!". Ashton warknął gardłowo pod nosem, spuszczając wzrok na brukowany chodnik. - Porwał Darcy.
Mięśnie bruneta wyraźnie się napięły, a obojętność jaka do tej pory gościła w jego tęczówkach ustąpiła dzikiej złości. Żyły na jego szyi wyraźnie się uwydatniły, a kości w palcach chrupnęły nieprzyjemnie, gdy zacisnął dłonie w pięści.
- Znajdę skurwysyna - syknął jadowicie, niemal warcząc jak dzikie zwierzę. - Znajdę i osobiście wpakuję mu pieprzoną kulkę w łeb.
Od autora:
Tum, tum, tum! xD
Zaczęło się jeszcze bardziej komplikować, huh? ^.^
Louś jest taki... Omomom! Ale pod koniec, to aż mi się serce ściskało, że zrobiłam z niego takiego palanta. Jednakże nie dajcie zwieść się pozorom! On zdecydowanie NIE JEST taki jak nasz mraaaśny Malik ;)
No i w końcu pojawił się ten tak długo oczekiwany Liam... Jakie wrażenia? Może ktoś z Was domyśla się, czemu tak bardzo zdenerwował się na ostatnie słowa Ashtona? Podpowiem, że Payne zagra tutaj bardzo ważną postać, która zdecydowanie ma dużo wspólnego z przeszłością Darcy, jak i jej brata.
A Zayn powinien dostać od Darcy w swojego pytona! xD Kompletny z niego kretyn! Przecież dziewczyna chciała się tylko wykąpać xD
Oczywiście nie mogę pominąć podziękowań za Wasze wspaniałe komentarze, które co jakiś czas napływają i podbudowują mnie emocjonalnie (:
Cieszę się, że taką radość sprawia Wam czytanie moich wypocin - mam nadzieję, że Wasze zainteresowanie tym opowiadaniem nie minie za szybko <3
I z góry przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale dokuczał mi brak czasu - jak zwykle zresztą xD Teraz wakacje, więc możecie liczyć na częstsze rozdziały, oczywiście w granicach mojej weny ^.^
Pozdrawiam i czekam na opinie! <3 :*
P.S. Przy okazji zapraszam do zajrzenia na mojego nowego bloga, mam nadzieję, że również Wam się spodoba (:
>KLIK<
нσρє♥
bardzo fajny blog, a rozdział jest super :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny xx
http://company-arrangements.blogspot.com/
oooo super sprawdzalam codziennie czy jest rozdzial i jest jjeeeee ale sie ucieszylam naprawde nie moglam sie doczekac i Liam to chyba cos czuje do Darcy a napewno jest blisko jego sercu....no no zaczyna sie robic coraz ciekawiej choc ja nie ukrywam ze to ZAyn perfekcyjny Malik jest moim faworytem ;d uwielbiam tego bloga swietnie piszesz ...pzdr Kinga ;-)
OdpowiedzUsuńJejku...cudny *-*
OdpowiedzUsuńCholerny Malik jak on może ją tak traktować?
Ale uwielbiam takiego Zayna..hahaXD
Coś mi się zdaje,że Liam był kiedyś z Darcy :D
czekam na nn :*
Świetny blog
OdpowiedzUsuńBooooski rozdział !!! Louis jest taki .. CUTE :3 nawet po tym jak spławił Darcy. A Zayn.. Palant. Czekam na kolejny świetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńBrak słów, po prostu cudo!
OdpowiedzUsuń<333
OdpowiedzUsuńLiaś strasznie sie wkurzyl
OdpowiedzUsuńInteresujacy
ajaja blagam powiedz ze zaniedlugo bedzie kolejny rozdzial ;d nie moge sie juz doczekac....;-)
OdpowiedzUsuńSiemka ^u^
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wyszedł ci świetnie *u*
Szczególnie doceniam twoją pomysłowość itd.
Jeeeejuu nie spodziewałabym się tego po Louisie ;-;
Niech nie próbuje być jak Malik. Nie jest taki i mu to nie wychodzi , noo *^*
Liaśśś *u* No , no , no robi się coraz ciekawiej :3
Biedny Ash : c Nie wspominając już o Darcy ! Ona się przecież tylko kompała ;-;
Zaynuś przechodzisz samego siebie , słonko...
No , a więc mam nadzieję ,że wena pozwoli ci na dodawanie częściej tych rozdziałów ;d
Życzę udanych wakacji , nooo i duuużżżżżoo weny xD
Z niecierpliwością czekam na następny *u*
Pozdrawiam ;3
Cześć Hope!
OdpowiedzUsuńBoże świetny rozdział! Muszę Ci powiedzieć że na prawdę zajebisty. Zazyn zachował się jak skończony kretyn. Kuźwa mam tyle do napisania a nie mam teraz czasu, nie będziesz się gniewać jak napiszę bardziej treściwy komentarz później? Przepraszam :)
CDN :D
Rany! Uwielbiam tego bloga. Z niecierpliepścią czekam na nastęny rozdział :-D Pozdrawiam, Paulina
OdpowiedzUsuńOmg kiedy będzie kolejny rozdział nie mogę się doczekać codziennie sprawdzam czy może dodalas :d
OdpowiedzUsuńO kur.. ale końcówka powiedz ze zaniedlugo będzie kolejny rozdział nie moge się doczekać uwielbiam Cię to jest świetne :d
OdpowiedzUsuń